Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Ksiuty w olejandrach", prostytutki i przekręty. Ciemna strona przedwojennej Warszawy we wspomnieniach taksówkarza

Wojciech Rodak
Wojciech Rodak
W połowie lat 20. praca taksówkarza była niezwykle intratnym zajęciem. Jak podaje Sękowski, miesięczne zarobki taksówkarzy mogły sięgać ok. 800 zł, czyli nawet osiem razy tyle co robotnik budowlany. Nic więc dziwnego, że on także postanowił kształcić się w tym fachu. Oczywiście nie uczył się w żadnej szkole jazdy, bo takowe wówczas nie istniały, ale... jeżdżąc z zaprzyjaźnionym instruktorem-taksówkarzem na jego taryfie. Naturalnie z pasażerami – żeby nie było pustych przebiegów.

Egzamin składał się z trzech etapów. Najpierw trzeba było wykazać się znajomością budowy samochodów przed odpowiednim inżynierem. Potem zdać egzamin z przepisów drogowych (odpytywał zawsze policjant). A następnie zaliczyć „jazdy” z urzędnikiem z Urzędu Ruchu Kołowego. Sękowski otrzymał prawo jazdy z numerem 1243

(Na zdjęciu: Mężczyzna palący fajkę za kierownicą warszawskiej taksówki ze zwijanym brezentowym dachem nad miejscem kierowcy i z kabiną pasażerską wyposażoną w radioodbiornik ze słuchawkami. Widoczny klakson oraz boczne lampy elektryczne oświetlające taksówkę)
W połowie lat 20. praca taksówkarza była niezwykle intratnym zajęciem. Jak podaje Sękowski, miesięczne zarobki taksówkarzy mogły sięgać ok. 800 zł, czyli nawet osiem razy tyle co robotnik budowlany. Nic więc dziwnego, że on także postanowił kształcić się w tym fachu. Oczywiście nie uczył się w żadnej szkole jazdy, bo takowe wówczas nie istniały, ale... jeżdżąc z zaprzyjaźnionym instruktorem-taksówkarzem na jego taryfie. Naturalnie z pasażerami – żeby nie było pustych przebiegów. Egzamin składał się z trzech etapów. Najpierw trzeba było wykazać się znajomością budowy samochodów przed odpowiednim inżynierem. Potem zdać egzamin z przepisów drogowych (odpytywał zawsze policjant). A następnie zaliczyć „jazdy” z urzędnikiem z Urzędu Ruchu Kołowego. Sękowski otrzymał prawo jazdy z numerem 1243 (Na zdjęciu: Mężczyzna palący fajkę za kierownicą warszawskiej taksówki ze zwijanym brezentowym dachem nad miejscem kierowcy i z kabiną pasażerską wyposażoną w radioodbiornik ze słuchawkami. Widoczny klakson oraz boczne lampy elektryczne oświetlające taksówkę) NAC
Kto lepiej zna wstydliwe i mroczne tajemnice miasta od taksówkarza? Oto wyimki wspomnień Mariana Sękowskiego, który w przedwojennej Warszawie przeszło 10 lat jeździł „na taryfie”. Poniżej dalsza część artykułu.

"Ksiuty w olejandrach", prostytutki i przekręty. Ciemna strona przedwojennej Warszawy

Marian Sękowski przyszedł na świat w Warszawie 2 lipca 1902 r. Jego ojciec był kierowcą tramwaju konnego, a matka prowadziła sklep spożywczy. Niestety w czasie pierwszej wojny światowej oboje zmarli. Sękowski w 1917 r. zakończył swoją edukację na poziomie gimnazjum. W latach 1922-25 służył w wojsku, jako mechanik w lotnictwie (jednostka w Toruniu).

Poznaj tajemnice przedwojennej Warszawy

W połowie lat 20. praca taksówkarza była niezwykle intratnym zajęciem. Jak podaje Sękowski, miesięczne zarobki taksówkarzy mogły sięgać ok. 800 zł, czyli nawet osiem razy tyle co robotnik budowlany. Nic więc dziwnego, że on także postanowił kształcić się w tym fachu. Oczywiście nie uczył się w żadnej szkole jazdy, bo takowe wówczas nie istniały, ale... jeżdżąc z zaprzyjaźnionym instruktorem-taksówkarzem na jego taryfie. Naturalnie z pasażerami – żeby nie było pustych przebiegów.

Egzamin składał się z trzech etapów. Najpierw trzeba było wykazać się znajomością budowy samochodów przed odpowiednim inżynierem. Potem zdać egzamin z przepisów drogowych (odpytywał zawsze policjant). A następnie zaliczyć „jazdy” z urzędnikiem z Urzędu Ruchu Kołowego. Sękowski otrzymał prawo jazdy z numerem 1243

(Na zdjęciu: Mężczyzna palący fajkę za kierownicą warszawskiej taksówki ze zwijanym brezentowym dachem nad miejscem kierowcy i z kabiną pasażerską wyposażoną w radioodbiornik ze słuchawkami. Widoczny klakson oraz boczne lampy elektryczne oświetlające taksówkę)

"Ksiuty w olejandrach", prostytutki i przekręty. Ciemna stro...

Po zwolnieniu z armii wrócił do rodzinnej Warszawy. Parał się różnymi zajęciami. Był murarzem na budowie, mechanikiem, a w końcu gdzieś w 1925 r. zdał prawo jazdy i zaczął jeździć na taksówkach. Fach „taryfiarza” wykonywał z przerwami do 1936 r., gdy został kierowcą w Instytucie Badań Technicznych Lotnictwa na Okęciu.

Wojnę, wraz z rodziną (miał troje dzieci), przetrwał pod Sulejowem, pracując jako leśniczy. Tuż po 1945 r. mieszkał w Koszalinie i Szczecinie, po czym w 1951 r. wrócił z żoną Warszawy. Swoje wspomnienia pt. „Pamiętnik warszawskiego taksówkarza”, których fragmenty tutaj przytoczymy, opublikował w 1979 r. Jego dalsze losy są nieznane.

Pozostawiona przez niego książka barwnie odmalowuje życie codzienne w przedwojennej Warszawie. Ze szczególnym uwzględnieniem taksówkarzy i... życia erotycznego mieszkańców stolicy. W obszernych opisach miłosnych przygód Sękowski nie pomija także siebie. Oto kilka fragmentów z jego wspomnień. KLIKNIJ W GALERIĘ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto