Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

- Kunie trzeba się poświęcić - mówi jej były kapitan

Redakcja
Jerzy Hopfer, ma 66 lat. W 1966 ukończył Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu W 1977 r. ukończył studia administracji na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. 25 lat przepracował w nadzorze wodnym. Kapitanem Kuny był przez 12 lat.
Jerzy Hopfer, ma 66 lat. W 1966 ukończył Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu W 1977 r. ukończył studia administracji na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. 25 lat przepracował w nadzorze wodnym. Kapitanem Kuny był przez 12 lat. Kazimierz Ligocki
Po 12 latach, w sobotę przed tygodniem, przestał być kapitanem gorzowskiej Kuny, najstarszego lodołamacza na świecie. JERZY HOPFER opowiada nam o bezsennych nocach na statku i dlaczego nigdy już na niego nie wróci.

- Panie kapitanie, po tym jak odprowadził pan Kunę do portu i nie stoi ona już przy bulwarze, w krajobrazie miasta wytworzyła się pustka...- Przed laty wymarzyłem sobie, że na tle tego starego bulwaru (nikt jeszcze nie myślał o nowym) będzie stała Kuna. Zainspirowała mnie do tego wypowiedź Romana Czejarka. To był dziennikarz, który prowadził „Lato z radiem". Kiedyś był w Gorzowie i przejechał się wałem koło stoczni. Gdy zobaczył Kunę, zrobił jej zdjęcie, wstawił na stronę internetową i napisał: „Eksponujcie ją gdzie indziej, a nie w tych krzakach w stoczni". Statek miał więc wrosnąć w pejzaż gorzowski. Kuna na tle bulwaru doskonale się przecież komponuje.Gdy w ostatnich dniach byłem u lekarza i powiedziałem mu, że nie jestem już kapitanem Kuny, wyraził się on w podobny sposób: że bulwar jest piękny, a Kuna jest tym kwiatkiem, który dopełnia cały obraz.Kunę powinno się tam z powrotem postawić. To oczywiście wiąże się z pilnowaniem tego statku, ze stałą obecnością załogi. Z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę na bulwarze tętni nocne życie i tym bardziej trzeba ją pilnować. Ja w te dni nie spałem. Uznałem, że to załoga jest dla Kuny, a nie Kuna dla niej i dlatego trzeba się jej poświęcić. Do tego dochodzi też aspekt prawny. Każdy statek na szlaku żeglownym powinien być dozorowany przez załogę lub kogoś, kto jest w stanie zareagować na to, co na statku mogłoby się zdarzyć. Z tego względu stały dozór musi tam być.- Jak długo mieszkał pan na statku?- Ja mieszkałem tam bez przerwy od 2008 r. Zaczęło się od tego, że w 2008 r. popłynęliśmy, jak zwykle na początku czerwca, do Szczecina. Wypłynęliśmy z Gorzowa przy niskim stanie wody. Na Warcie przerywałem rejsy przy stanie wody 220 cm, a my wypłynęliśmy przy stanie 212 cm. Udało się, na szczęście, dotrzeć do Szczecina. Woda cały czas jednak opadała i udało się wrócić dopiero pod koniec października. No i ja przez te kilka miesięcy na Kunie mieszkałem. Przyzwyczaiłem się do tego, więc gdy już wróciliśmy do Gorzowa, to tak zostało. I lato, i zimę tam mieszkałem.- Ciężko było z Kuny zejść?- Cała sytuacja była dla mnie psychicznie całkiem nowa, ale się z tym liczyłem, że coś się w stowarzyszeniu Kuna dzieje. Niesnaski zaczęły się uwidaczniać od 2008 r., gdy Kuna była w Szczecinie. Jeden z członków stowarzyszenia przyjechał tam do mnie i przyszedł na statek. Zaproponował, byśmy dla członków stowarzyszenia zrobili rejs do Świnoujścia na cały dzień. Ponieważ Kuna może pływać po zalewie, odpowiedziałem, że rejs zrobimy, ale trzeba się zrzucić na paliwo, przynajmniej po 150 zł na osobę. Spotkało się to z oburzeniem. Wyłożyłem wówczas teorię, że każdy członek stowarzyszenia powinien być nastawiony nie na korzystanie, ale na to, co można zrobić dla Kuny. Byłem wówczas nieugięty. Rejs się nie odbył. Gdy wróciłem do Gorzowa, zobaczyłem, że ludzie są obrażeni.- Jakie są koszty utrzymania Kuny?- Budżet Kuny, przy założeniu pracy społecznej, wynosi ok. 30-32 tys. zł rocznie. Na ubezpieczenie idzie 9 tys. zł na rok, paliwo - 12 tys. zł. Gdy dwa silniki chodzą, to statek spala litr na kilometr. My korzystaliśmy z paliwa bezakcyzowego, specjalnego dla żeglugi. Ostatnio kosztowało nas ok. 4 zł już z VAT. Do tego dochodziły wydatki na eksploatację.- A w jaki sposób zarabialiście te pieniądze?- Gdy płynęliśmy do Szczecina, to portowe miasto nam płaciło za pobyt tam 5,5 tys. zł. Do tego dochodziły wpływy z rejsów po Warcie.- Kiedy zaczęły się tarcia w stowarzyszeniu Kuna?- Właśnie około 2008 r. Moje zachowanie potraktowano jako akt nieprzyjazny wobec członków stowarzyszenia. Gdy odbudowywaliśmy Kunę, to mało kto się nią interesował, ponieważ tam była robota, trzeba było chodzić w kombinezonie itd. Niesnaski zaczęły się też, gdy statek wchodził do eksploatacji. Był problem załogi. W sposób naturalny ja wszedłem w rolę kapitana, bowiem jako jedyny w stowarzyszeniu miałem patent. Moim zamiarem było, aby budować załogę z członków stowarzyszenia. Okazało się, że nie ma z kogo wybrać, bo to są ludzie pracujący, mający rodziny, brakowało im czasu. Tu nasze drogi zaczęły się rozchodzić. W 2007 r. pojawiła się niespodziewanie Magda Sierocka. Przyszła z radia zrobić materiał i tak już została. Przystąpiła do stowarzyszenia, wymyśliłem jej program szkoleniowy rozłożony na pięć lat i stała się członkiem załogi- Teraz Kuna tej załogi mieć nie będzie...- Ja na pewno już nie wrócę na statek, bo trzeba szczerze powiedzieć, że już byłem trochę nim zmęczony. Miałem problemy zdrowotne i nie chcę ryzykować już dalej. Teraz mogę się w końcu porządnie wyspać. Magda jednak mocno się zastanawiała, czy zejść. Rozważała różne warianty, ale też zeszła.- To, co się wydarzyło w zeszłym tygodniu, to był finał konfliktu w stowarzyszeniu...- Miesiąc wcześniej zebrał się zarząd stowarzyszenia. Gdy postawiłem wniosek o przyjęcie, bo chciałem świeżej krwi, usłyszałem, że nie przyjmiemy nowych osób, bo stowarzyszenie będzie rozwiązane.- Z jakiego powodu?- W międzyczasie powstało drugie stowarzyszenie - Przystań Gorzów, gdzie siedmiu naszych członków było założycielami. Żyli w jakimś szpagacie i schizofrenicznej sytuacji, bo działa się albo na rzecz jednego, albo drugiego stowarzyszenia. Gdy zapytałem o powód rozwiązania Kuny, Jakub Derech-Krzycki odpowiedział, że część członków stowarzyszenia dobrze się czuła na początku działalności stowarzyszenia, a teraz czuje się źle. Ja uważam, że jeśli ktoś czuje się źle, to powinien się ze stowarzyszenia wypisać. Gdy później zapytałem, co dalej z Kuną, usłyszałem, że zostanie przekazana drugiemu stowarzyszeniu.- Można to nazwać skokiem na Kunę?- Skłonny jestem wierzyć, że to była troska o Kunę, ale na Kunie nic się takiego nie działo, co wymagałoby specjalnej troski.- Drugie stowarzyszenie dobrze zaopiekuje się Kuną?- Wierzę ludziom, że chcą dobrze. A jak chcą dobrze i się postarają, to powinno im się udać. Dobro Kuny jest dla mnie najważniejsze.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto