Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kucharski: Polscy piłkarze nie są przepłacani. To jest rynek

Redakcja
Kucharski w karierze grał m.in. w zespole...
Kucharski w karierze grał m.in. w zespole... Wojciech Barczyński/Polskapresse
Z Cezarym Kucharskim, byłym zawodnikiem Legii i reprezentacji Polski, menedżerem piłkarskim, rozmawia Cezary Kowalski

Pana zdaniem sprawy w polskiej piłce idą w dobrym kierunku?
Generalnie tak. Dzięki perspektywie Euro powstają nowe stadiony, a za tym cywilizują się piłkarskie zwyczaje. Ten cywilizacyjny projekt w pewnym sensie narzuca pewne standardy. Działacze i piłkarze są bardziej profesjonalni. Kluby też. Wiele zmieniło też tępienie korupcji.

Wciąż jednak mamy kluby rządzone przez szalonych właścicieli. I poza jednym wyjątkiem Lecha nie jesteśmy w stanie zaistnieć na arenie międzynarodowej.
Nasza piłka zmierza w kierunku modelu niemieckiego, gdzie wszystko musi się bilansować, a nie greckiego czy włoskiego, gdzie zadłuża się kluby na potęgę. Tylko po to, aby natychmiast osiągnąć sukces. Widzę, że u nas wszystko ma być stabilne. Nie wydaje się więcej, niż się ma. To dobra droga, ale wymagająca cierpliwości.

A może, aby uzyskać koniunkturę, trzeba zrobić coś na kredyt? Pociągnąć ten wózek siłą.
Ale wtedy jest ryzyko. Tak jak z kupnem dużego mieszkania. Nie wiesz, czy sobie poradzisz ze spłatą kredytu. W obecnych czasach żaden poważny właściciel nie będzie zbyt wiele ryzykował. Z drugiej strony kluby za bardzo zapatrzone są na zagranicznych piłkarzy i trenerów. Lepiej inwestować w polską młodzież, szkolić. Nasi dyrektorzy sportowi uważają, że każdy Serb, Chorwat, Bośniak czy Ukrainiec jest z założenia lepszy od naszego piłkarza.

Młody Kosecki ma talent, ale wobec zagranicznego zaciągu w Legii musiał szukać szczęścia w niższej lidze. Tam grał świetnie, a gwiazdy Legii beznadziejnie.
Bo w Legii też byli ludzie, którzy bardziej wierzyli w to, co zagraniczne. Niż w młodego chłopaka, który jest stąd i nie ma żadnych kłopotów aklimatyzacyjnych ani komunikacyjnych. Może też bardziej zawodnicy sprowadzani z zewnątrz są dla właścicieli klubu potencjalnym produktem marketingowym. Teoretycznie można budować na nich strategię reklamową, promować markę itd. Łatwiej wywiesić na plakacie gwiazdę Partizana Belgrad niż młodego Koseckiego, który nie ma jeszcze statusu gwiazdy. Jest przecież początkującym piłkarzem.

Inny Pana podopieczny Robert Lewandowski pokazał, że może być i dźwignią handlu, i można na nim wiele zarobić.
I to jest najlepszy przykład dla właścicieli, dyrektorów sportowych klubów, trenerów, że młody polski piłkarz obdarzony zaufaniem, właściwie prowadzony, może w szybkim tempie stać się idolem.

Za słynny Klub Kokosa prezesowi Polonii przyjdzie niebawem bardzo drogo zapłacić


Obecny selekcjoner mówi, że nie ma w Polsce dobrych piłkarzy, poprzedni do pewnego momentu twierdził, że są. Jak jest naprawdę?

Ja uważam, że są. Tylko nie można mieć takiej mentalności przegranych i wmawiać sobie, że jesteśmy słabsi od innych. Nie pomagamy w ten sposób. Znam menedżerów z Bałkanów. Oni wszyscy o sobie mówią wyłącznie dobrze. Trener o piłkarzu, piłkarz o koledze itd. A my mamy takie depresyjne, negatywne wyobrażenie o sobie samych. Jeśli trener Smuda wciąż będzie mówił, że nie ma piłkarzy, to ich nie znajdzie. Trzeba dawać młodym szansę i nie bać się ryzykować.

Aby ryzykować, trzeba mieć zaufanie ze strony właścicieli klubu. A wie Pan, jaka jest presja wywierana na trenerów. Wie Pan, ile średnio pracuje trener w Polonii u Józefa Wojciechowskiego?
Prezes Polonii pozbył się lekką ręką Boba Kaczmarka, który sprowadził mu Mierzejewskiego. Pamiętam, jak Bobo wtedy zapowiadał, że chłopak za chwilę będzie grał w reprezentacji. Sposób funkcjonowania prezesa Polonii to zupełnie inny wątek.

Maaskant, Bakero. Jaki jest fenomen trenerów, którzy przyjeżdżają do Polski i mimo braku wcześniej jakiegokolwiek sukcesu obejmują nasze najlepsze kluby?
Jeśli Bakero i Maaskant mówią to samo co Zieliński, Urban czy Skorża, to polski piłkarz, działacz, dziennikarz słucha tego jak jakichś prawd objawionych. I patrzy w nich jak w obrazek. Tymczasem te same słowa wypowiadane przez naszych trenerów po polsku brzmią jak banał. Polski piłkarz ma przeświadczenie, że trener z Zachodu mówi mądrzej, wytycza jedyną drogę.

Wychodzi zatem na to, że właściciele słusznie robią, zatrudniając trenerów z zagranicy, bo oni mają jednak większy posłuch.
To działa, ale na krótką metę. My tego trenera z zagranicy i tak w pewnym momencie osłabimy, obalimy jego autorytet. I wtedy on się staje już taki nasz, polski. Najgorsze, że nie mamy w piłce autorytetów. Zna pan to środowisko. Tutaj każdy każdego pomawia. Trener trenera, zawodnik zawodnika, dziennikarz dziennikarza.

Słowa Bakero czy Maaskanta wypowiadane przez polskich trenerów brzmią jak banał


Środowisko menedżerów piłkarskich, w którym Pan się ostatnio obraca, też ma bardzo złą opinię. Mówi się, że to działalność na granicy gangsterki.

Ja tak nie działam. Nie trzymam się z ludźmi, co do których mam tego typu podejrzenia. I umiejętnie dobieram sobie współpracowników. Uważam, że także ten biznes można prowadzić normalnie, transparentnie i po ludzku. Poza tym ja bym tak naprawdę chciał usłyszeć, kto konkretnie jak i kogo wykiwał. Ciągle słyszy się takie opinie od prezesów, którzy mówią ogólnie.

Nie uważa Pan, że polscy piłkarze są przepłacani?
Nie. To jest rynek.

450 tys. euro zarabia rocznie Euzebiusz Smolarek, który słabo gra w Polonii.
Najprawdopodobniej przyjechał do Polski nieprzygotowany. Zamiast nadrabiać, kiedy były mecze reprezentacji, to on do tej kadry był powoływany i w niej w ogóle nie grał. To, że tyle zarabia, to jest kwestia jego przeszłości, jego CV. W tamtym momencie był tyle wart. Wiadomo, że teraz, grając tak, jak gra, nikt mu lepszego kontraktu nie da. Ale kontrakt został podpisany. Wojciechowski się na to zgodził. Wypominanie mu teraz, że nie jest tyle wart, to jest brak klasy.

Odwróćmy sytuację. Pan jest prezesem klubu. Wydaje ogromne pieniądze na zawodników i trenerów, a drużyna nawet nie mieści się w czołówce ligi.
Idąc tym tokiem rozumowania, to szejkowie z Kataru powinni mieć najlepsze drużyny świata. A tak nie jest. Bo pieniądze nie grają. Owszem są bardzo ważne, niezbędne. Ale ma też znacznie, jacy ludzie pracują w klubie, jaki jest klimat. Czy drużyna to jest drużyna, czy zlepek indywidualności. Ci wszyscy pracownicy klubu powinni mieć ten sam cel. W Polonii ewidentnie nie wszyscy mają taki sam cel jak Wojciechowski.

Na zdrowy rozum to piłkarz powinien mieć obowiązkowo ten sam cel co jego prezes.
Mówi pan o mistrzostwie Polski?

Tak.
Do tego trzeba jednak stworzyć warunki. Jeśli prezes mówi, że Smolarek znajdzie się za chwilę na aucie czy że przesunie go do Klubu Kokosa, to o czym my mówimy? A propos tego Klubu Kokosa, będzie on Wojciechowskiego drogo kosztować. Teraz sobie szydzi w wywiadach, ale niebawem nie będzie mu wesoło. Każdy kolejny piłkarz, który teraz będzie przychodził do Wojciechowskiego, zażąda dużo więcej. Przecież w każdej chwili będzie mógł znaleźć się w takiej sytuacji jak ten biedny Kokosiński, którego prezes wykorzystuje jako bat na innych. Ja bym pomyślał tak: skoro mam tam iść i Wojciechowski ma mnie tarzać po ziemi, to niech płaci duże pieniądze. Zgadzam się, ale za dużo więcej niż grę w normalnych warunkach. Filozofia Wojciechowskiego polega na tym, że przyciąga piłkarzy tylko pieniędzmi. On innych argumentów nie ma. Nie może o sobie powiedzieć: przyjdźcie do mnie, bo jestem fajny. Pokieruję waszym życiem, zapewnię przyszłość. Walter w Legii może używać takich argumentów.

A nie jest tak, że w polskiej lidze panuje fama, że Wojciechowskiego czy Filipiaka z Cracovii można łatwo skasować na duże pieniądze, nie dając wiele w zamian?
Problemem tych bogatych ludzi jest często fakt, że im się wydaje, że można zarządzać klubami jak ich firmami. Ja powiedziałem kiedyś Filipiakowi, jak mnie trzy lata temu drugi raz oszukał, że z tymi metodami pracy i zarządzania on nie odniesie sukcesów w piłce. Na czym mnie oszukał? On wie o tym najlepiej. Jak zgłosił się do mnie później po Lewandowskiego to odparłem, że nie będę z nim rozmawiać. Cracovia jest źle zarządzana przez złych ludzi i dlatego tak wygląda. Założyłem się, że ten klub spadnie już dawno. Proszę zwrócić uwagę, że żaden zawodnik odchodzący z Cracovii nie mówi o niej dobrze. Coś jest nie tak. U nas nikt nie stara się wykonać takiej roboty, jakiej przykładem jest Barcelona. Ta nazwa to coś znacznie więcej niż tylko klub. Tak samo źle jest w Polonii. Dlatego Wojciechowski nie ma szans, aby cokolwiek osiągnąć. Tymi metodami nic nie wygra. Sam sobie szkodzi. Ma tylko pieniądze. Nic więcej.

Co chwila zatrudnia przecież w klubie znaczących ludzi ze świata futbolu.
Ale nie ma do nich zaufania. Natychmiast podważa ich kompetencje, obraża, wyrzuca. On robi za każdą strukturę w tym klubie. Za prezesa, za dyrektora generalnego, menedżera, kierownika drużyny, trenera. Nie ma takiego człowieka na świecie, który zna się na wszystkim. Pieniądze to nie jest jedyna motywacja w sporcie. Jak Wojciechowski obieca swoim piłkarzom nawet po 10 mln euro za mistrzostwo, to oni nie będą wcale lepiej grali.

Nie wierzę, że piłkarzy nie motywuje kasa.
Ja chciałbym, aby tych piłkarzy, których ja prowadzę, przede wszystkim motywowały sukcesy. Mistrzostwa, puchary, gra w reprezentacji. Po tych sukcesach, jeśli trafi się na uczciwego agenta, przychodzą pieniądze, nawet większe, niż oni sami oczekują. Jeśli zawodnik myśli tylko o pieniądzach, to według moich doświadczeń nie będzie w stanie maksymalnie wykorzystać swojego talentu.

Cały wywiad przeczytasz w poniedziałkowym dziennika "Polska" lub w serwisie prasa24.pl

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto