- Dostałem cios tonfą po nogach, a następnie w głowę, po czym straciłem przytomność - opowiada Michał Mentrycki. - Odzyskałem ją przy opatrywaniu.
19-letni Michał pokazuje ranę, na którą założono sześć szwów.
- Uderzył mnie ochroniarz Kobry - mówi z przekonaniem.
Awantura miała miejsce w niedzielę, podczas festynu w podłódzkich Byszewach. Ochraniało ją siedmiu specjalistów z Koncesjonowanego Biura Ochrony Mienia i Osób "Kobra". Przed północą większość uczestników zaczęła kierować się do domu.
- Ochroniarze od dłuższego czasu zachowywali się prowokująco - opowiada Maciej Mentrycki, brat Michała. - Gdy wychodziliśmy z festynu, zobaczyłem, jak jeden z ochroniarzy szarpie jakiegoś chłopaka, który był podpity. Podszedłem i powiedziałem mu, że ochroniarz nie ma prawa go dotknąć. I wtedy on zaczął szarpać mnie.
- Podbiegłem do nich krzycząc, żeby ochroniarz nie bił brata - kontynuuje opowieść Michał. - Wtedy dostałem tonfą.
Michał miał szczęście, że ochrona wezwała pogotowie do osoby, która dostała pijackich drgawek. Dzięki temu 19-latek został błyskawicznie opatrzony i zabrany do szpitala w Brzezinach. Dopiero później trafił do szpitala im. Sonnenberga w Łodzi, gdzie do czwartku przebywał na obserwacji neurologicznej. W środę miał tomografię głowy. Lekarze są dobrej myśli. Uszkodzenie mózgu jest mało prawdopodobne.
Adam Mentrycki, ojciec pokrzywdzonego, chciał wyjaśnić, jak doszło do uszkodzenia głowy syna.
- Rozmawiałem z wójtem, organizatorami festynu i przedstawicielem Kobry - opowiada. - Gdy powiedziałem, że argumenty Kobry do mnie nie trafiają, zaczęli mnie szantażować, że też złożą doniesienie. A ja zrobiłem to wcześniej. Nie chcę, żeby Kobra miała kłopoty, nie mam żadnych roszczeń, pragnę tylko, żeby ochroniarz, który nieprawidłowo użył pałki, przestał z nią chodzić. Może sprawdzi się w innym zawodzie, bo w tym może skrzywdzić kolejne osoby. Złożyłem doniesienie do prokuratury.
Zupełnie inaczej wersję niedzielnych wydarzeń przedstawiają szefowie Kobry.
- Około 20 pijanych uczestników festynu zaczęło się awanturować - mówi Andrzej Szczyszek z Kobry. - Chcieli się sprawdzić z ochroniarzami. Rzucili się na ochroniarzy. Byli w przewadze. Dlatego jeden z pracowników użył tonfy, uderzając agresywnego młodzieńca, ale tylko w nogi. Może ktoś inny spowodował tę ranę?
Janusz Rzeźnik, właściciel Kobry, zrobił wewnętrzne śledztwo. Rozmawiał z każdym ochroniarzem, który był na festynie. I ma swoje własne wnioski w tej sprawie.
- Na tej podstawie doszedłem do wniosku, że mój pracownik nie uderzył 19-latka w głowę - mówi Janusz Rzeźnik. - Osoba, którą wskazują jako sprawcę, jest mistrzem w posługiwaniu się tonfą. Uderzyć w głowę mógłby tylko ktoś mało obeznany z tą bronią. Mam zaufanie do tego pracownika. Jest po trzyletniej szkole ochrony II stopnia. Pracuje 4 lata i nigdy nie nadużył zaufania. Nie wierzę, że ryzykował utratę pracy, machając pałką gdzie popadnie, dlatego złożyłem w prokuraturze doniesienie o czynnej napaści na pracownika ochrony.
Zastrzeż PESEL - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?