Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Łoszewski: Wkurzają mnie koszule z krótkim rękawem [ROZMOWA NM]

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Irytują go koszule z krótkim rękawem, dresy i krótkie spodnie u mężczyzn.

Zobacz też: Erik Axl Sund: W Szwecji kobiety lubią czytać o przemocy [ROZMOWA NM]

Krzysztof Łoszewski to polski projektant mody, autor trzech książek o modzie. Na swoim koncie ma: "Dress Code", "Smart Casual. Męski styl" oraz "Od spódnicy do spodni. Historia mody męskiej". Ta ostatnia opisuje, jak zmieniała się męska moda na przestrzeni wieków, uwzględniając różne obszary kultury, m.in. muzykę i kinematografię.

Spotykamy się w kinie, dlatego chciałabym zapytać o najlepiej i najgorzej ubranych polskich aktorów.

Trudne pytanie. Najpierw powinniśmy powiedzieć co znaczy - najlepiej ubrany oraz kiedy i w jakich sytuacjach to ubranie jest traktowane jako tzw. - najlepsze. Każdy z nas ma inną skalę ocen i może się okazać, że to ja się mylę. Jedyne, co mnie irytuje, to pewna grupa aktorów i reżyserów, która przychodzi na galę rozdania Złotych Orłów w trampkach, dżinsach i T-shircie albo w koszulach wyrzuconych na wierzch. A do tego wszystkiego jeszcze w bejzbolówce na głowie. Tymczasem na sali siedzą panie w długich sukniach i mężczyźni w smokingach. Nie rozumiem co chcą tzw. wyluzowanym stylem zamanifestować. Co kontestują ? Moim zdaniem jest to brak respektu dla koleżanek i kolegów, a także dla telewidzów, którzy obserwując ceremonię wręczania nagród oddają hołd tym, którzy dostali je za swoją pracę. W Cannes czy na gali Oscarów nikt nie wpuściłby ich na scenę!

A przypomina sobie pan jakieś ekranowe wpadki?

W filmach wiele zależy od kostiumografów, a aktorzy nie są w nich prywatnie, grają role, kostium ma podkreślić charakter postaci, którą gra aktor.

Oczywiście, ale im też zdarza się popełniać błędy.

Kostiumografom? Pewnie tak, ale trudno mi sobie przypomnieć taką znaczącą wpadkę. Jeżeli się zdarzyły, to wina nie spoczywa tylko na kostiumografie, lecz również na reżyserze, to on w wielu kwestiach podejmuje decyzje.

Pan w swojej książce mówi o tym, jak ogromne znaczenie na modę miała muzyka jazzowa. A jakieś inspiracje z kinematografii? Przecież bardzo często jest tak, że podziwiamy aktorów znanych nam z dużego ekranu. Brad Pitt, Johnny Depp, Ryan Gosling, Jake Gyllenhaal... Chyba nie bez powodu?

W czasach kina niemego, później dźwiękowego film przede wszystkim był rozrywką. Widzowie szybko zaczęli naśladować styl ulubionych aktorek i aktorów. To dla nich projektowano piękne suknie i futra, garnitury, dwukolorowe buty i kapelusze. Byli w pewnym sensie autorytetem elegancji. Naśladowano Marlenę Dietrich, Cary Granta, kobiety kochały się w Rudolfie Valentino, a panowie, żeby im się podobać chcieli wyglądać tak jak on.

Teraz też tak jest. Czerpiemy wzorce od celebrytów. Gonimy za tym, na co często nas nie stać.

I tak, i nie. Myślę, że gwiazdy dużego ekranu nie mają dzisiaj już takiego wpływu jak kiedyś. W latach 70. takie filmy jak "Żądło", "Wielki Gatsby" czy "Bonnie and Clyde" opowiadające historie z okresu prohibicji i wielkiego kryzysu finansowego lat 20. i 30. wylansowały tzw. modę retro. Wcześniej był James Dean i Marlon Brando grający zbuntowanych młodych chłopaków w dżinsach , białych t-shirtach i czarnej skórzanej kurtce. Stali się prawdziwymi ikonami mody. Wszyscy mężczyźni chcieli wyglądać tak jak oni. A dzisiaj? Może nam się podobać Johnny Depp, ale czy współczesny mężczyzna będzie chciał tak jak on założyć rozdeptane buty, za duże spodnie i garnitur a la lata 30.? Niekoniecznie. Rozjaśnione włosy Brada Pitta nie tworzą nowego trendu. Natomiast kiedy Bruce Willis pod koniec lat 80. zgolił sobie włosy, to nagle okazało się, że łysy mężczyzna może być sexy. To oczywiście pomogło tym, którzy już w młodym wieku mieli problem z łysieniem. Potem ogolona głowa stała się symbolem subkultury dresów.

To kolejny temat, do którego odnosi się pan w swojej książce.

Styl ubierania wiąże się z przynależnością do określonej grupy społecznej, często subkultury. W tych grupach ważną rolę pełnią kody, które decydują jak powinniśmy się ubierać, żeby być zaakceptowanym. Hipsterzy to przecież grupa ludzi, która ma swój przez siebie wypracowany styl. Albo ci młodzi tzw. metroseksualni, w których niedawno jeszcze kochały się młode dziewczyny.

To co w takim razie liczy się najbardziej?

Chyba to, że trzeba mieć swój styl. Tak jak Andrzej Chyra czy Krzysztof Warlikowski. Naprawdę znacznie mniejszą rolę odgrywa to, czy coś jest modne czy nie.

Odejdźmy na chwilę od kinematografii. Pisze pan w swojej książce, że dzisiejszy atrybut męskości - spodnie - funkcjonuje zaledwie od dwustu lat. Może więc atrybutów męskości powinno się szukać w modzie gdzie indziej?

Męskość, przed wiekami, postrzegano zupełnie inaczej niż dzisiaj i jakiekolwiek porównania nie mają sensu. Jedwabne kolorowe pończochy, mnóstwo koronek zdobiących kaftany, kołnierze, mankiety koszul i spodni, kokardy, biżuteria, peruki i puder nie miały nic wspólnego z tzw. zniewieścieniem panów. Tak się ubierano. To był ich styl, nikt się temu nie dziwił. XIX wiek zaczyna się jedwabnymi pończochami, a kończy garniturem czyli marynarką, kamizelką i spodniami uszytymi z tej samej tkaniny. Zmienił się styl życia. Potrzebował już innego stroju. Garnitur czekał cierpliwie 50 lat aż go zaakceptowano. Jak wiemy doczekał się.

Ale są mężczyźni, o których bardzo często mówimy, że są zniewieściali. Skąd to się bierze?

Projektanci tworzą rzeczy inspirowane damską garderobą. Jean-Paul Gaultier w 1984 roku jako pierwszy pokazał na wybiegu modeli ubranych w spódnice. Nie w kwiatki i z lekkich tkanin, ale z ciężkiej wełny, z butami do harley'a davidsona i z czarną skórzaną kurtką. To kwestia stylizacji i tego jak młodzi mężczyźni sami siebie postrzegają. Niektórzy ubierają się ostentacyjnie dla prowokacji, szokowania swojego otoczenia, zwrócenia na siebie uwagi. To również swoista zabawa modą.

Ale letnie kolorowe spodnie w motyle już nie robią na nikim wrażenia.

Pani się to podoba?

Ależ skąd! Ale jest wielu mężczyzn, którzy takie spodnie zakładają i to nie tylko na plaży, ale w lecie, spacerując po mieście.

Mnie to irytuje. Mężczyźni zapominają, że jest coś takiego jak spodnie, a spodnie to długie spodnie, a nie krótkie majty do chodzenia po plaży! Len, bawełna to przecież naturalne włókna, które oddychają i pozwalają czuć się swobodnie w upalne dni w mieście.

Powiem więcej, niektórzy nie mają obaw, żeby przyjść w takich spodniach do pracy. Pana poprzednia książka dotyczyła dress code'u. Może także i w tym dress codzie mamy coraz więcej swobody?

Dress code się demokratyzuje. Ale są firmy, w których wymaga się znajomości zasad dress code'u. Nienaganny wizerunek pracownika firmy jest jej wizytówką. A to oznacza, że pracownicy są wiarygodni, można im zaufać. Kolejna ważna rzecz to higiena. Czasami prowadząc zajęcia z zasad dress code'u osoby zapraszające mnie proszą o przypomnienie, że należy się myć, zmieniać codziennie koszule i używać dezodorantu. Niestety prawdziwe.

Co pan myśli (proszę o szczerość) o kobietach, które częściej niż spódnicę czy sukienkę zakładają spodnie?

W XIX wieku, żeby otrzymać pozwolenie na noszenie spodni, kobiety musiały pójść do prefekta policji i wytłumaczyć się dlaczego właśnie tak chcą się ubierać. Potem już uprawiały sport, jeździły rowerem, grały w tenisa, ale nadal traktowano ich styl raczej jako prowokację niż rzeczywistą elegancję. W latach 50. spodnie zaczynają być popularne. Dwadzieścia lat później, dzięki Yves Saint Laurentowi, spodnie z żakietem już na zawsze znalazły się w damskiej garderobie.

Panu się to nie podoba?

Dlaczego? Przeciwnie, mnie się to podoba. Poza tym spodnie są tak wygodne, mnóstwo kobiet czuje się w nich swobodniej niż w spódnicy. Przestaliśmy się zastanawiać czy kobieta może czy nie powinna nosić spodni. Chyba, że znów jest to kwestia zasad dress code'u i pewnych bardzo formalnych zawodowych okoliczności.

Daleko nam do modnych Europejczyków?

W Polsce wciąż uczymy się bycia modnym i dbałości o ubiór. Polskie ulice zmieniają się. Przez prawie dwadzieścia lat mieszkałem w Belgii. Pod koniec lat 90. przyjechałem do Polski. Pytano mnie czy polskie ulice przypominają paryskie. Wtedy na pewno nie. Dziś jest już zupełnie inaczej. Ale wysokiej jakości ubranie to kwestia budżetu, dlatego coraz lepiej funkcjonują tzw. sieciówki. Jest w nich po prostu taniej. Ciekawie wyglądają ci dwaj starsi panowie grający w szachy przy stoliku obok, wyglądają jak z jakiejś sekwencji filmowej. Młode pokolenie mężczyzn wygląda zupełnie inaczej niż ich ojcowie. Ci młodzi świadomie ubierają się kolorowo, wiedzą dlaczego noszą wąskie spodnie bez skarpetek do skórzanych butów. Nie boją się krytyki, chcą się podobać swoim dziewczynom.

Co pana wkurza?

Za małe lub za duże garnitury albo koszule z krótkim rękawem. Proszę pamiętać, elegancka koszula to koszula z długim rękawem.

Ale koszule z krótkim rękawem nie są rzadkością.

Nie są, bo się sprzedają, są popularne i wygodne. Projektant musi wymyślić coś, co ludzie potem kupią. To ogromna machina. Trzeba kupić tkaninę, zrobić prototyp, wyprodukować, sprzedać. Moda bywa elegancka, jest w niej dużo kiczu i złego gustu. Co zrobić to się podoba. Kiedy Amerykanie postawili na wygodę, w sytuacjach tzw. formalnych czyli w takich, w których powinniśmy być w garniturze, pojawiły się luźne swetry i podarte jeansy. A trampki noszone do smokingu? Ważniejsza jest wygoda a nie moda, to teza Amerykanów z lat 70. Powoli styl dotarł do Europy i wreszcie do nas. Stąd koszule z krótkim rękawem, buty sportowe do garnituru i bejzbolówki na głowach w zamkniętych pomieszczeniach. Kiedyś nie do przyjęcia.

To znaczy, że daleko nam do mody z ulic Paryża?

Wciąż się uczymy i jest coraz lepiej. Kiedyś leciałem krajowymi liniami w Stanach Zjednoczonych i zobaczyłem dwóch mężczyzn w dresach. Pomyślałem sobie wówczas: "No proszę, to nie tylko my!". Amerykanie lubią sobie zjeść, więc zakładają luźne stroje, najczęściej właśnie zwykłe, plastikowe dresy.

Czy wiedza z zakresu historii mody może wpłynąć na sposób ubierania się?

Na pewno warto się nią interesować i dowiedzieć, jaki wpływ miała muzyka czy kino na sposób ubierania się w poszczególnych epokach. Jak ewoluował styl mężczyzn i to nie zawsze pod wpływem lansowanych przez projektantów trendów w modzie. Styl i ruch punk pod koniec lat 70. czy grunge na początku lat 90. wymyśliła ulica i muzycy grający rock'a.

Zresztą, przecież niejednokrotnie mówi się, że moda wraca.

Moda nigdy nie wraca zupełnie, wracają pewne elementy dawnego stylu. Przetworzone, dostosowane do tego co aktualnie się podoba, niby to samo a jednak nie. Na przykład nie wróciły szerokie poduszki w marynarkach, które przecież ładnie kształtowały męską sylwetkę. Do tego stopnia, że trudno było nam się z nimi rozstać. Taki odwrócony trójkąt czyli szerokie ramiona i wąska talia, idealna męska sylwetka, to rzadkość. W Polsce nawet młodzi mają problem z utrzymaniem formy. Szybko tyją, polska kuchnia jest dobra więc im służy.

Czyli zaleca pan częstsze wizyty na siłowni?

Tak, o ile to możliwe. Wszyscy dziś dużo pracujemy i rozumiem, że nie zawsze jest czas na wyjście z domu na fitness. Na pewno powinniśmy zwracać uwagę na to, co jemy.

Będzie kolejna książka?

Tak, na pewno. Proszę zauważyć, że w "Od spódnicy do spodni" nie ma mowy o modzie polskiej. Dlatego kolejną pozycję poświęcę właśnie jej.

Dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto