Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysiek Zalewski: Umiem trochę śpiewać, ale muzyk ze mnie żaden [rozmowa]

MM Warszawa
MM Warszawa
Krzysztof "Zalef" Zalewski
Krzysztof "Zalef" Zalewski mat. prasowe
O artystycznej odwadze i końcu świata rozmawialiśmy z Krzysztofem "Zalefem" Zalewskim.

Krzysiek w 2003 roku wygrał drugą edycję polskiego Idola. Miał wtedy 19 lat. W 2004 roku na mocy wygranego kontraktu wydał debiutancki album zatytułowany "Pistolet". Od tego czasu jego kariera potoczyła się w najmniej spodziewanym dla lauratów talent show kierunku.

Grał z Katarzyną Nosowską w zespole HEY, później we Wrocławiu współtworzył z Damianem Pielką skład Japoto. W 2009 roku zadebiutował jako aktor na planie filmu "Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać" gdzie zagrał tytułową rolę Mieczysława "Roja" Dziemieszkiewicza.

Gra w zespole Muchy, a na wiosnę 2013 roku zaplanowana jest premiera jego nowego solowego albumu.

MM: Ostatni trudno Cię złapać. Na tę rozmowę ugadywaliśmy się od dwóch tygodni.

Krzysztof Zalewski: Raczej po prostu niefortunnie trafiałeś z terminami. Chociaż masz rację... trochę jeżdżę z Muchami, siedzę też w studiu, gdzie miksuję swoją płytę. Teraz mnie nie było bo kręciłem klip do nowego utworu.

MM: Klip już do własnego utworu, czy występy gościnne?

KZ: Dla siebie, dla siebie. Zobaczymy co z tego wyjdzie, na dniach ma być zmontowany.

MM: Spotykamy się w dekadę od Twojego zwycięstwa w Idolu. Jak na absolwentów talent show, to bardzo dobry wynik muzycznego żywota.

KZ: Czy ja wiem... większość z ludzi, którzy brali udział w tym programie dalej działa w sferze muzyki. Choć niewielu z nas miało szczęście tak spektakularnie poprowadzić swoją karierę jak np. Monika Brodka. Ale każdy z tych, których znam dalej żyje w tym muzycznym świecie.

MM: Czyli program jednak bardziej pomógł niż przeszkodził?

KZ: To na pewno. Ale trzeba pamiętać, że niezależne kto się w tym programie pojawiał, chciał wiązać swoje życie z muzyką.

MM: Ale Tobie udało się odkleić od siebie łatkę talentu z programu.

KZ: Trochę zszedłem z pierwszego planu, przyznaję.

fragment programu Poziom 2.0


MM. Dziś jesteś mocno związany z wrocławską sceną muzyczną. Jak do tego doszło, że akurat tam osiadłeś?

KZ:. Myślisz, że tak jestem kojarzony? Grałem z Hey-em, teraz gram z poznańskimi Muchami. Z Wrocławia mam swój skład, z którym mam nadzieję, będzie nam dane wyruszyć na wiosnę z własnym materiałem. No i nie mogę zapominać o wrocławskim studiu Marcina Borsa. A skąd się tu wziąłem? Przyjechałem dziewięć lat temu nagrać płytę u Marcina i tak zostałem.

MM: A Japoto? Przecież to krwisto-wrocławski skład. Czy po dobrym debiucie zamilkliście na zawsze?

KZ: Mam nadzieję, że Damian (red. Damian Pielka - twórca zespołu Japoto) zewrze szyki i uda się to reaktywować. Cały czas rozmawiamy o tym, żeby spróbować zagrać próbę w pełnym składzie. Z Japoto jest podobny problem jak z moim solowym projektem, nie możemy się medialnie przebić. A jest to najbardziej projekt Damiana, który jest fantastycznym muzykiem ale menedżerem żadnym. To nie jest żaden zarzut. Ciągle czekamy na kogoś, kto się weźmie za rozpromowanie tej marki i tej muzyki. Jeżeli w grudniu nie będzie końca świata, uratujemy świat na wiosnę.

MM: O Twoim dołączeniu do Much mówili już wszyscy członkowie zespołu. Jak to natomiast wyglądało z Twojej perspektywy?

KZ: Zagrałem wcześniej z chłopakami dwie trasy jako support ze swoim absolutnie solowym projektem. Wychodziłem na scenę z looperem, gitarą i śpiewałem sobie sam chórki. Natomiast z chłopakami znałem się już wcześniej. Spędziliśmy we Wrocławiu sporo czasu więc naturalną koleją rzeczy zbrataliśmy się. Wychodziłem gościnnie na scenę podczas ich występu, zabierałem Michałowi (red. Michał Wiraszko, lider Much) gitarę i grałem na dwóch, trzech numerach. Później wziąłem udział w nagraniu najnowszej płyty "chcecicospowiedziec", w maju tego roku przegrałem grać z Hey-em i okazało się, że mam więcej czasu. Poza tym Michał ze względu na jakiś wypadek z dzieciństwa ma problem z nadgarstkiem i nie tylko przez lenistwo granie nie idzie mu za dobrze. Okazało się, że kiedy grałem a on mógł skupić się wyłącznie na śpiewaniu zaczęło to nieźle "żreć". No i tak zostało.

MM: Masz szczęście do muzycznych kolaboracji. Kasia Nosowska, Marcin Bors, Damian Pielka. Teraz grasz z Muchami. Ładne CV sobie ułożyłeś.

KZ:
Teraz pozostaje mieć nadzieję, że zacznę wreszcie pracować na swoje nazwisko. Bo trzeba powiedzieć, że umiem trochę śpiewać natomiast muzyk ze mnie jest można powiedzieć - żaden. Radzę sobie na wszystkim ale nie jestem wirtuozem żadnego instrumentu.

fragment programu Poziom 2.0


MM: Jesteś już gotowy, żeby wyjść na swój "muzyczny front"?

KZ. Od zawsze jestem gotowy! Ta płyta też powstaje już kilka lat. Teraz, ze względu na zbliżający się koniec świata jest szansa wypłynąć. Trzeba spiąć cztery litery i przed grudniem się wyrobić. Myślę, że te utwory się obronią same, my na scenie też nie damy ciała. Mam nadzieję, że jak przejedziemy Polskę dwa razy wte i wewte to ktoś to łyknie.

MM: Kiedy więc pojawi się płyta Krzyśka "Zalefa" Zalewskiego?

KZ. Luty, marzec. Bankowo.

MM: I co na niej znajdziemy? Dla kogo będą to utwory?

KZ: Moje piosenki. A dla kogo? Nie mam pojęcia. Jestem za głupi, żeby takie rzeczy oceniać. Przecież mówić o muzyce, to jak tańczyć o architekturze.

Będzie to zbiór doświadczeń z kilku lat, w mniej lub bardziej zgrabny sposób przeniesiony na dźwięk i słowa. Piosenki takie.

MM: Mam wrażenie, że przez ostatnie dwa lata przeżywasz może nie ponowny, ale swój właściwy rozkwit muzyczny.

KZ: Przez ostatni rok nie napisałem żadnej piosenki. No, może tam jakieś do szuflady. Ale taki pełny, skończony utwór, który wszedł na płytę napisałem półtora roku temu.

A tak na poważnie, mam 28 lat, chyba każdy już przestaje być w tym wieku dzieckiem. Spojrzenie na świat mi się lekko zmieniło, mam nadzieję, że będzie to widać w muzyce.

MM: Dekadę temu nosiłeś długie pióra i śpiewałeś utwory Led Zeppelin. Dziś masz krótkie włosy i modne okulary na nosie. Jaki będzie Krzysiek Zalewski za kolejne dziesięć lat?

KZ: Wydam dwie, trzy płyty, do tego koncertówka i spadam do Stanów. Tam siedzę dekadę i wracam z tarczą. Potem zagram koncert na pogrzebie Krzysztofa Krawczyka i happy end.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto