MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ksiądz na Harleyu

Irena Łaszyn
fot. Grzegorz Mehring
fot. Grzegorz Mehring
Najpierw święcili sprzęt w Wielką Sobotę, razem z wielkanocnymi pokarmami. Ktoś nazwał imprezę jajcarnią i tak zostało. Na otwarcie sezonu motocyklowego w Sobowidzu, 40 km od Gdańska, stawili się bikerzy z całej Polski.

Najpierw święcili sprzęt w Wielką Sobotę, razem z wielkanocnymi pokarmami. Ktoś nazwał imprezę jajcarnią i tak zostało. Na otwarcie sezonu motocyklowego w Sobowidzu, 40 km od Gdańska, stawili się bikerzy z całej Polski.

Superbike, choppery, cruisery, enduro. Wypasiony sprzęt światowych marek i sfatygowane motorynki, wielkie quady i niepozorne skutery. Zajeżdżają na plac przed kościołem, ustawiają się rufą do płotu, tak jak Maślak nakazał. Jest ich coraz więcej i więcej, przed jedenastą szpilki nie wciśniesz. Ryk motorów zagłusza rozmowy i nawoływania przez mikrofon.
- Rudaaa! – drze się gościu w czarnej skórze. – Znowu palisz gumy, chuliganie?
Ruda to Kasia z Gdyni, lat 46, za sterami od lat czterech. Ma hondę CBF 600 i mnóstwo kumpli, przez których połknęła bakcyla. Bikerzy wiedzą, że motocykl to straszna zaraza, niekiedy wystarczą dwie jazdy, by stracić głowę. Ale Ruda nie jeździ po bandzie, rzadko odkręca gwint, a gum to na pewno nie pali.
- Ja nawet nie wiem, jak to się robi – wyznaje. – Ci wariaci zmyślają.

Pierwszy wariat to Andrzej, ksywa Nowator, który ma 58 lat, wielką posturę, kowbojski kapelusz i czasami zamienia się w św. Mikołaja. Na dwóch kółkach, rzecz jasna, bo jest absolutnie stuknięty na punkcie motocykli.
- Gdy miałem się żenić, matka dała mi na obrączki – opowiada. – Ja za te pieniądze kupiłem pierwszy motor. No i potem musiałem kombinować.
Jak to czynił, nie zdradza. Ale żonę – ma.

Drugi wariat to Pan Wojtek, przez duże P, bo to ksywa, a nie nadwrażliwość na formy grzecznościowe. Ma siwe włosy i hondę gold wing, czyli złote skrzydło. To motocykl turystyczny, symbol luksusu. Ten sam od 23 lat, Pan Wojtek wie przecież, co dobre.
Ktoś sobie znowu dworuje z Rudej, a raczej z jej hondy CBF, określanej jako Całkowity Brak Fantazji. To niesprawiedliwe, bo maszyna wygląda imponująco, ma 202 kilo, 4-suwowy silnik, 6-biegową skrzynię biegów, 41-milimetrowy widelec teleskopowy i słuszną cenę, bo nowa kosztuje prawie 30 tys. zł. A Ruda na niej wygląda jeszcze bardziej imponująco.

Czarna papa i ornat

Na kościelnej wieży biją dzwony, zagłuszają ryk motorów i towarzyskie przekomarzania.
Czarno wokół, jak okiem sięgnąć, bo wszyscy w papach, obowiązkowych skórzanych uniformach i glanach. Tylko kaski mienią się kolorami, niektóre maszyny i włosy dziewczyn.
Księdza Krzysztofa Masiulanisa, zwanego Maślakiem, proboszcza parafii Przemienienia Pańskiego w Sobowidzu można rozpoznać jedynie po koloratce. Skóra z góry do dołu, błysk w oku, mikrofon w ręce.
- Przybij piątkę! – wrzeszczy do niego olbrzym w papie.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – dyga jasnowłosa dziewczynka.

Ksiądz Krzysztof wita, pozdrawia, instruuje. Przypomina o deseczkach pod stopki boczne, bo przed kościołem grunt mokry, motocykl może się wywrócić. Jego yamaha drag star stoi obok, śliczna i wypucowana. Zaraz po mszy na nią wsiądzie, by zabrać towarzystwo na spacer - tak to trzeba określić, skoro obowiązuje jazda 30 km/h - po granicach dekanatu, ale teraz ma inne zadania.
- O, Jezu! - starsza pani staje przed księdzem jak wryta. – To kto dziś odprawi mszę?
- Ja odprawię – uspokaja proboszcz. – Zaraz założę ornat.

Jest 13 kwietnia, IV Niedziela Wielkanocna, niedziela Dobrego Pasterza.
Najpierw chrzest trzymiesięcznej Kai, której rodzice są miłośnikami jednośladów, więc przywieźli ją tu aż z Gdańska. Samochodem jednak, a nie motocyklem, bo motor sprzedali cztery lata temu, gdy urodziła się najstarsza z trzech córek, Romcia, chora na cukrzycę. Na pompę insulinową składali się przyjaciele i całkiem obcy ludzie, głównie motocykliści, bo bikerzy to jedna wielka rodzina.

Ksiądz Krzysztof chrzci bikerom dzieci, błogosławi na nową drogę życia i odprowadza na cmentarz, gdy giną w wypadku. W tym roku miał już dwa pogrzeby, jeden w Trójmieście, drugi – w stolicy. Ten z Warszawy, to redaktor „Świata Motocykli”, lat 45, księdza imiennik i rówieśnik, który wyjechał testować sprzęt do RPA i tam spotkał śmierć.

Oczywiście, że motocykliści giną na drogach, tak jak giną inni użytkownicy szos. Ale to nieprawda, że to głównie małolaty z małym rozumkiem, dawcy narządów, którzy jeżdżą nieodpowiedzialnie. Większość przestrzega przepisów, wykazuje roztropność. O roztropność wszystkich użytkowników dróg ksiądz Krzysztof się modli.

Protestuje, gdy nazywają go duszpasterzem zmotoryzowanych.
- Ja po prostu jeżdżę – mówi. – A ponieważ jestem też księdzem, błogosławię sprzęt na otwarcie sezonu. Motocykliści, to ludzie wolni, z ogromnym poczuciem wewnętrznej swobody. Zorganizowanie im odgórnie duszpasterstwa byłoby pomyłką. Jeśli poczują się dobrze w jakimś miejscu i towarzystwie, sami wrócą.

Motoklechów, czyli księży-motocyklistów jest w diecezji gdańskiej przynajmniej ośmiu. Najstarszy, ojciec Józef Wilczyński, ma 80 lat. Ksiądz Krzysztof tłumaczy, że kiedyś, gdy motocykle były bardziej dostępne niż samochody, księża wozili – na tych swoich SHL i WSK - Pana Jezusa z konieczności. Teraz jeżdżą, bo mają takie hobby.
- Motocykl, to radość życia, emocje, smak przygody i włóczęgostwa - uważa. - Gdy nawijasz asfalt na koła, a wiatr smaga ci twarz, odczuwasz zachwyt dla żywej fizyki. Zachwycasz się tym, co cię otacza i Tym, który to dał. Modlisz się. Idę o zakład, że większość motocyklistów, to osoby bardziej kontemplatywne niż reszta społeczeństwa. Bardziej wchodzące w siebie, odważniej robiące rachunek sumienia. Może nie czują się specjalnie pobożni, ale wiedzą o sobie więcej niż inni, bo mają czas w siebie zajrzeć.

Szanuj anioła swego

Ksiądz Krzysztof Masiulanis po raz pierwszy wsiadł na motocykl w Nowym Jorku, w roku 1993, gdy pojechał zastąpić tamtejszego proboszcza.
- Wcześniej nawet skutera nie znałem – opowiada. – I nagle zacząłem jeździć harleyem po wyludnionym Manhattanie. W weekendy, gdy ulice stają się niemal puste, bo 6 milionów osób z innych dzielnic nie przyjeżdża do pracy, a większość z 2 mln stałych mieszkańców wyspy ucieka poza miasto. Połknąłem bakcyla. Gdy wróciłem do Włoch, gdzie wówczas studiowałem, zrobiłem prawo jazdy i kupiłem aprilię 125, red rose, czyli czerwoną różyczkę. Takim malutkim motocyklem jeździłem na uniwerek ze wsi, w której pomagałem proboszczowi.

W tej włoskiej wsi odbywały się coroczne święcenia motocykli. Nazywało się to Dzień Centaura.
Księdzu Krzysztofowi tak się impreza spodobała, że pomysł przywiózł do Polski. Przy Duszpasterstwie Akademickim stworzył Christian Centaur Chapter Poland, a więc taki raczej nieformalny Klub Centaurów Chrześcijańskich, a w Wielką Sobotę, razem z pokarmami wielkanocnymi – najpierw w Sopocie, potem w Katedrze Oliwskiej - zaczął święcić sprzęt i bikerów. Stąd slangowa nazwa, której nie lubi: jajcarnia. Z czasem święcenie przenieśli na czwartą niedzielę Wielkiego Postu, na niedzielę laetare, która już w samej łacińskiej nazwie zaprasza do radości i cieszenia się. Była to też zwykle pierwsza niedziela wiosny. W tym roku jednak Wielkanoc przypadała bardzo wcześnie, jeszcze wcześniej – czwarta niedziela postu, przełożyli więc wszystko na 13 kwietnia.
- Święcenie pomaga?
- Na pewno nie działa jak magia. Ale w jakiś sposób zobowiązuje, by swego Anioła Stróża nie wystawiać na próbę.

Parafia w Sobowidzu malutka, raptem 2 tysiące dusz, a plac przed kościołem wypełniony, droga zajęta po horyzont. Pojazdy trudno zliczyć. Jest ich kilkaset? Kilka tysięcy? Motocykliści przyjechali z Trójmiasta i Kaszub, z Warszawy i Wielkopolski. A Dariusz Kornobis – prosto z Walii. Ponad 30 godzin w siodle non stop.
- Znam Maślaka z poprzednich jajcarni – wyjaśnia tę determinację. – Nie mogłem odpuścić.
Kawasaki kupił na Wyspach, tam też na motocykl zarobił, w fabryce okien.

Łukasz Dykier z Kórnika pod Poznaniem, który zrobił 340 km, jest prawnikiem. Ma 32 lata, żonę, dwoje dzieci i motocykl angielski Triumph.
- To marka bardzo historyczna, która na początku lat 90. powstała jak Felix z popiołów – tłumaczy - Mój pojazd jest praktycznie kopią z lat 60., tyle że naszpikowany nowoczesną elektroniką. Mam go od dwóch lat.

Łukasz uważa, że motocykl to zabawa dla ludzi z poukładanymi klepkami. On jeździ od dziesięciu lat, zrobił ponad 65 tysięcy, a miał tylko dwie niegroźne wywrotki.
- Trzeba przewidywać zachowania innych kierowców, stosować zasadę ograniczonego zaufania i mieć oczy dokoła głowy – wylicza. - To nieprawda, że przyjemność rośnie wraz z szybkością. Dla mnie przyjemnością nie jest szalona jazda, ale pokonywanie zakrętów z prędkością 60-70 km/h.
Jajcarz, który na takich imprezach bywa i trochę się nasłucha, traktuje zwykle motocykl z większym respektem niż dawca, który pędzi na złamanie karku lub staje na gumie.
Antoni Nowaczyński z Gołębiewa, lat 66, też miał kiedyś motor: jawę 250. Kupił ją w 1962, a sprzedał cztery lata temu, za bezcen.
- Na kursie mi mówili: Uważaj, bo samochód to ma zderzak, a w motocyklu zderzakiem jest twoja głowa.

Ksiądz wędruje między pojazdami, macha kropidłem. Ktoś się żegna, ktoś zasłania.
- Ale skwierczy! – zauważa Paweł z Gdyni, gdy krople wody padają na Rudą i jej hondę CBF.
Paweł, ksywa Nieludzki Doktor, jest lekarzem weterynarii.

Teraz Agnieszka i Marcin Gancnerowie, na suzuki DR 650. On pływa, ona jest nauczycielką, mieszkają w Giemlicach. Właśnie zaczynają swój drugi sezon, na razie zrobili 1000 kilometrów, ale tego lata chcą ten wynik podwoić lub potroić. Może ruszą do Szwecji?
Marta Sędzielewska z Gdańska Przymorza wskazuje na enduro.
- To mój nowy motocykl, pierwszy raz na nim jechałam, choć kupiłam w listopadzie! – wykrzykuje. - Przedtem miałam choppera, zrobiłam na nim 45 tysięcy kilometrów. Zwiedzałam Włochy, Andorę, Sardynię. Razem z Maślakiem i innymi kumplami. Bo nas bardziej pasjonuje turystyka niż kręcenie się po mieście. Już pięć lat jeżdżę. To zaraźliwe, gdy się ma kolegów motocyklistów.
- Buziaka daj! – domaga się Pan Wojtek z Gdyni.

Bartosz Szwemiński, który – jak mówi - w listopadzie skończy 14 lat, mieszka w Sobowidzu. Ma motor terenowy Cross 125, za 2300 zł, razem z przesyłką. Prawa jazdy na razie nie ma, ale on na ulice nie wyjeżdża, porusza się po polach.
- Najbardziej podobają się mi ścigacze – rozmarza się. – O, takiego czarnego chciałbym mieć, hondę albo yamahę.
Ta yamaha, zamiast przedniego zawieszenia na widelcu teleskopowym, ma jednostronny wahacz. Taka ciekawostka.

Ksiądz święci yamahy i choppery, quady i motorynki. Bikera w niemieckim hełmie i jajcarza z maską na twarzy.
- Jest nieprawdopodobny – zachwyca się Anna Sosnowska, nauczycielka z Sobowidza. – Gdy tu parę miesięcy temu przyszedł, rozruszał dzieci i dorosłych. Nas zachęcił do wydawania parafialnej gazetki, mieszkańcom Gołębiewa zorganizował transport, by mogli dojeżdżać na niedzielne msze.

Maślak potrafi też inne rzeczy. Gra na gitarze i klawiszach, mówi po włosku i angielsku, ma prawo jazdy na autobus, jest harcmistrzem w ZHR i zastępcą dyrektora wydziału katechetycznego w kurii.
- Co ksiądz robi w Sobowidzu?
- Służę ludziom. Tu jest mały raj, z dala od komunikacyjnych szlaków. A ja po to zostałem księdzem, żeby mieć swoją wspólnotę. Żeby mieć gdzie serce przyłożyć.

W kolejną niedzielę – otwarcie sezonu na Jasnej Górze. Pojedzie niemal cała Polska. Wybiera się Ruda, Pan Wojtek, Nowator i Nieludzki Doktor. Maślak nie jedzie, bo ma duszpasterskie obowiązki, a nie ma pomocnika.
Ale po mszy pewnie wsiądzie na swoją yamahę. Może pogna na górkę między Klępinami a Ulkowymi, zwaną Tajwanem? Może pokręci się po kociewskich bezdrożach? Pomodli się. Różaniec na motocyklu nawiązuje do rytmów spotykanych w naturze. I do rytmu silnika.

Słowniczek motocyklisty
* biker – motocyklista (od ang. bike, czyli motocykl)
* dawca – motocyklista jeżdżący nieodpowiedzialnie
* guma lub laczek - opona
* iść po bandzie – jazda na krawędzi ryzyka
* juki - sakwy
* łykać – wyprzedzać
* odkręcić gwint – dodać gazu
* palić gumę – szybkie zużycie tylnej opony z powodu jazdy w miejscu
* papa – skóra motocyklowa
* plecaczek - pasażer
* skarpeta – kominiarka pod kask
* skorupa lub szyszka – kask
* stawać na gumie – jazda na jednym, zwykle tylnym, kole

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto