Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koszalin mojej młodości - fragment wspomnień cd.

Witold Danilkiewicz
Witold Danilkiewicz
Archiwum: Teraz Koszalin
Koszalińska wąskotorówka

Ze szczególnym sentymentem i sympatią wspominam koszalińską wąskotorówkę.
To kawałek mojego życia. Mieszkałem przecież tak blisko parowozowni, bocznicy i przejazdu na ulicy Lechickiej. Z podwórka domu, gdzie mieszkałem można było dojść na nasyp linii kolejowej Koszalin – Białogard. Tam, wzdłuż torów, była wydeptana ścieżka prowadząca aż do kolejki wąskotorowej. Sporo ludzi tą ścieżką chodziło pieszo, a nawet jeździło rowerami, skracając sobie w ten sposób drogę do dworca.
Z tyłu parowozowni był opuszczony sad i łąka, na której często z kolegami graliśmy w piłkę. Kiedy mieliśmy dość szliśmy popatrzeć, co dzieje się przy parowozowni i na bocznicy. A tam z reguły był wielki ruch. Najciekawsze było przetaczanie wagonów. Pamiętam, że mogłem się temu przyglądać całymi godzinami. Małe, nieco śmieszne parowoziki uwijały się w pośpiechu, pchając przed sobą wagoniki: zwykłe towarowe, towarowe otwarte, przystosowane do przewozu drewna oraz cysterny. Czarnym dymem kopciły kominy, syczała para, a od czasu do czasu słychać było gwizdy z parowozu bądź gwizdka kolejarza manewrowego, który w ten sposób dawał znaki maszyniście. Gotowe, długie składy czekały na bocznicach do czasu wyjazdu na szlak. Nie do wiary, że tak małe parowozy były w stanie prowadzić tak długie i ciężkie składy. Z drugiej strony, jakby zaprzeczeniem ich siły był lekki podjazd pod górkę do parowozowni. Aby podjechać, musiały nabrać rozpędu. Wjeżdżały, więc z impetem, a kiedy to się udało, majestatycznie podążały na zasłużony odpoczynek.
W latach 50 i 60-tych kolejka przewoziła najwięcej towarów i pasażerów. Tylko w roku 1959 przewiozła ok.100 tysięcy pasażerów, nie licząc towarów, a wtedy trasa ciuchci prowadziła tylko do Bobolic i Białogardu. Woziła płody rolne, drewno, paliwo do samolotów i opał dla jednostki wojskowej w Zegrzu. Miała, więc znaczenie strategiczne. Przewozy pasażerskie obsługiwały najczęściej wagony motorowe. Sama jazda kolejką dostarczała mocnych emocji. Przechyły na zakrętach na jedną i drugą stronę były spore. Dojeżdżali nią do pracy mieszkańcy okolicznych miejscowości, młodzież do szkół w Koszalinie. Mieli z niej pożytek także mieszkańcy Koszalina. Od wiosny do późnej jesieni korzystali z niej wędkarze udający się na ryby na jezioro w Rosnowie, zbieracze jagód i grzybów, których w lasach nie brakowało. Przypominam sobie moje wędkarskie wyprawy do Rosnowa. W czasie jednej z nich mój starszy brat pozostawił skórzaną raportówkę na stromym brzegu kanału. Po jakimś czasie kazał mi ją przynieść. Niestety, raportówka, zanim zdążyłem ją dotknąć, zsunęła się do wody, a razem z nią nasz prowiant. Na szczęście bratu udało się wędziskiem wyciągnąć torbę na brzeg. Nasze kanapki posłużyły jedynie jako przynęta na ryby, a my wyjątkowo głodni wróciliśmy do domu. Na grzyby jeździłem zazwyczaj sam jedną stację dalej, do Kurozwęcza. Kolejka wyjeżdżała z Koszalina bardzo wcześnie rano. Wysiadałem w wilgotnym, zimnym i ciemnym lesie. Ten pierwszy moment nie był wcale przyjemny. Dopiero po 20-30 minutach robiło się widno i ciepło. Wdychając głęboko pachnące leśne powietrze, zbierałem grzyby idąc lasem w kierunku Krępy. Tam było ich najwięcej. W Krępie, po południu, wsiadałem znów do ciuchci i z pełnym koszem grzybów wracałem do domu. Ciepło, zapach lasu, cisza i bliski kontakt z naturą. Uwielbiałem te kolejkowe wypady do lasu. Czy można sobie wyobrazić przyjemniejszy sposób spędzenia wolnego czasu?
Na niestrzeżonych przejazdach kolejki dochodziło też niestety do kolizji. Główną przyczyną była nieuwaga kierowców, lekceważenie znaku stop, brawura. Na każdym przejeździe pociągi zwalniały, dając z daleka sygnały, że się zbliżają. Na ulicy Lechickiej wypadków było mniej w porównaniu z przejazdem w Kretominie czy Manowie, ale tam oczywiście ruch kołowy był zdecydowanie większy. Aby zminimalizować kolizje na przejazdach były pomysły, aby wagoniki pasażerskie kolejki z zielonych, przemalować na inny, bardziej widoczny kolor. Dziś są lepiej widoczne. Pomalowane na biało czerwony kolor. Na Lechickiej pamiętam jedynie jak w latach 70-tych wykoleiły się dwa wagony pociągu towarowego. Trasa przejazdu ciuchci była zablokowana na wiele godzin.
Najbardziej znaną katastrofą jest ta z dnia 23 listopada 1967 r. Jak donosił „Głos Koszaliński": 4 km za Manowem (w kierunku Bobolic) z nieustalonych przyczyn o godz.14.00 doszło do zderzenia dwóch pociągów: pasażerskiego (dwa motorowe wagoniki) i towarowego, tzn. parowozu z kilkoma wagonami drewna. Osobowy zdążał z Koszalina do Bobolic, towarowy w przeciwną stronę. Na miejscu zginął motorniczy pociągu osobowego. Dziewięciu pasażerów odniosło rany.
17 września 2001 r. w swoją ostatnią trasę wyjechał pociąg towarowy na lotnisko do Zegrza Pomorskiego, a 22 tego miesiąca ustało połączenie Świelino – Koszalin. Względy ekonomiczne doprowadziły do ostatecznego zamknięcia kolejki w październiku 2001 roku. Na szczęście w 2000 roku Stowarzyszeniu Przyjaciół Wąskotorówki udało się doprowadzić do wpisania ciuchci do rejestru zabytków, chroniąc ją w ten sposób przed kompletną rozbiórką. We wrześniu 2005 r. powstało nowe Towarzystwo Miłośników Koszalińskiej Wąskotorówki, które ma celu reaktywowanie kolejki na odcinku Koszalin – Świelino i wykorzystania jej do celów turystycznych. Młodzi, pełni entuzjazmu, poświęcenia i uporu ludzie, doprowadzili do ponownego uruchomienia kolejki. Na razie na odcinku Koszalin – Manowo. Bardzo zaawansowane są prace przy układaniu skradzionych torów do Rosnowa. Mają być ukończone w 2014 r. i tym samym nastąpi przedłużenie szlaku do wyjątkowo atrakcyjnych terenów rekreacyjnych (lasy, jeziora).
Kilkakrotnie miałem okazję ich odwiedzić i porozmawiać w lokomotywowni na Lechickiej. Początki były wyjątkowo trudne. Niestety, nie zachował ani jeden parowóz. Większość sprzętu po zamknięciu zezłomowano bądź wywieziono. Ten, który został, wymagał generalnego remontu. Podobnie sam budynek lokomotywowni. Do tego dochodził nie do końca uregulowany status prawny. Zastanawiam się tylko, dlaczego dopuszczono się tak znacznej dewastacji kolejki. Kto jest za to odpowiedzialny? Tak łatwo jest zniszczyć, ale jak trudno jest to później odbudować.
Dziś można śmiało powiedzieć, że wyszli na prostą. Wyremontowano lokomotywownię oraz kilka wagonów. Dokupiono m.in. lokomotywę spalinową, wagony motorowe i pasażerskie. Obecnie kolejka chociaż na krótkim odcinku przewozi pasażerów i jest atrakcją turystyczną regionu. W sezonie letnim prowadzi rozkładowe kursy w każda sobotę. Istnieje również możliwość uruchomienia pociągu na zamówienie przez cały rok. Organizowane są wyjazdy na grzyby, ogniska, wycieczki rowerowe.
Kiedy po 30. latach znów wybrałem się ciuchcią do Manowa, ściskało mnie w gardle. Nie mogłem uwierzyć. Niemożliwe stało się faktem. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto