Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus spowodował, że branża turystyczna jest w poważnym kryzysie. "Piątego dnia dostałam wypowiedzenie”

Sandra Gozdur
Sandra Gozdur
pixabay.com/ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE
Pandemia koronawirusa spowodowała, że branża turystyczna znalazła się w ogromnym kryzysie. Zamknięte granice, wstrzymane loty, niefunkcjonujące hotele – wszystkie te czynniki złożyły na jeden, najważniejszy, czyli brak turystów. Na razie w podróż można wybrać się co najwyżej palcem po mapie. Agata opowiedziała nam jak to wyglądało z perspektywy dużej agencji turystycznej. Bo choć zapewniano ją, że firma sobie poradzi, po pięciu dniach otrzymała wypowiedzenie. Szczegóły w artykule poniżej.

Agata to młoda dziewczyna, która tuż przed epidemią koronawirusa rozpoczęła poszukiwania pracy. Na brak ofert nie narzekała. Ze względu na szerokie zainteresowania i wiedzę, brała pod uwagę różne sektory – turystykę, edukację oraz sprzedaż. Miała wiele opcji do wyboru, ale ostatecznie zdecydowała się podjąć pracę w dużej agencji turystycznej. Umowę podpisała tuż po odnotowaniu pierwszych przypadków zakażenia koronawirusem w Polsce. Wtedy jeszcze nie przypuszczała, że tą pracą będzie mogła cieszyć się tylko kilka dni. Tym bardziej, że wybrała tę wymarzoną spośród dziesiątek innych propozycji.

Czy podjęcie pracy w branży turystycznej w takim momencie było rozsądne? Czy dało się przewidzieć, że agencja może mieć problemy? Można by długo gdybać na ten temat, ale Agata wątpliwości w tych kwestiach nie miała. Jak przyznałam nam w rozmowie, dyrektor zapewnił ją, że „są dużym biurem, więc sobie poradzą, a ona może pracować normalnie”.

Problemy od pierwszego dnia

- Dyrektor agencji, wprowadzając mnie do firmy, powiedział mi, że w niektórych działach praca jest ciężka, bo klienci wydzwaniają i dopytują, co z ich wyjazdami, a wielu z nich odwołuje podróże – opowiada.
Do zadań Agaty miało należeć m.in. przygotowywanie ofert dla klientów indywidualnych, zatem wpływ koronawirusa mogła obserwować już od pierwszego dnia pracy.

- W moim dziale pracy było zdecydowanie mniej, więc przełożona nie miała możliwości odpowiednio mnie wdrożyć. Czwartego dnia pracy przez większość czasu nie robiłam nic. To był ten moment, kiedy zaczęto zamykać szkoły, restauracje itd., więc coraz bardziej rosła panika – wyjaśnia.

Zamiast oferować nowe wyjazdy, odbierała telefony od klientów, którzy domagali się odwołania podróży i zwrotu pieniędzy. W międzyczasie obyło się w jej firmie spotkanie kryzysowe zarządu agencji, na którym podjęto decyzje m.in. o cięciach w zespole.

"Firma wyraźnie tonęła"

- Piątego dnia mojej pracy dostałam wypowiedzenie. Ciężko się dziwić czy mieć żal, bo firma wyraźnie tonęła – przyznaje Agata.

Oprócz niej, zwolniono tego dnia także kilka innych osób, które były najmłodsze stażem. Ale jak dodaje, agencja zachowała się na tyle przyzwoicie, na ile mogła. Zgodnie z umową Agata otrzymała dwutygodniowy okres wypowiedzenia, ale nie musiała już przychodzić do pracy. W zasadzie nie miała już po co się pojawiać. Zamknięte zostały granice, co wiązało się z tym, że chętnych na wyjazdy nie będzie, a tym samym nie będzie miała komu proponować wycieczek.

Odwołane zajęcia

Mogłoby się wydawać, że Agata znalazła się w o tyle dobrej sytuacji, że miała możliwość „dorabiania” w innej pracy. Niestety rzeczywistość szybko zweryfikowała, że jako nauczycielka języka angielskiego i hiszpańskiego na prywatnych lekcjach również nie ma szans na zarobek. Rodzice uczniów zaczęli odwoływać zajęcia. To po części było dla niej na rękę, bo nie musiała dojeżdżać do nich komunikacją miejską. Mogła zatem zminimalizować ryzyko zarażenia się koronawirusem. Liczyła natomiast, że będzie mogła te lekcje prowadzić online. Propozycja nie spotkała się z aprobatą ze strony rodziców.

- Sama nie wiem, czy potraktowali zamknięte szkoły jako okres wakacyjny i uznali, że dzieci już języków obcych nie potrzebują czy zajęcia online w ich szkołach za bardzo się nie sprawdzają i po prostu uważają tę formę prowadzenia lekcji za nieudaną – wyznała Agata.

Z dnia na dzień było coraz gorzej

Opłacenie mieszkania, rachunków czy zrobienie podstawowych zakupów wiąże się z wysokimi kosztami. Zatem utrzymanie się w Warszawie, kiedy na ma żadnego dochodu jest wręcz niemożliwe. Z racji, że sytuacja z dnia na dzień była coraz gorsza, a próżno było szukać pracy stacjonarnej podczas pandemii, Agata zadecydowała, że wyjedzie ze stolicy i ponownie zamieszka w domu rodzinnym. Jak zresztą przyznaje, jest tam o wiele spokojniej i czuje się bezpieczniej.

Na lotnisku Chopina mogliśmy zobaczyć najnowsze (ówcześnie) dziecko firmy z Ameryki Południowej. Stolica została wyróżniona, ponieważ stąd zaczynało się europejskie tournée Embraera. Miało to miejsce w 2018 roku.

Samolot, który przyleciał do Warszawy, przypominał rekina. Specjalne malowanie nawiązuje do osiągów maszyny. Nowy Embraer spala 17,3 proc. paliwa mniej niż poprzednik. Dzięki niższej wadze i użyciu trwalszych elementów jest to najbardziej ekonomiczny samolot świata. Nazywany jest "łowcem zysków". 

Więcej: Embraer E190 E2 w Warszawie. Superoszczędny samolot, który - nie bez powodu - przypomina rekina

Nie tylko Antonov. Jakie niezwykłe samoloty mogliśmy zobaczy...

Praca zdalna jako alternatywa

Szczęście w nieszczęściu, że Agacie udało się znaleźć pracę zdalną. Została zatrudniona przez szkołę językową i obecnie prowadzi zajęcia online.

- Na szczęście są jeszcze ludzie, którzy chcą produktywnie wykorzystać ten czas. Muszę jednak przyznać, że gdyby nie koronawirus, to pewnie nie podjęłabym tej pracy ze względu na niezbyt zadowalające wynagrodzenie. Niestety póki co lepszej oferty nie dostanę i jestem zadowolona, że chociaż tę udało mi się znaleźć i nie marnuję czasu – wyjaśnia Agata.

Nie ukrywa także, że jest bardzo zadowolona z możliwości zawieszenia karty miejskiej. Z racji, że przebywa poza terenem Warszawy, skorzystała z takiej opcji.

Co więcej, pomoc od rządu bezpośrednią jej nie dotyczy, ale Agata liczy, że tarcza antykryzysowa pomoże odbić się od dna wielu firmom.

- Mam nadzieję, że wszystko w miarę szybko wróci do normy, a ja będę mogła na nowo szukać stałej pracy stacjonarnej, najchętniej w turystyce, choć podniesienie tego sektora z ruin pewnie potrwa dłużej – przyznaje na koniec.

Cięcia w spółce Wakacje.pl

Epidemia koronawirusa dotknęła także spółkę Wakacje. pl (należąca do Wirtualna Polska Holding). Jak informuje serwis Wirtualnemedia.pl, spółka 31 marca podjęła decyzję o zwolnieniu kilkudziesięciu pracowników.

Mogę potwierdzić, że dzisiaj rozwiązaliśmy umowy z kilkudziesięcioma osobami. Decyzja dla zarządu Wakacje.pl była bardzo trudna, niestety konieczna w sytuacji w której ruch turystyczny na świecie w zasadzie nie istnieje. Wakacje.pl ograniczają koszty, tak aby lepiej przygotować się do kolejnego sezonu – tłumaczy w rozmowie z serwisem Michał Siegieda, dyrektor ds. komunikacji i PR w Wirtualna Polska Holding.

Obecna sytuacja jest bardzo trudna, tym bardziej, że w ostatnich latach spółka bardzo dobrze sobie radziła, a jej wyniki były coraz lepsze. W 2018 roku Wakacje.pl odnotowały prawie 16 mln złotych zysku netto (7 milionów więcej, niż w 2017 roku).

Jak czytamy na Wirtualnych Mediach, „w minionym roku wyniki Wakacje.pl zapewne poszły jeszcze w górę, ponieważ w lutym firma za 6,4 mln zł przejęła 100 proc. udziałów spółki Travel Network Solutions, właściciela franczyzowej sieci sprzedaży ofert turystycznych Wakacyjny Świat”.

Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione w trosce o ich anonimowość.


Zobaczcie też:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto