Kupa problemów z miejskimi szaletami. Inwestycja za miliony jest niedopracowana?

Automatyczne, nowoczesne i przede wszystkim drogie - toalety ustawione przez ratusz miały być toi-toi’ami na miarę XXI wieku. Pojawiły się w parkach miejskich i chętnie odwiedzanych przez warszawiaków miejscach.

Niestety, niedługo po ich uruchomieniu okazało się, że sposób ich funkcjonowania pozostawia sporo do życzenia. Czujniki ruchu wysuwały deskę spod zaskoczonych użytkowników toalety, a szalet przy Polu Mokotowskim jeszcze przed uruchomieniem został zamknięty na cztery spusty. Po jego otwarciu sytuacja nie wiele się jednak poprawiła, bowiem również system płatności wymaga istotnych napraw.

O sprawie poinformował nas drogą mailową jeden z czytelników. - Chcieliśmy z niej [toalety przy Polu Mokotowskim - przyp. red. ] skorzystać, by przebrać małe dziecko, z zewnątrz wyglądała zachęcająco
(czysto). Po wrzuceniu 2 zł drzwi nie otworzyły się (był uszkodzony podajnik monet). Jak się potem okazało dowiedziałem się od producenta, że urządzenie padło 'ofiarą' dewastacji i próbą okradzenia - pisze pan Wiktor.

System, choć dokładny, nie przewidział, że wśród korzystających znajdą się tacy, którzy spróbują “obrabować” skarbonkę jaką jest podajnik monet stołecznej toalety. - J,a jako zwykły człowiek, wiem jak zabezpieczyłbym takie urządzenie, a osoby z ratusza nie? - pyta retorycznie Czytelnik.