Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kutz: Na Śląsku zbliża się wiosna ludów

Robert Siewiorek
Fot. Arkadiusz Gola
Po katastrofach w Halembie i Wujku-Śląsku, w naszym regionie zaczyna się rodzić opór społeczny. Jeśli Polska nie przestanie traktować Śląska jak wewnętrznej kolonii, wkrótce może dojść do zorganizowanych buntów. Z posłem Kazimierzem Kutzem rozmawia Robert Siewiorek

Czy po ostatniej katastrofie coś się w końcu na Śląsku zmieni? A może, jak zawsze, skończy się na litości, patetycznych gestach i deklaracjach?

Nie skończy się, bo tym razem stało się coś szczególnego. Nałożenie się na siebie w krótkim okresie trzech katastrof - w Halembie, Boryni i Wujku-Śląsku - wyzwoliło energię, która wywoła wielkie zmiany.

Co się dzieje?

Dogorywa obowiązujący od 2o lat system sterowania górnictwem przez zarządy górnicze, które są państwem w państwie. Nastąpiło nieprawdopodobne rozwarstwienie płac między tymi wszystkimi, którzy rządzili kopalniami, a górnikami. Dla pewnej grupy ludzi kopalnie to świetny interes. Każda ekipa polityczna, która próbowała dokonać bardziej radykalnych zmian w sposobie zarządzania górnictwem, nadziewała się na bardzo silny opór. Ale to się zaczyna zmieniać.

Czy po Wujku-Śląsku pojawiła się w ludziach jakaś determinacja, by coś zmienić?
Tak, bo ta tragedia dowodzi, że dotychczasowa formuła zarządzania górnictwem nie działa. Górnictwo stało się bardzo drogie, węgiel jest towarem, który się źle sprzedaje: 20 proc. węgla w Polsce pochodzi już z niepolskich złóż, górnicy nie pracują już cały tydzień, a z roku na rok deficyt kopalń rośnie. Zaś dofinansowywanie górnictwa przez państwo i przez Unię skończyło się.

I co w związku z tym robią Ślązacy?
Na Śląsku zaczyna się - m.in. w związku z przygotowywaną przez lobby górnicze, a firmowaną przez rząd nową ustawą geologiczną - tworzyć opór społeczny. Ta ustawa jest szkodliwa, bo umożliwia wydobywanie węgla na starych zasadach, tj. w praktyce za wszelką cenę. A ludzie boją się, że to umożliwi niszczenie ich domów, ich ziemi. Będziemy mieli w najbliższym czasie do czynienia z bardzo silnym oporem i protestem górników, i w ogóle Ślązaków. Dojdzie do tego, jeśli ludzie będą zmuszani do pracy na dzisiejszych warunkach. Równocześnie może wybuchnąć protest wszystkich tych stowarzyszeń, które obecnie na Śląsku powstają - by przeciwstawiać się dalszemu niszczeniu tej ziemi.

Śląsk się zbuntuje?
To możliwe, bo ostatnie katastrofy - w Halembie i Wujku-Śląsku -wyzwoliły w ludziach wielką energię społeczną. Ludzie na Śląsku będą się, bodaj po raz pierwszy, organizować i przeciwstawiać tej rabunkowej polityce i gospodarce. Jeśli nic się nie zmieni, a ta anachroniczna ustawa zostanie przepchnięta, na Śląsku może dojść do zorganizowanych buntów społecznych. To nie będą bunty branżowe czy partyjne. Zbuntują się zwykli ludzie - jeśli uznają, że w ich życiu nic się nie zmieni, że złe doświadczenia związane z życiem na zniszczonym przez górnictwo Śląsku będą ich udziałem także w przyszłości. Jeśli rząd się nie ocknie i nie zobaczy tego niebezpieczeństwa, może dojść do bardzo ostrych konfliktów.

Odpowiedzialna za to będzie obecna koalicja?
Tylko w tym sensie, że tragediom takim jak ta na Wujku-Śląsku często nadaje się polityczne identyfikatory. Jeśli rząd nie zachowa się przytomnie, to ta katastrofa zostanie niejako przypisana tej ekipie. Bo wszyscy, którzy byli w przeszłości odpowiedzialni za degenerację górnictwa, będą próbowali zrzucić winę na Platformę. Ten bunt, ruch niezadowolenia, może więc mieć kontekst polityczny, którego nikt się nie spodziewa. A jego adresatem będzie głównie Platforma.

Czy tego nadchodzącego wybuchu nie warto by jakoś mądrze skanalizować? Na przykład zakładając partię polityczną, która występowałaby w imieniu Ślązaków?
Nie. Ci zbuntowani ludzie powinni trzymać się z dala od polityki. Nie ma i nie będzie partii, która mogłaby objąć nad tym ruchem patronat. To będzie ruch społeczny, wyraz demokracji oddolnej. Mówiąc starym językiem, sam lud się będzie organizował przeciwko wyzyskowi firmowanemu przez jakąkolwiek władzę czy jakąkolwiek partię.

Co powinno się stać, by nie doszło do wybuchu?
Kluczem do zmiany jest stworzenie prawa, w którym będzie zagwarantowany prymat człowieka nad ekonomią. A najprostszą drogą do uzdrowienia górnictwa jest, jak uczy nas doświadczenie np. Czechów, sprywatyzowanie kopalń. Nie ma powodu, by w polskich kopalniach pracowało 100 tys. ludzi, gdy w Niemczech czy Anglii pracuje w nich tylko 20 tys. Nasze górnictwo jest przerośniętą, niebezpieczną hybrydą, z całą masą urzędasów, na których trzeba robić. Z tym trzeba skończyć. Trzeba zmierzać do tego, by przestać kopać węgiel w Polsce, dać odpocząć Śląskowi. Dlaczego nikt nie mówi, jak bardzo została zniszczona ziemia na Śląsku? Ludzie mają już tego wszystkiego dość i dlatego jestem pewien, że wkrótce będziemy mieli do czynienia z przebudzeniem społecznym - tyle że w ramach demokracji. Te ostatnie katastrofy na Śląsku zapoczątkują nowe zjawiska społeczne, będące pochodną niezadowolenia z traktowania Śląska w Polsce jak kolonii wewnętrznej.

Mówi pan o kolonizacji Śląska i o "psychologii czarnego luda" - mechanizmie społecznego odbioru Śląska, zgodnie z którym ludzie z innych regionów patrzą na Śląsk tylko wtedy, gdy stanie się tam coś strasznego. Mówi też pan o Ślązakach-niewolnikach i Polakach-kolonizatorach. Nie obawia się pan, że tworzy w ten sposób nową śląską martyrologię?

Tu nie chodzi o martyrologię Ślązaków, tylko o to, by nareszcie zacząć rozwiązywać problemy mieszkających na Śląsku ludzi. Ludzi zniewolonych, pracujących w nieludzkich warunkach, którzy nie mają nic do gadania. W czasach niemieckich Ślązacy byli gorszym gatunkiem ludzi - tymi, którzy nadawali się tylko do ciężkiej pracy i nie mieli nic do powiedzenia. A nadzór - to byli obcy. I ten schemat, schemat krzywdy i klasowych podziałów, utrzymał się do dziś. Górnicy nadal boją się mówić, w obawie przed utratą pracy. Tyle że po ostatniej katastrofie dziennikarzom i prokuratorom udaje się już odblokować strach górników i dowiadujemy się, jak to naprawdę jest w górnictwie. To niezwykłe, bo strach przed utratą pracy był na Śląsku zawsze dużo silniejszy niż w innych regionach. Tu człowiek wylatywał za jedno słowo i z dnia na dzień stawał się żebrakiem. Stąd zgoda na terror, na pracę w strasznych warunkach.

Czy pana zdaniem istnieje coś takiego jak wojna śląsko-polska, wojna kulturowa, cywilizacyjna, czy polityczna? Wojna upokorzonych i zdobywców?
Nie, bo Ślązacy nie są ani zorganizowani, ani agresywni. Oni cały czas znoszą przemoc. Ślązacy są dupowaci, mają mentalność poddańczą.

Czyżby? Nie wie pan, czego najbardziej boją się w Warszawie? Górników, którzy przyjadą pod Sejm z petardami i łomami.
Już nie przyjadą. Ci górnicy, którzy przyjeżdżali, to były ekipy wyhodowane i utrzymywane przez arystokrację kopalnianą, cały ten lobbing i związki zawodowe, które im fundowały sto autobusów na wyjazd na koszt kopalni. Wiec jeździli do Warszawy, by zabezpieczać interesy tych, którzy kopalniami rządzą. Związki zawodowe, których w każdej kopalni jest od 15 do 30, są na utrzymaniu kopalń i weszły już dawno we współpracę z zarządami. Działacze związkowi partycypują w części interesów. Wytworzyła się urzędowa arystokracja związków zawodowych, która z górnikami nie ma nic wspólnego. To, co się stało na Halembie i Wujku-Śląsku, to także jest koniec tych górniczych wycieczek do Warszawy.

Na każdym kroku mówi pan o autonomii Śląska. Naprawdę wierzy pan, że Polska się przejmie losem tego regionu, jeśli na każdym kroku będzie pan podkreślał jego inność, odrębność? Przecież dla wielu Polaków jest pan tym, który chce rozwalić Polskę.

To nie chodzi o żadną osobność. Autonomia polega nie na oddzielaniu się. Ona wynika z demokracji. Każda gmina dzisiaj jest małą autonomią, w której ludzie sami decydują o tym, jak będzie im się żyło. Jeśli państwo nie jest w stanie zadbać o ludzi, to oni sami będą musieli o siebie zadbać. W autonomii Śląska nie chodzi o to, że powstaje tu jakaś struktura polityczna, że są tutaj jakieś ambicje oddzielenia się od Polski. Tu chodzi o dawanie sobie rady na miarę swoich potrzeb i godności osobistej. U podstaw myślenia autonomicznego na Śląsku są ogromne problemy związane z odbudową tego regionu. Ludzie mają prawo do buntu tam, gdzie państwo czyni zło. Na Śląsku czyni się zło. Więc ludzie mają prawo się organizować. I to nie ma nic wspólnego z polityką. Śląsk nie ma swojej partii, chociaż chciałbym, by Ślązacy zorganizowali się w jeden związek, który by walczył, by na Śląsku był porządek, a nie wyzysk. Ale myślę, że do tego nie dojdzie, bo nie pozwoli na to ta stara mentalność Ślązaków, bojących się władzy, to uniemożliwi. Polsce ze strony Śląska nie grozi nic złego, ale Śląskowi ze strony Polski grozi wszystko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto