W Warszawie sytuacja związana z koronawirusem robi się coraz bardziej poważna. Od kilku dni obserwujemy bardzo duży wzrost zachorowań na COVID-19. Jak podaje stołeczny sanepid, tylko dzisiaj (14 października) w stolicy potwierdzono 720 nowych przypadków koronawirusa. Analizując dobowy przyrost zakażeń w Warszawie, wszystko wskazuje, że od soboty trafimy do czerwonej strefy. Niestety wiąże to z nowymi obostrzeniami, przede wszystkim z ograniczeniami w komunikacji miejskiej. Wrócimy zatem do sytuacji z wiosny, kiedy do jednego autobusu może wejść maksymalnie 20 osób.
W strefie czerwonej w pojeździe można przewozić tyle osób, ile wynosi 50 proc. liczby miejsc siedzących albo 30 proc. liczby wszystkich miejsc siedzących i stojących. Co ważne, w środku pojazdu musi pozostać co najmniej 50 proc. miejsc siedzących niezajętych.
ZOBACZ: Dom Marzeń pod Warszawą. W samym środku lasu. Kto tam mieszka?
Ilu pasażerów może wsiąść do jednego autobusu w Warszawie?
- W 18-metrowym autobusie przegubowym (w zależności od typu) znajdziemy około 40-45 miejsc siedzących. Oznacza to, że od soboty na pokładzie jednego autobusu może przebywać max. 20-22 pasażerów.
- Podobnie wygląda to w przypadku tramwajów. W najpopularniejszych, niskopodłogowych wagonach PESA Swing znajdziemy 40 miejsc siedzących, czyli od soboty w jednym tramwajem będzie mogło podróżować max. 20 pasażerów.
- Jeśli chodzi o pociągi metra - w składzie złożonego z najstarszego typu wagonów jest 256 miejsc siedzących. Jednym takim pociągiem będzie mogło więc podróżować max. 128 pasażerów. Ta liczba będzie zbliżona we wszystkich typach pociągów.
Czy czeka nas paraliż?
Wiosną, po wprowadzeniu limitu pasażerów, zrobił się chaos w komunikacji miejskiej. Na początku niewiele osób zwracało uwagę na liczbę osób w pojeździe. W związku z tym, w autobusach nie uniknęliśmy tłumów. A trzeba przypomnieć, że w tym samym czasie obowiązywał tzw. lockdown, czyli z domów wychodziliśmy tylko w ramach konieczności – do pracy, do sklepu czy do lekarza. Mimo to, liczba pasażerów w środku przekraczała limit. Rzadko zdarzało się, że kierowcy kontrolowali sytuację i w razie nadwyżki prosili o opuszczenie pojazdu tych, którzy weszli ostatni. Sporadycznie policjanci sprawdzali, czy pasażerowie zachowują limit.
ZOBACZ TEŻ: Wybrano polską Miss Tatuażu. Publiczność oszalała. Zdjęcia tylko dla dorosłych:
Teraz wszystko wskazuje na to, że sytuacja będzie jeszcze bardziej poważna. Nie jesteśmy „zamknięci w domach”, a to oznacza, że dużo więcej osób podróżuje komunikacją miejską. Przede wszystkim więcej biur pracuje w trybie normalnym, a galerie handlowe (który przyciągają ludzi) są normalnie otwarte. Nie wiadomo czy tym razem Zarząd Transportu Miejskiego wytyczy specjalnych pracowników do liczenia pasażerów przy 1100 autobusach oraz 260 tramwajach kursujących jednocześnie po mieście. Takie zadanie jest bardzo trudne do zrealizowania. Czeka nas zatem paraliż czy tysiące mandatów? Jeżeli pasażerowie faktycznie będą dostosować się do limitów to pierwsza opcja jest bardzo prawdopodobna. W godzinach szczytów trzeba będzie czeka po kilkanaście, a nawet i kilkadziesiąt minut, żeby zmieścić się do autobusu.
Zobaczcie też:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?