Kolejna porażka w walce z psimi odchodami. Odkurzacze nie zdały egzaminu

Odkurzacze zamiast torebek na psie kupy

Mimo, że w Polsce obowiązują przepisy nakazujące właścicielowi posprzątanie po swoim psie, trudno je wyegzekwować. Urzędnicy nie od dziś próbują nakłonić mieszkańców do sprzątania po swoich pupilach.

– Ponieważ problem zanieczyszczeń dotyczy głównie terenów wewnątrzosiedlowych, postanowiliśmy zainwestować w specjalne odkurzacze, które trafią do spółdzielni mieszkaniowych - mówił w ubiegłym roku w rozmowie z MM-ką ówczesny rzecznik Bemowa Krzysztof Zygrzak.

Urząd dzielnicy wynajął odkurzacze od poznańskiej firmy Fachman. Zapewnienie obsługi urządzeń (w tym koszty paliwa i pensje dla sprzątaczy) miały zapewnić spółdzielnie, a specjalna umowa określić zasady i częstotliwość korzystania z odkurzaczy.

Z końcem roku wszystkie dziewięć sztuk wróciło jednak do urzędu, który odesłał je do firmy z Poznania. Powód? - W nieoficjalnych rozmowach ze spółdzielniami i wspólnotami mieszkaniowymi słyszeliśmy o odmowach pracowników, którzy mieli obsługiwać odkurzacz - informuje w rozmowie z Gazetą Stołeczną Michał Łukasik, obecny rzecznik Bemowa.

Przedstawiciele dzielnicy zapewniają jednak, że nie zamierzają rezygnować z innych metod walki z nieczystościami, np. torebek.

Za niesprzątanie po czworonogu straż miejska może nas ukarać mandatem w wysokości od 20 do 500 złotych. Innymi dopuszczalnymi sankcjami są pouczenie, polecenie uprzątnięcia psich odchodów i ostrzeżenie.

Tylko w zeszłym roku w sprawie niesprzątania po psach straż miejska interweniowała ponad tysiąc razy.

Miasto od wielu lat walczy z "inwazją" psich kup. Wynajmowane są specjalne odkurzacze, rozdawane darmowe zestawy do sprzątania. Problem jednak nadal pozostaje nierozwiązany.

Jak wynika z danych wydziału ds. zwierząt w Biurze Ochrony Środowiska warszawskiego ratusza w Warszawie mieszka ponad 110 tys. psów.