Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ks. Boniecki: o świętach i Janie Pawle II

MM Warszawa
MM Warszawa
Ks. Adam Boniecki, publicysta i redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego, zwraca uwagę na problemy z jakimi boryka się współczesny Kościół.

- Wczoraj [10 kwietnia - red.] był Wielki Piątek - dzień śmierci Jezusa. Za dwa dni będziemy przeżywać Jego zmartwychwstanie. O czym ksiądz Myśli w takiej chwili? O czym my powinniśmy pomyśleć?
- To są święta, które dotykają najważniejszej tajemnicy wiary. My, wierzący, powinniśmy postawić sobie pytanie, które Jezus postawił po Zmartwychwstaniu Piotrowi: Piotrze, czy miłujesz Mnie? To jest proste pytanie: Kim jest dla mnie Jezus Chrystus? Święta Wielkanocne kierują naszą uwagę w stronę umęczonego i Zmartwychwstałego Jezusa. Bez tego całe chrześcijaństwo się rozsypuje. Wszystko na tym się opiera. Można powiedzieć, że cała reszta jest bez sensu. Albo z sensem, ale tylko jakimś ludzkim, praktycznym. Święta są po to, aby o tym pomyśleć.

- A człowiek XXI wieku potrafi to zrobić?
- Człowiek XXI wieku nie różni się tak bardzo od człowieka z VIII, czy X wieku, czy nawet z początku chrześcijaństwa. Bo jest coś w nas, co można nazwać śladem Stwórcy. Jest w człowieku taka tęsknota za Bogiem i odpowiedź na to można znaleźć w Ewangelii. I doświadczeniem, takim eksperymentem, który sam przeżyłem wiele razy, jest spotkanie z ludźmi, którzy się przygotowują do chrztu świętego. Są to ludzie, którzy często przychodzą do Kościoła ze środowisk dalekich od tradycji chrześcijańskiej.

Z zachwytem patrzę, jak potrafią podejmować problemy, które dla teologów są trudne. Potrafią doskonale trafiać w sedno tego, co jest istotą wiary. To utwierdza mnie w tym, że tak jak w dniu Zielonych Świątek każdy słyszał Apostołów, mówiących w swoim języku, tak Ewangelia mówi językiem wszystkich wieków.

- Święta zbiegają się z czwartą rocznicą śmierci Jana Pawła II. Znów wspominaliśmy pontyfikat i życie Papieża Polaka. Czy o Ojcu Świętym powiedzieliśmy już wszystko?
- Człowiek zawsze do końca pozostanie tajemnicą. I nigdy nie można powiedzieć, żeśmy poznali, rozszyfrowali go do końca. Szczególnie, gdy mówimy o człowieku o takim bogactwie wewnętrznym jak Jan Paweł II. Książka, która niedawno się ukazała, a są to wspomnienia bardzo bliskich mu osób, pokazuje papieża Wojtyłę od strony ludzkiej, zupełnie nieznanej. Jego uczucia, bliskość z tymi ludźmi. Natomiast jest inne pytanie.

Czy my nie tracimy z oczu, tego co było istotnym przesłaniem tego człowieka, tego pontyfikatu. My często zachowujemy się jak w chińskim przysłowie "Pokaż imbecylowi słońce, a on patrzy na palec”. My patrzymy na Papieża, a nie bardzo umiemy spojrzeć na to, co on pokazywał. To był świadek wiary. I to jest klucz do zrozumienia Jana Pawła II. To był człowiek, który pokazał, że można żyć wiarą. On wskazywał na Chrystusa, na wszystko to, co jest przedmiotem naszej wiary. To było jego siłą.

- Za rok będzie piąta rocznica śmierci papieża, potem dziesiąta...
- Nie będziemy tak zawsze wspominać Papieża. Czas, nowe pokolenia, nowe postacie, nowe bodźce sprawią, że odejdzie do panteonu wielkich postaci, które dla jednych są bardzo bliskie, dla innych są tylko wielkie, ale dalekie. My jesteśmy pokoleniem, które znało Jana Pawła II, wzruszało się pożegnaniem z nim. To jest kawałek naszego życia. Ale tak nie będzie zawsze. Nie widzę w tym żadnej tragedii, ani żadnego nieszczęścia. Tak już jest.

- Dla wielu nieszczęściem jest to, że Jan Paweł II nie jest jeszcze błogosławionym.
- Jeśli ktoś tak bardzo do tego dąży, to pewnie jest mu to potrzebne. Ja nie dążę. Nie jest mi to do niczego potrzebne. Wprost przeciwnie, bo odczuwam pewne obawy. Jak ktoś jest nominowany do katalogu świętych, to jest tendencja, że zostaje wpisany w pewne schematy, w spis osób pozbawionych ludzkich cech. Potem trudno znaleźć tego człowieka, którego się znało.

To bardzo ładne, że ludzie, szczególnie Polacy, chcieliby tak uhonorować Polaka, wielkiego człowieka. Jak już nie żyje, to niech choć będzie w panteonie świętych. Ale Papież już jest święty. Jemu to nic nie doda. A co nam doda? Mnie osobiście nic, bo dla mnie jest człowiekiem świętym, którego spotkałem, który jest moim przyjacielem, orędownikiem.

- A jak polski Kościół radzi sobie bez Ojca Świętego?
- Wydaje mi się, że Papież był nam dany przez Opatrzność na okres dojrzewania do wolności i zderzenia z cywilizacją Zachodu. Ten proces był często równoczesny z odrzuceniem wiary, z pogardzaniem wiarą. Taka postawa przekonywania siebie do laickiej wizji świata. W Polsce chyba tak nigdy nie było. Bo przeszkadzał w tym ten Świadek Wiary, którego wszyscy szanowali. Trudno kpić z czegoś, co było ważne dla Jana Pawła II. Jego obecność sprawiła, żeśmy ten zakręt szczęśliwie przeżyli. Teraz jesteśmy dorośli. I sami musimy sobie radzić z "nieszczęsnym” darem wolności. Uczymy się tej wolności, uczymy się być dorośli. Jak to nam wychodzi, to każdy widzi.

- Kościół w Polsce przeżywał ostatnio wybór przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Mamy reelekcję apb. Józefa Michalika. Spodziewał się ksiądz takiego wyboru?
- Ks. arcybiskup Michalik był bardzo bliski Janowi Pawłowi II. Papież zawsze mówił do niego Józiu. I może to też skłoniło biskupów do wybrania go. Ale moim zdaniem nie jest to jakaś sprawa wyjątkowo ważna dla Kościoła w Polsce. Przewodniczący Konferencji nie jest szefem biskupów. To jest koordynator pracy Episkopatu. Więc nie robiłbym z tego jakiegoś wielkiego wydarzenia.

- Ale cała Polska bardzo czekała na ten wybór. Szum medialny był olbrzymi.
- Nawet przypominał konklawe. Żartowałem sobie w ‘Tygodniku Powszechnym”, że ludzie czekali na ukazanie się białego dymu. Ale to raczej była taka pasja robienia medialnych faktów, która nas nakręca.

- Czy tylko medialny jest też podział Kościoła na łagiewnicki i toruński?
- Pomijając, czy to łagiewnicki, czy toruński nie można udawać, że się nie widzi wyraźnej polaryzacji. Że jest jedna tendencja, która w moim przekonaniu jest efektem lęku przed światem, przed konfrontacją z Europą, przed zmianami cywilizacyjnymi, które następują. I to jest takie obronne okopywanie się. Druga tendencja przyjmuje ten czas, dany nam przez Opatrzność jako wyzwanie, do którego trzeba iść z Ewangelią, uczyć w języku, jakim ten świat mówi.

Oczywiście po jednej i po drugiej stronie są przesadne rozmaite zachowania, czy słowa. Przykro, kiedy te dwa ekstremy zaczynają się atakować, odmawiać sobie dobrych intencji, dobrej wiary, dyskwalifikować ludzi, którzy inaczej rozumieją misję Kościoła. To jest fatalne. W Kościele jest miejsce na rozmaity sposób przeżywania łączności z Bogiem.

- A księdzu bliżej do tej drugiej tendencji?
- Ja jestem księdzem Kościoła katolickiego. I do żadnych grup nie mam zamiaru się zbliżać, ani z nimi identyfikować. Kieruję się swoim sumieniem, nauką Kościoła. Nie żyję w lęku. Żyję w radości w tym Kościele, bo jest Ewangelia, bo jest wolność. Myślę, że to znajduje wyraz w piśmie, którego jestem redaktorem. Tu można znaleźć moje credo. Jestem wdzięczny Kościołowi, że godzi się na to, że pismo "Tygodnik Powszechny” jest w tytule katolickie. I choć niektórzy chcieliby odmówić prawa do tego tytułu, to władze Kościelne takiego kroku nie uczyniły. Bo jest zrozumienie, że w Domu Pana jest mieszkań wiele.

- Pojawiały się komentarze, że wybór abp. Michalika to nic innego jak szukanie środka między Kościołem toruńskim a łagiewnickim.
- Ja swoją opinię o abp. Michaliku wyraziłem na łamach "Tygodnika Powszechnego” i tam odsyłam. Napisałem, że nie zawsze będzie łatwo. Że arcybiskup przemyski ma klarowną wizję świata, Kościoła i wzajemnych między tymi rzeczywistościami relacji. Nie kryje, że "Tygodnik Powszechny” uważa za szkodliwy, a jako ideał katolickich mediów wskazuje Radio Maryja i tygodnik "Niedziela”. Poglądy w sprawie lustracji wyjaśniał zaraz po wyborze dziennikarzom.

Konkluzja wywodu brzmiała mniej więcej tak, że lustracja księży niczemu dobremu nie służy. Nie ma obowiązku dzielenia z Przewodniczącym jego poglądów, których zresztą on sam nie narzuca. Będzie banałem stwierdzenie, że Kościół w Polsce stoi dziś w obliczu trudnych wyzwań.

- Aborcja, eutanazja, in vitro...
- Kościół przez całe wieki musiał się opierać różnym prądom, falom. I zawsze będzie bronił życia, będzie bronił niewinnych, prawa człowieka do naturalnej śmierci, do szacunku dla poczęcia życia ludzkiego. Zresztą, gdy się dokładnie zbada te sprawy to tylko w medialnym ujęciu są takie proste. Choćby in vitro. Niby takie proste, ciach, prach, jest nasionko i wszystko będzie dobrze. Ale są wątpliwości, na które do tej pory nikt nie odpowiedział.

Stanowisko Kościoła przynajmniej w sprawie in vitro jest dowodem niesłychanej mądrości i odpowiedzialności, choć jest tak wielki nacisk zainteresowanych środowisk. Oczywiście nad tymi sprawami trzeba się pochylić, ale nie może być tak, że jest wszystko jedno.

- Dziękuję.

Źródło:
Ks. Adam Boniecki: - W domu Pana jest mieszkań wiele...
Gazeta Lubuska

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto