Maria Szarapowa, Martina Navratilova, Kim Clijsters, Justine Henin, Venus Williams, Anna Kournikova, czy Caroline Wozniacki. Długo można by wymieniać kolejne nazwiska. W szesnastoletniej historii warszawskich turniejów WTA wiele sławnych i utytułowanych tenisistek wystąpiło na kortach Warszawianki i Legii.
- Nazwiska to podstawa sukcesu każdego turnieju – powtarzał często Stefan Makarczyk, dyrektor turniejów. Kiedy zabrakło nazwisk, zabrakło kibiców i… pieniędzy.
Nie ma sponsora, nie ma turnieju
Ze sponsorowania majowego Warsaw Open wycofały się telewizja Polsat i bank BNP Paribas, a miejsce Warszawy w kalendarzu rozgrywek WTA zajęła Bruksela.
- Rezygnujemy z finansowego wspierania Warsaw Open – oświadczyli przedstawiciele telewizji Polsat. Jako główny powód swojej decyzji podają duże trudności organizatorów z pozyskaniem najlepszych zawodniczek świata w bardzo niefortunnym terminie (trzeci tydzień maja) poprzedzającym jeden z czterech najważniejszych turniejów - wielkoszlemowy French Open.
Prokom i miasto Sopot zorganizują międzynarodowy turniej tenisa
To nie jedyny powód. - Przed Warszawą była przecież kolejna impreza o dużej randze i puli nagród. W Madrycie było to 4,5 mln dol., podczas gdy Warsaw Open miał „zaledwie” 600 tys. dol. – przypomina Edward Gorzkowski, zapalony kibic, który w ciągu szesnastu lat rozgrywek na kortach Warszawianki i Legii oglądał z trybun większość spotkań. - Po Hiszpanii większość tenisistek wolała odpocząć i jak najwcześniej zjawić się w Paryżu, żeby potrenować przed rozpoczęciem dwutygodniowych zmagań. A jeśli już któraś z czołówki przyjeżdżała do Warszawy, to dziwnym zrządzeniem losu odpadała w początkowych rundach, np. Dementiewa czy Wozniacki. Tłumaczyły się zmęczeniem, kontuzjami, udawały żal z powodu tak szybkiego opuszczania Polski, a parę dni później gładko wygrywały mecze w Paryżu – opowiada.
Linia pochyła
J&S Cup, rozgrywany w lepszym terminie (pierwszy tydzień maja), przyciągał światowe megagwiazdy, jak Belgijki Henin i Clijsters, Venus Williams, Amelie Mauresmo czy legendarną Martinę Navratilovą, która w wieku 50 lat występowała jeszcze w deblu. Nazwiska skutecznie pomagały organizatorom zapełnić trybuny kortów. Kibice chcieli na własne oczy ujrzeć tenisistki, które przez większość roku podziwiali tylko w telewizji. Na dodatek w zwiększeniu frekwencji pomagał „długi” weekend.
Po tym, jak turniej przeniósł się na wyremontowane korty Legii, trybuny świeciły pustkami w każdym dniu turnieju. Nawet udział
Marii Szarapowejw 2009 r. niewiele pomógł. Rosjanka szybko pożegnała się z imprezą, przez co frekwencja kibiców znacząco spadła.
Radwańscy vs Makarczyk
Występ długonogiej piękności przyćmił konflikt rodziny Radwańskich z dyrektorem Makarczykiem. Piotr Radwański, ojciec i trener najlepszej polskiej tenisistki miał pretensje o to, że Agnieszka nie dostała „startowego”, czyli nieoficjalnie wręczanej dużej premii pieniężnej za samo pojawienie się w imprezie.
„Jak mam rozumieć nic dla nas nie masz, tylko grę na nucie patriotycznej i górnolotne ideały. Wybacz – inne czasy i poza tym rozmawiałem z Olkiem Hofmanem (prawa ręka Solorza) i wiem, że dostałeś pieniądze. Ale dla nas masz tylko dobre słowo (…)” – pisał Radwański w słynnym mailu do dyrektora turnieju.
Dulgheru... a kto to?
Faworytki Warsaw Open 2009 szybko odpadały, co pozwoliło nikomu nieznanej Rumunce Alexandrze Dulgheru sięgnąć po pierwsze w karierze zwycięstwo w turnieju WTA. Żeby było ciekawiej, był to jej debiut w imprezie tej rangi, gdyż przedtem nie przechodziła nawet kwalifikacji. W finałowym, pełnym dramaturgii trzygodzinnym pojedynku pokonała Alonę Bondarenko.
Rok później sytuacja się powtórzyła. Ponownie triumfowała Dulgheru, sięgając po drugi turniejowy puchar w karierze. Najlepsze zawodniczki „sensacyjnie” przegrywały ze znacznie niżej notowanymi przeciwniczkami.
Brak wsparcia Agnieszki Radwańskiej
Sytuację pogarszał brak nadziei na zażegnanie sporu Makarczyka z Radwańskimi. – Pan Bóg wybacza, Cracovia nigdy – powiedział rok temu Piotr Radwański, wykluczając jakikolwiek występ „Isi” w Warszawie.
Kibice nie kryją żalu. – Agnieszce powinno zależeć na tym turnieju. To przecież jedyna okazja do występów przed polskimi kibicami. Mogłaby zrezygnować z tego „startowego” i zagrać dla nas, ale widocznie pieniądze są dla niej ważniejsze – krytykuje Edward Gorzkowski.
– Kogo mieliśmy dopingować? Pozbawioną formy Domachowską? Przecież to w Warszawie Radwańska na J&S Cup w 2006 r. zaczęła swoją karierę. Trybuny robiły wszystko, żeby jej pomóc. Atmosfera przypominała tę z meczów piłki nożnej, łącznie z meksykańską falą. A ona tak się odwdzięcza i nie chce grać bez dodatkowej „kasy” – dodaje.
Jego zdaniem, gdyby zechciała występować na Legii, zniknąłby problem braku kibiców i – co za tym idzie – niechęci firm do sponsorowania imprezy.
Nie dziwi zatem, że sponsorzy nie chcieli ryzykować i zrezygnowali ze wspierania największego i jedynego turnieju WTA w Polsce. Czy gwiazdy tenisa zawitają jeszcze kiedyś do naszego kraju? Jak na razie nic na to nie wskazuje. Chyba, że Brukseli również nie uda się wzbudzić zainteresowania kibiców i „odda” nam turniej.
Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?