Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kłusownik w sidłach - Hubert Ciemiński był oskarżany o kłusownictwo. Uniewinniono go, a teraz sam złapał kłusownika - byłego myśliwego

Mateusz Węsierski
Hubert Ciemiński pokazuje kłusowniczą zdobycz Remigiusza R. fot. Mateusz Węsierski
Hubert Ciemiński pokazuje kłusowniczą zdobycz Remigiusza R. fot. Mateusz Węsierski
Dla Huberta Ciemińskiego, leśniczego z Wołczy Wielkiej, to była ciężka noc. Czekał w krzakach prawie do północy. Było piekielnie zimno, więc zrezygnował, ale rano nie dał za wygraną.

Dla Huberta Ciemińskiego, leśniczego z Wołczy Wielkiej, to była ciężka noc. Czekał w krzakach prawie do północy. Było piekielnie zimno, więc zrezygnował, ale rano nie dał za wygraną. Przecież wyraźnie słyszał strzały w okolicach miejscowości Toczeń (gm. Miastko). Tam mieszka tylko jeden myśliwy - Remigiusz R., obywatel Polski z niemieckim paszportem.

- Tego dnia nikomu nie wydano pozwolenia na odstrzał, bo mieli przyjechać myśliwi zza granicy. Miał być spokój, ale nocne strzały mocno mnie zaniepokoiły. Domyślałem się wtedy czyja to mogła być sprawka, ale ciemność uniemożliwiła mi dochodzenie - opowiada leśnik.

Rano zauważył, że leśną drogą jechał samochód terenowy. Świeże ślady poprowadziły go prosto do celu. Trafił na obszerne gospodarstwo Remigiusza R. Na położonej w środku prywatnego lasu łączce leżały wnętrzności jelenia i odcięte nogi. Reszty zdobyczy nie było. - Zawiadomiłem policję. Poszliśmy jak po nitce do kłębka. Kłusownikiem okazał się nasz niedawny myśliwy z koła łowieckiego "Dzik" Miastko, który kupił kiedyś tu gospodarstwo, zasadził las i tu polował. Całe szczęście, że wiosną Polski Związek Łowiecki wypisał Remigiusza R. za niepłacenie składek, bo to byłby ogromny wstyd dla związku i dla kolegów z koła "Dzik". Remigiusz R. zalegał z płatnościami od dwóch lat. Mimo to broń posiadał, bo należał jeszcze do niemieckiego związku. Tam mógłby polować, więc nie można mu było odebrać broni w Polsce - dodaje Ciemiński.

R. najwyraźniej za nic miał wypisanie z PZŁ, bo strzelał w swoim lesie bez opamiętania. Miał nawet ambonę, która stała niedaleko wejścia do jego domu.

- W Niemczech w prywatnym lesie, po uprzedzeniu urzędu, można polować. U nas i w takim przypadku trzeba być członkiem PZŁ i pytać o pozwolenie. On najwyraźniej zapomniał, że jest w Polsce, albo robił to z premedytacją, bo czuł się panem w swoim leśnym folwarku - gani kłusownika leśnik.
Remigiusz R. miał za nic takie prawo, co skończyło się zagrożeniem 5 lat pozbawienia wolności. Policja zabrała mu też 5 sztuk broni, której najprawdopodobniej już nigdy w życiu nie dostanie. Upolowana przez niego sztuka była warta około 8 tysięcy złotych.

- Liczę, że teraz wyleci też z niemieckiego związku łowieckiego, bo w końcu obowiązuje nas prawo unijne - dodaje Ciemiński.

Leśnik dziękuje policji za sprawne działanie, bo naprawdę w ekspresowym tempie zareagowała na wiadomość o znalezieniu kłusowniczego trofeum.

- Musieliśmy wziąć psa i działać szybko, bo kłusownik mógłby zacierać ślady. Na miejscu okazało się, że nie był ostrożny. Głowę jelenia z rogami oraz ponad 100 kilogramów mięsa trzymał w swoim domu. Jak przyjechaliśmy na podwórko był totalnie zaskoczony - mówi Marek Mazur, komendant policji w Miastku.

R. był na tyle bezczelnym kłusownikiem, że mięso upolowanego jelenia trzymał w domowej zamrażarce. Dopiero widok policyjnego radiowozu na podwórku dał mu do myślenia.

- Wtedy chyba zrozumiał że wpadł. Było już jednak za późno. Kłusownik to kłusownik. I chyba nawet gorzej jest, gdy takiego procederu im się myśliwy, bo każdy z byłych i obecnych członków PZŁ powinien świecić przykładem - krytykuje Remigiusza R. Hubert Ciemiński.

Upolowany jeleń leży w chłodni i czeka na oględziny prokuratora. Ciemiński z dumą pozuje do zdjęcia, bo pamięta jeszcze horror sprzed kilku lat. Państwowa Straż Łowiecka oskarżyła go o kłusownictwo. Dowodów jednak nie było. Ciemiński został więc w sądzie oczyszczony. Teraz kontratakuje.

- Straż Łowiecka powinna się zajmować właśnie takimi przypadkami realnego kłusownictwa - kończy leśnik.

Próbowaliśmy porozmawiać z Remigiuszem R. Telefon odebrała żona. Wyjaśniła, że to świństwo, że kolega zadenuncjował jej męża. Zapytała też męża o chęć obrony. R. odmówił.

- No i dobrze, bo lepiej niech ten człowiek, a nasz niedawny kolega, się nie wypowiada. Świństwem jest to, co zrobił. Z kolei Hubert Ciemiński zasługuje na nagrodę. Remigiusz R. nie dość, że ustrzelił byka jelenia, to jeszcze wypłoszył zwierzynę przed tzw. polowaniem dewizowym, z którego nasze koło łowieckie czerpie największe zyski. Złamał prawo z premedytacją, bo to nie była pomyłka. Jak widziałem jego "zdobycz", to mi włosy na głowie dęba stanęły. Jeleń był w skórze. Nie obielony. Nie wiem co on z tego chciał zrobić. Czy strzelał dla tego wieńca? (poroża - dop. red.) Czy strzelał dla mięsa? Trudno mi to zrozumieć - zastanawia się Roman Horajski, łowczy koła łowieckiego "Dzik" z Miastka.

Remigiusz R. w swoim domu w miejscowości Toczeń czeka na wyrok. Myśliwi liczą, że sąd nie będzie dla niego pobłażliwy.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto