Kogo bardziej cieszy życie? Gorzowian czy zielonogórzan?

Zapytaliśmy mieszkańców Gorzowa, gdzie chcieliby mieszkać - tu czy w Zielonej Górze. - Na pewno nie zamieniłabym się na Zieloną Górę. Dlaczego? Bo tu mam wszystko, co potrzeba - mówi nam Barbara Gracka, sprzedawczyni z Manhattanu. - Ja na przeprowadzki jestem już za stary, ale gdybym był młodszy, to i tak na pewno zostałbym w Gorzowie. To miasto ma potencjał, może się rozwijać. Po prostu ma przed sobą przyszłość - uważa pan Edward, emeryt z ul. Fabrycznej. O przewadze Gorzowa nad Zieloną Górą, jeśli chodzi o możliwościach rozwoju, mówi też student Grzegorz Tuderek z Górczyna: - Wokół Zielonej Góry są same lasy, więc może się ona rozwijać jedynie wzwyż. Tysięcy drzew nikt tam przecież nie będzie wycinał. Gorzów aż tak otoczony lasami nie jest. Wokół nas mamy sporo otwartej przestrzeni. Co na to zielonogórzanie? Pytamy pochodzącego z Zielonej Góry, a mieszkającego w Gorzowie od kilku lat pana Witolda. - Oba miasta mają i plusy, i minusy. To, co w jednym mieście jest plusem, to w drugim jest minusem. Zielona Góra szczyci się uniwersytetem, który jest chyba największym zielonogórskim zakładem pracy. W Gorzowie takiej szkoły wyższej nie ma. Są za to zakłady pracy, jest więcej przemysłu, a tego z kolei brakuje w Zielonej Górze - mówi. Pan Witold zwraca też uwagę, że choć wiele mówi się o animozjach pomiędzy obydwoma miastami, nigdy w Gorzowie nie spotkało go nic złego z powodu tego, że pochodzi z Zielonej Góry. A jakie zdanie o Gorzowie mają mieszkańcy Zielonej Góry? Są przekonani, że nam żyje się lepiej! - W ostatnich latach Gorzów bardzo dużo zyskał i bardzo się rozwinął. Ciągle czytam, że w tamtejszej strefie pojawia się duży zagraniczny inwestor. Mam znajomych, którzy przeprowadzili się z Zielonej Góry do Gorzowa, bo tam była praca - mówi naszemu dziennikarzowi student z Zielonej Góry Filip Rudnicki. Emerytowana zielonogórska urzędniczka Krystyna Białków: - Uważam, że Gorzów lepiej sobie radzi niż Zielona Góra. Tam politycy potrafią działać ponad podziałami. Z „Diagnozy społecznej” prof. Janusza Czapińskiego, przygotowanej dla „Gazety Wyborczej”, wynika, że lepiej żyje się w Zielonej Górze. Tam co szósty mieszkaniec jest zadowolony z życia w swoim mieście. To wynik dwukrotnie lepszy niż w Gorzowie. Prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak wynikami nie jest zaskoczony: - Badania ankietowe mają to do siebie, że są bardzo subiektywne. Nie są poparte twardymi wskaźnikami. Gorsze oceny gorzowian wynikają z charakteru miasta. Jędrzejczak tłumaczy, że Gorzów jest przemysłowy, pełny fabryk, więc mieszkańcy, często pracownicy tych zakładów, w czasach spowolnienia gospodarczego bardziej odczuwają kryzys i bardziej się go boją. - W tym upatrywałbym mniejszego zadowolenia - dodaje. Jego zdaniem wpływ na oceny ludzi mają także media. - Ciągle piszecie, jak to u nas źle, fatalnie, coraz gorzej. Gdybym na dziecińcu magistratu znalazł zasoby złota, to zaraz wszyscy by krytykowali: po co nam taka kopalnia, centrum przez nią umrze - mówi prezydent. Jeśli jednak spojrzymy na suche liczby, przewaga jest po stronie Zielonej Góry. To na południu stopa bezrobocia jest zawsze o około 1 proc. niższa. To w Zielonej Górze powstaje więcej drobnych przedsiębiorstw. W południowej stolicy Lubuskiego jest też najlepsza polityka prorodzinna. W tej ostatniej kategorii Gorzów zajmuje 13. miejsce. Różnicę pokazuje choćby wprowadzona Karta Rodzin. W Zielonej Górze może ją dostać każda rodzina, w Gorzowie tylko ta z co najmniej trójką dzieci. Efekt jest taki, że w Zielonej Górze wydano 10 tys. kart,  u nas sto razy mniej. W Gorzowie wyższe są też podatki, większa opłata za basen. Z Zieloną Górą przegrywamy rywalizację w wynikach egzaminów szkolnych, mamy mniejszy o połowę budżet obywatelski. A Wy jak oceniacie oba miasta? Czekamy na Wasze opinie!