Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koty nie zawsze spadają na cztery łapy – tragiczna historia małej kotki

Redakcja
Artykuł ten napisałam z dwóch powodów. Ku przestrodze wszystkim bezmyślnym posiadaczom kotów. Ku pamięci małej kotki, która straciła życie przez brak odpowiedzialności i brak wyobraźni jej opiekunów.

Był wtorek, przed godziną 10.00 rano. Usłyszałam miauczenie kota, wyjrzałam przez okno. Po drugiej stronie ulicy dojrzałam małego czarnego kociaka. Bez chwili namysłu wybiegłam z domu i zabrałam bezbronne zwierzę do siebie.
W trakcie karmienia, zauważyłam, że coś jest nie w porządku z tylną łapką, kotka trzymała ją podniesioną. Natychmiast udaliśmy się do lecznicy weterynaryjnej. Na miejscu, po zrobieniu prześwietlenia RTG, okazało się, że złamaniu z przemieszczeniem uległa kość udowa. Kotkę musiało bardzo boleć, bo przeraźliwie krzyczała. Dostała lek przeciwbólowy. Zapadła decyzja o operacji złamanej łapki. Kotka została w lecznicy.
Odebraliśmy ją po 4 dniach. Miało już być tylko lepiej, dbaliśmy, chuchaliśmy, kupiliśmy klatkę, aby kicia nie przemęczała łapki i nie chodziła za dużo. Wszystko na nic, jak się później okazało.
W niedzielę stan kici bardzo się pogorszył. Dostała ataku drgawek. Zawieźliśmy ją do lecznicy całodobowej. Tam się nią troskliwie i z pełnym poświęceniem zaopiekowano. Podawano leki, kroplówki, ogrzewano, bo była w hipotermii.
Walka o życie kici, nazwanej przez nas Sonią, trwała kilka dni. Kilka dni, z których każdy kolejny dawał nam nadzieję, że się uda. Niestety – życie jest okrutne. Kicia odeszła od nas.
W międzyczasie szukaliśmy ogłoszeń, czy ktoś kici nie szuka, bo wyglądała na kotkę domową, zadbaną. Bezskutecznie.
Dopiero dziesiątego dnia od znalezienia kotki, tuż po jej odejściu, syn wracając ze szkoły, zauważył na drzwiach kamienicy niedaleko naszego domu, ogłoszenie o poszukiwanej kotce (wcześniej na pewno go nie było, bo syn chodził tamtędy codziennie).
To była „nasza" Sonia. W ogłoszeniu podano wiele szczegółów, które idealnie zgadzały się z wyglądem kici, było też zdjęcie. Nie mieliśmy wątpliwości, że chodzi o kotkę, o którą tak wszyscy walczyliśmy. Przerażało w tym ogłoszeniu stwierdzenie, że kotka „chętnie chodziła po dachu", a budynek w którym mieszkała ze swoimi właścicielami na poddaszu, ma 3 piętra i spadzisty dach!
Po przeczytaniu tego zdania i po skontaktowaniu się z właścicielem, było niemal pewne, że kicia spadła z dachu i się połamała. Nie spadła na cztery łapy, jak mówi słynne powiedzenie. Spadła tak niefortunnie, że o mały włos nie zginęłaby na miejscu.
Malutka, ok. 5-6 miesięczna kotka, wypuszczana na „spacery" po dachu, bo „kot babci chodził tak 15 lat i nic mu się nie stało"! Przerażający brak myślenia i kolejny stereotyp, że koty dachowce, to koty, które chodzą po dachach i nic im nie jest.
Jestem wściekła, rozżalona, zasmucona, że przez głupotę ludzką (bo jak inaczej to nazwać?) zginęło niewinne zwierzątko, które miało przed sobą całe życie.
Ile jeszcze musi się wydarzyć takich nieszczęść, żeby ludzie poszli po rozum do głowy? Czy to zdarzenie spowoduje, że właściciel kici, gdy będzie miał następnego kota, zastanowi się zanim otworzy okno i pozwoli kotu wyjść na dach?
Mam wielką nadzieję, że tak będzie! Mam też nadzieję, że inni ludzie wyciągną wnioski z tej historii i już żaden kot nie zginie w taki sposób.
Polecam i zachęcam do zabezpieczania okien – niewiele kosztuje, a daje poczucie bezpieczeństwa:http://koty.opole.pl/osiatkowanie.php 

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto