"Kocham Warszawę, więc idę na referendum". Zielonych garstka, dziennikarzy tłum

Kliknij w zdjęcie, żeby zobaczyć fotogalerię.

- Idziemy na referendum dlatego, że kochamy Warszawę. Idziemy na referendum dlatego, że w Warszawie podniesiono ceny komunikacji miejskiej, które są teraz zbyt wysokie na kieszenie wielu warszawianek i warszawiaków. Idziemy na referendum dlatego, że w Warszawie po macoszemu traktuje się tereny zielone, dlatego, że został zmasakrowany Ogród Krasińskich, zabudowane Jeziorko Czerniakowskie i zlikwidowany Dotleniacz - wymienia jednym tchem Agnieszka Grzybek z Zielonych 2004.

Wszystko o referendum

Osób, które wzięły udział w dzisiejszej akcji pod stołecznym ratuszem było niewiele. Wydaje się, że na wydarzeniu więcej było dziennikarzy niż miejskich działaczy. Wszyscy jednak którzy przyszli mieli ze sobą transparenty i tabliczki, na których widniały ironiczne napisy odwołujące się do stosowanej, zdaniem demonstrujących, polityki przez władze miejskie.

Zobacz też:
Wyniki referendum według bukmachera

Demonstranci wymieniali również zbędne ich zdaniem wydatki poniesione przez miasto, które spłacać muszą mieszkańcy: Strefa Kibica, która kosztowała 25 mln zł, 16 mln to "rzeź Ogrodu Krasińskich". - Przypomnimy, że likwiduje się między innymi stołówki szkolne - stwierdzali organizatorzy.

Wydarzenie trwało zaledwie kilkanaście minut. Manifestujący przynieśli ze sobą symboliczną urnę, do której wrzucali swoje postulaty i powody, dla których warto jest się wybrać na głosowanie. Na sam koniec wydarzenia Zieloni zaapelowali, żeby iść do głosowania nawet jeżeli odda się głos przeciw, bo - jak twierdzą - demokracja jest ważna sama w sobie.