Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kuczok: Przeciskam się przez szczeliny, aby się zresetować. Pod ziemią rodzę się na nowo [WYWIAD]

Marek Szymaniak
Archiwum prywatne autora
O futbolu, Warszawie i nowej książce “Poza Światłem” opowiada laureat nagrody Nike Wojciech Kuczok. W najnowszej książce “Poza Światłem” autor dzieli się z czytelnikami refleksjami o świecie i podróżowaniu

Marek Szymaniak: Napisał Pan felieton, w którym nazwał pan pseudokibiców Ruchu Chorzów „frajerami”. Nie boi się Pan chodzić po mieście?

Czytaj także: Beata Pawlikowska: Samotna wyprawa to randka z samym sobą [WYWIAD, ZDJĘCIA]

Wojciech Kuczok: To było ponad pół roku temu, musiałbym być naprawdę szczególnie lękliwy. Poza tym bandytów na ulicach nie spotyka się na co dzień aż tak wielu, a ci zadymiarze to były zwykłe opryszki, nie mieli nic wspólnego z kibicami Ruchu. Wiele osób gratulowało mi odwagi cywilnej. Tylko czy to odwaga nazywać rzeczy po imieniu? Kibice szanują mnie po tym głosie bardziej. Chcieli nawet mojego wsparcia, gdy kilka dni temu pikietowali pod urzędem miejskim w sprawie budowy stadionu. Mają mnie z jednego ze swoich. Wszyscy wiedzą, co dokonuje się na polskich stadionach, ale dyskurs medialny tonie w eufemizmach. Postanowiłem na użytek listu otwartego do frajerów zaostrzyć język. Wiedziałem, że to zaboli zadymiarzy

MSZ: Ten tekst wypłynął właśnie przez ostry język.

WK: Oni się świetnie bawią, gdy słyszą określenia, że są chuliganami, czy pseudokibicami. Natychmiast je anektują i sami się tak z dumą przedstawiają. Znalazłem słowo, którego nie mogli przełknąć. Żaden kibol nie przedstawi się jako frajer, to jest dla nich największa obelga.

MSZ: Nowe władze PZPN zmienią piłkarską rzeczywistość?

WK: Mam taką nadzieję. Na razie nie słychać na trybunach przyśpiewki „Jebać PZPN”. Kibice się wstrzymują. Dali nowej władzy ogromny kredyt zaufania. Wierzę, że Zbigniew Boniek będzie w stanie wyczyścić tę stajnię Augiasza. Nie pozwoli na to, żeby zepsuć swój wizerunek.

MSZ: Skąd w Panu ta niechęć do Warszawy?

WK: W życiu cenię sobie nieśpieszność i spokój. A tutaj zderzam się z miastem, gdzie wszyscy są spóźnieni, nerwowi, napięci. Wszyscy się prężą. Sporo tu też finansistów, których oblicza mnie przygnębiają. Z każdego ich poru na twarzy emanuje niewyobrażalna pogarda dla człowieka. Postrzegają masy ludzkie jedynie poprzez liczby, którymi obracają, na co dzień. Trudno ich lubić. Za Legią też nie przepadam. To pewnie jakieś dziedzictwo CWKS-u, który kiedyś ku wściekłości kibiców z innych miast ściągał każdego piłkarza pod pretekstem służby wojskowej. Wielu Ślązaków tak bezpowrotnie zwarszawiało. Jak chociażby ikona Legii, czyli „Kici” - Lucjan Brychczy. Powiedzieć na Legii, że Brychczy jest hanysem, to tak jakby przypomnieć w Licheniu, że Jezus był Żydem.

MSZ: A sama Warszawa?

WK: Jest zbyt ciasna, przeludniona.

MSZ: Warszawa to miasto napływowe, gdzie ludzie się bardzo nie lubią.

WK: To miniatura Polski. Dlatego ja lepiej czuje się pod ziemią. Mamy piękniejsze jaskinie niż ludzi. Mamy w sobie taką kwintesencję wrogości, która najlepiej jest widziana na Polskich szosach i właśnie na ulicach Warszawy.

MSZ: Wynotowałem taki cytat „W kościele zawsze miałem duszności. Im dalej od kościoła, tym więcej Boga”. Polski Kościół szkodzi sobie?

Czytaj dalej na kolejnej stronie:

WK: Pisałem już o tym. Nie mogę odlać się do pisuaru, jeśli z obu stron stoją ludzie. Podobnie jest ze strumieniem ducha. Nie uwalnia się w obecności innych osób. Szczególnie, jeśli ci inni ociekają wrogością – tak jak to jest w polskiej kruchcie.

MSZ: Więc ucieka Pan przed tym pod ziemię i jak pisze przeciskając się przez wąskie szczeliny „rodzi się na nowo”?

WK: To ma jest dobre dla kondycji fizycznej, w moim wieku zaleca się, aby uprawiać jakiś sport. To ważne też dla higieny psychicznej, bo gdy jestem zmęczony światem powierzchni, uciążliwościami dnia codziennego zawsze mam świadomość, że jest jeszcze drugi świat, inny wymiar czasu i życia, dla większości ludzi niedostępny. W jaskiniach czas płynie wolniej, to duży komfort móc go spowolnić, zwłaszcza, gdy się już skończyło 40 lat.

MSZ: Po to Panu te jaskinie?

WK: O tym jest ta "Poza Światłem". Książka jest odpowiedzią. To spełnianie marzeń i zachcianek małego Wojtka Kuczoka, który miał kilka lat i chciał być odkrywcą nowych lądów. I cofnąć czas tak, aby były jeszcze jakieś kontynenty, do których brzegu nikt nigdy nie przybył. Jaskinie umożliwiają dokonywanie odkryć geograficznych bez konieczności wydawania pieniędzy na odległe podróże.

MSZ: To też kolejny sposób, aby zapisać się w pamięci?

WK: To rodzaj uczestnictwa w akcie twórczym. Tutaj jestem kimś w rodzaju tłumacza. Nie jestem autorem tekstu, ale go udostępniam. Jest to tekst natury, a nie kultury. Jestem tym Prometeuszem, który w tym wypadku niesie ciemność. Znajduję jaskinie i udostępniam ludzkości robiąc ich mapę, pomiary i tworząc nazwę. I to jest jedyny wymiar literacki moich eksploracji.

MSZ: Co jest ważne w takiej wyprawie?

WK: Wszystko, co jest ważne na powierzchni tam przestaje być istotne. Ważne jest zawsze to samo: aby dobrze przepiąć się z liny na linę, uważnie stawiać kroki, oszacować siły i wyjść w niezłej kondycji z podziemi. Skupiamy się na tym, aby nie przytrafił się nam żaden wypadek i nie były potrzebne karkołomne akcje ratunkowe po ludzi, którzy złamali nogę za siedmioma zaciskami i teraz trzeba ich wyciągać po drodze rozkuwając zwężenia.

MSZ: Jak można się do takiej wyprawy przygotować?

WK: Dla debiutantów dobrym miejscem przetarcia jest turystyczna jaskinia Mylna w Tatrach. Trzeba tylko zabrać ze sobą oświetlenie. Jeżeli człowiek połknie tam bakcyla to potem może zapisać się na kurs speleo i nauczyć się wszystkich technik linowych, żeby móc bezpiecznie działać pod ziemią. Ja tego bakcyla połknąłem, jako 10 letni chłopak właśnie w tej jaskini. Nie chciało mi się w ogóle stamtąd wychodzić. To było dla mnie niezwykłe, że jest taki świat absolutnej ciszy i ciemności.

MSZ: O czym się myśli będąc w ciasnej szczelinie?

Czytaj dalej na kolejnej stronie:

WK: Tam nie ma czasu na myślenie. Właśnie po to tam schodzę, żeby się zresetować. Pod ziemią zupełnie się wyłączam. Skupiam się na teraźniejszości, kieruję instynktem i doświadczeniem. To ma wymiar lewatywy duchowej. Zostawiam wszystkie problemy w plecaku i gdy wracam, wszystko, co wydawało się nierozwiązywalne staje się błahe. No i, co najważniejsze, w jaskini jestem poza zasięgiem.

MSZ: Opisuje Pan też swój lęk wysokości

WK: Dotąd sobie z nim nie poradziłem. Kiedy byłem młodszy myślałem, że to wynika z mojego nieoswojenia z wysokością, że to przejdzie z czasem. Okazało się, że lata doświadczeń i setki studni, które pokonałem nic nie pomogły. Boję się tak samo, jak na początku. Tylko, że teraz dużo więcej mnie to kosztuje, bo z wiekiem człowiek obrasta w lęki, a wyobraźnia jest większa niż była za młodu. To cena, którą płacę, aby dostać się w tak wspaniałe miejsca jak np. Studia Absolutu.

MSZ: Jednak jaskinie to miejsca, gdzie czuł Pan przewagę nad ojcem.

WK: To była jedna z przyczyn, dla których już w tak wczesnym wieku chętnie jeździłem do grot. Ojciec zupełnie nie podzielał mojego entuzjazmu. U mnie symboliczne ojcobójstwo, którego musi dokonać każdy młodzieniec, dokonało się przez jaskinie. Pierwszy raz zobaczyłem ojca, który jest trochę skapcaniały. Nagle przestał być wielkim herosem, bo bał się ciemności. Poczułem, że w tej dziedzinie już jako dziecko jestem od niego mocniejszy.

Zobacz koniecznie: W Miasteczku Wilanów powstanie Biedronka? Plotka wywołała burzę w internecie

MSZ: Nad czym Pan teraz pracuje?

WK: Nad prozą erotyczną. Do końca roku złożę książkę w wydawnictwie. Pracuję też nad scenariuszem filmowym opartym na „Spiskach”. Nie ma dnia bez pisania. Dzień bez pisania, jeśli nawet nie jest dla mnie zmarnowany, to generuje wyrzuty sumienia. Co nie pozwala mi spokojnie funkcjonować.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto