Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kup sobie zamek lub pałac

KAP, JOTER, WAR, AS, CINO, WUPE
Pałac w Raduszu. Fot. Marcin Pacyno
Pałac w Raduszu. Fot. Marcin Pacyno
Masz pieniądze i zamiłowanie to zabytków? Możesz sobie kupić pałac, a nawet zamek. Pomorskie samorządy, aby uniknąć wysokich kosztów utrzymania, coraz częściej decydują się bowiem na sprzedaż historycznych obiektów w ...

Masz pieniądze i zamiłowanie to zabytków? Możesz sobie kupić pałac, a nawet zamek. Pomorskie samorządy, aby uniknąć wysokich kosztów utrzymania, coraz częściej decydują się bowiem na sprzedaż historycznych obiektów w drodze przetargu. Do kupienia są pokrzyżackie zamki w Gniewie i Sztumie oraz pałace w Raduszu (gmina Kołczygłowy) i Ścięgnicy (gmina Kobylnica). W Gdańsku np. wystawiono na sprzedaż Stągwie Mleczne, ale ich akurat chce się pozbyć prywatny właściciel.

Dzieje się tak, pomimo że właściciele historycznych obiektów mogą ubiegać się o dofinansowanie z puli Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego - nawet do 100% wartości inwestycji - na remont czy rewitalizację danego obiektu. Problem z uzyskaniem dotacji mają jednak te gminy, które nie posiadają programu ochrony zabytków. Z tych i innych powodów zbyt często przechodzą one z rąk do rąk. I co ważne - nie zawsze z korzyścią dla nich, czego dowodem może być XIV-wieczny zamek krzyżacki w Grabinach-Zameczku, dom podcieniowy na Żuławach czy parkowy dworek w Gdańsku Migowie.
Właśnie dzisiaj może zostać spieniężony jeden z najpiękniejszych pod względem przyrodniczym zespołów parkowo-pałacowych w Trójmieście - Stawowie w Sopocie. Pozbywa się go - w drodze przetargu - Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego. Sopocianie niechętnie godzą się na oddanie obiektu w prywatne ręce. Woleliby, aby kupiło go miasto. Władze kurortu zapewniają jednak, że sprzedaż zabytku solidnemu biznesmenowi to rozsądna decyzja. Przetarg ustny, nieograniczony, dotyczący przyszłości Stawowia, zacznie się dzisiaj, o godz. 10. Cena wywoławcza: ponad 20 mln zł.

O sprzedaży pokrzyżackiego zamku w Gniewie mówi się już od października ubiegłego roku. Gmina nie jest w stanie go utrzymywać.
- Aby zamek odzyskał swoją świetność, potrzeba około 90-100 mln złotych - wylicza Bogdan Badziong, burmistrz Gniewa. Wyłoniona została już firma, której zadaniem było oszacowanie majątku. Cena na razie nie jest jeszcze znana. - Wartość zamku poznamy najwcześniej za dwa tygodnie - mówi Badziong.
Na brak zainteresowanych raczej nie można narzekać. Zabytkiem zainteresowała się Grupa Polmlek, znana z produkcji wyrobów mleczarskich.

- Wstępne rozmowy prowadziliśmy też z przedstawicielem funduszy inwestycyjnych z Warszawy - przyznaje Bogdan Badziong. - Dyrektor Banku Gospodarki Żywnościowej w Gdańsku skierował do nas reprezentantkę firm z Holandii. Wśród zainteresowanych pojawili się również Irlandczycy oraz właściciele zamku w miejscowości Ryn na Mazurach, czyli Group Anders. Niedawno do tego grona doszła jeszcze firma z Sopotu. - Przetarg ogłosimy latem, kiedy zakończą się wszystkie prawne procedury - wyjaśnia burmistrz.

Tego, co pozostało po Krzyżakach, chce się również pozbyć samorząd Sztumu, ale nie dlatego, że nie stać go na utrzymanie obiektu. Chce, aby zabytek tętnił życiem i w tym ma pomóc nowy inwestor. Radni jednogłośnie zgodzili się już na sprzedaż całego wzgórza zamkowego, ale z zastrzeżeniem - nowy właściciel musi zamienić je w centrum hotelowo-konferencyjne. Trwają przygotowania do przetargu.
- Dokonujemy ostatnich podziałów geodezyjnych działek przylegających do wzgórza - informuje burmistrz Sztumu Leszek Tabor. - Chodzi m.in. o miejsca pod parkingi. Trudno, aby bez nich mogło funkcjonować takie centrum. To powoduje, że uzupełniamy te grunty o wycenę.
Samorząd wystąpił też do konserwatora zabytków o wytyczne dla ewentualnych inwestorów. Chętni na kupno wzgórza muszą przygotować plan jego zagospodarowania.

Pieniądze ze sprzedaży gmina ma przeznaczyć na remont kina, do którego ma przenieść się Sztumskie Centrum Kultury, które zajmuje skrzydło zamku.
O tym, że oddanie zabytku w prywatne ręce nie zawsze stawia go "na nogi", przekonał się z kolei samorząd gminy Suchy Dąb. XIV-wieczny zamek krzyżacki w Grabinach-Zameczku wkrótce może być jedynie wspomnieniem. Samorząd gminy Suchy Dąb od 9 lat walczy w sądzie o jego odzyskanie. Warownia jest tymczasem w opłakanym stanie. W latach 50. ubiegłego wieku zrobiono w niej mieszkania dla pracowników miejscowego pegeeru. Przez dziesięciolecia zabytku nie konserwowano. Pod koniec lat 80. został sprzedany prywatnemu właścicielowi przez ówczesne władze gminy Pszczółki (wówczas Grabiny-Zameczek leżały na terenie gminy Pszczółki, obecnie w gm. Suchy Dąb). Nabywca obiecywał remont zamku, który miał stać się atrakcją turystyczną. Po pięciu latach, w czasie których nic się nie działo, radni gminy Suchy Dąb stracili cierpliwość. Samorząd wniósł sprawę do sądu o unieważnienie aktu notarialnego. Rozprawy i kolejne odwołania trwają 9 rok. - Stan zabytku pogarsza się z każdym dniem - mówi Sławomir Kaźmierski, wójt Suchego Dębu. - Mam nadzieję na zakończenie spraw sądowych w ciągu kilku miesięcy. Potem chciałbym wydzierżawić obiekt i pomóc najemcy w uzyskaniu pieniędzy na remont z Unii Europejskiej.

Ciągle do wzięcia jest XIX-wieczny pałac w Ścięgnicy w gminie Kobylnica. Na swojego gospodarza czeka od kilkunastu lat. Wcześniej mieścił się w nim Ośrodek Szkoleniowy Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Słupsku. Kilka miesięcy temu gmina wystawiła go na sprzedaż za 1,7 mln zł. - Jest już co najmniej pięciu poważnych oferentów - wyjaśnia Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica. - Przetarg rozstrzygniemy 31 marca.
Gmina przeprowadziła analizę kosztów, jakie będzie musiał ponieść inwestor, by doprowadzić obiekt do porządku. Potrzebna suma zamknie się w kwocie 4 mln zł. W akcie notarialnym będzie zapis, że inwestor ma 24 miesiące na wyremontowanie pałacu.

Kto ma w portfelu 400 tys. zł może kupić np. pałac w Raduszu, w gminie Kołczygłowy. Obiekt powstał w połowie XIX wieku. Należał do znanego pomorskiego rodu von Puttkamerów. Później była tam m.in. szkoła. Od lat jednak jest opuszczony i popada w ruinę. Władze gminy próbują go sprzedać już od 3 lat. Bezskutecznie. Teraz cena wywoławcza za pałac wraz z parkiem została obniżona do wspomnianych 400 tys. zł. Podstawowy remont tego zabytku to jednak wydatek przynajmniej miliona złotych.
Nowych właścicieli niedawno zyskał pałac w Pawłowie, w gminie Chojnice, wybudowany na początku XX w. Komornik zlicytował go w lutym 2007 roku (wcześniejszy właściciel - firma z Olsztyna - zbankrutowała), ale dopiero pod koniec roku nastąpiło zatwierdzenie przebicia komorniczego. Zabytek kupili Ryszard i Bogumiła Dobrzyńscy z Gdyni. Za budynek i 7,5 hektara parku zapłacili 335 tys. zł (dwie trzecie wartości nieruchomości). W pałacu ma powstać hotel z salami konferencyjnymi i restauracją. Inwestycja ma się zamknąć w przedziale 2-3 mln zł.

Rozmowa z dr. Marianem Kwapińskim, pomorskim wojewódzkim konserwatorem w Gdańsku

- Panie doktorze, niedawno pojawiły się oferty sprzedaży przez samorządy dużych zamków i pałaców. Czy przekazywanie w prywatne ręce obiektów zabytkowych to zjawisko powszechne na Pomorzu?

- Owszem, chęć sprzedaży zamków wyraziły samorządy Gniewa i Sztumu. W Gdańsku wystawiono na sprzedaż Stągwie Mleczne, ale chce się ich pozbyć prywatny właściciel. To niewiele, w porównaniu z liczbą zabytków z terenu województwa pomorskiego, wpisanych do rejestru. Jak więc widać, pozbywanie się cennych dla historii budowli nie jest zjawiskiem masowym w naszym województwie, częściej zdarza się to w innych regionach kraju.

- Czy posiadacze takich nieruchomości mogą nimi handlować bez ograniczeń?

- Każdy właściciel może posiadany przez siebie zabytek sprzedać. Wymagana jest jednak zgoda pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, opracowującego jednocześnie wytyczne konserwatorskie, które nowy posiadacz musi zaakceptować i je realizować. Konserwator może nakazać przeprowadzenie niezbędnych remontów, wskazać, co musi właściciel zrobić. Zamek w Gniewie spełnia ważną funkcję kulturotwórczą. Konserwator może zastrzec, by ta funkcja zabytku została zachowana, w tym działalność bractwa rycerskiego. Sprzedaż historycznego obiektu może więc być związana ze spełnieniem różnych warunków.

- Czy istnieje wykaz obiektów historycznych, które trafią niebawem w prywatne ręce?

- Nie mamy listy zabytków przeznaczonych do sprzedaży. Wspomniana procedura, wydawanie wytycznych, rozpoczyna się wówczas, gdy właściciel wnosi o sprzedaż.

- Jakie są dobre strony powierzania zabytków osobom fizycznym czy firmom, a jakie zagrożenia?

- Z naszych doświadczeń możemy wnioskować, że właściciele prywatni często lepiej dbają o zabytki niż czynią to samorządy. To nie jest jednak regułą, ale na przykład każda gmina powinna mieć program ochrony zabytków na jej terenie. Na ponad 120 gmin w województwie pomorskim taki program, będący quasi aktem prawa miejscowego, posiada zaledwie kilka.

- To dziwne. Można odnieść wrażenie, że samorządy lepiej dbają o gospodarowanie śmieciami niż zabytkami. Regulaminy dotyczące utrzymania porządku uchwaliło znacznie więcej gmin.

- Przekazanie zabytku porządnemu inwestorowi to bardzo dobra decyzja. Zdarza się jednak, że kupujący działkę, na której stoi zabytek, od razu chce czekać, aż historyczny obiekt się zawali i uwolni się teren pod inwestycje. To, co stoi, trzeba bowiem remontować. Przykładem może być postępowanie z domem podcieniowym w jednej z żuławskich wsi, sprzedanym przez gminę prywatnej osobie. Zapadł się dach tego domu. Właściciel powinien w ciągu roku przeprowadzić remont, by zabytek uratować. Z naszych dociekań wynika, że właściciel najprawdopodobniej czekał, aż budynek się zawali, by nowy postawić sobie dalej od szosy, w głębi działki. Nie realizował wytycznych konserwatorskich. Jeżeli nie przeprowadzi remontu - zostanie wywłaszczony. Ponadto może odpowiadać przed prokuratorem.
Dobrym przykładem działalności nowego właściciela może być troska o historyczny obiekt - willę Uphagena w al. Grunwaldzkiej we Wrzeszczu. Odbudowano ją zgodnie ze wszystkimi prawidłami sztuki konserwatorskiej i doprowadzono do doskonałego stanu.

-Czy istnieje możliwość uzyskania dofinansowania remontu, rewitalizacji zabytku - z puli pieniędzy wojewódzkiego konserwatora czy ministerstwa?

- Jak najbardziej. W niektórych przypadkach nawet do stu procent wartości inwestycji. Przeznaczane są na to dotacje z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Problem z uzyskaniem dotacji mają te gminy, które nie posiadają programu ochrony zabytków. Jeżeli samorząd posiada taki program, może starać się o dotację.

Kazimierz Netka

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto