Pracownia i galeria lamp witrażowych typu Tiffany i art déco znajduje się w niepozornych pawilonach w pobliżu nasypu kolejowego przy ul. Targowej 18. Miejsce jest magiczne. Po przekroczeniu progu sklepu natrafiamy na półmrok... Wszystko się zmienia po włączeniu dziesiątków lamp - wiszących, podłogowych, stołowych, biurkowych, kinkietów, secesyjnych, art déco czy replik Tiffany'ego.
Lampy witrażowe typu Tiffany i art déco. Pracownia Magedi
Swoją przygodę z lampami witrażowymi pan Edward Magdziarz rozpoczął w 1971 roku w Londynie. Zachwycił się małą pracownią wykonującą relipliki lamp Tiffany'ego. Po powrocie do Polski założył zakład artystyczny na Pradze, w którym do dziś powstają przepiękne lampy.
- Wydawało mi się, że to będzie coś, co będę lubił robić i co będzie mi sprawiać ogromną satysfakcję - mówi w rozmowie z nami pan Edward.
W londyńskiej pracowni udało się zobaczyć technikę powstawania lamp. Tworzenie lamp witrażowych to bardzo żmudna praca. Każdy element szkła owija się specjalną folią miedzianą, później na formach elementy układa się jeden obok drugiego i lutuje cyną. - Musiałem nauczyć się wycinać szkło. Całą resztę umiałem, bo z wykształcenia jestem elektronikiem i z precyzyjnym lutowaniem miałem styczność na co dzień - opowiada.
Zobacz także: Ginące zawody w Warszawie. Czy te profesje niedługo znikną?
W pracowni przy ul. Targowej można zobaczyć kilkaset wzorów lamp. Parter wypełniają głównie lampy art déco wykonane według projektu pana Edwarda. Na piętrze znajdują się wykonane z niezwykłą precyzją i kunsztem repliki najsłynniejszych lamp Tiffany'ego oraz oryginalne wzory Edwarda Magdziarza. Wszystkie, od początku do końca, powstają na miejscu i są ręcznie wykonywane. Praca nad najbardziej skomplikowanymi potrafi zająć ponad miesiąc.
Jak powstają lampy?
- Praca nad lampą zaczyna się od pomysłu. Jak jest pomysł, to reszta rodzi się już sprawnie i szybko. Ogólny projekt lampy najpierw rysuje się na papierze. Później przenosi się go na specjalne formy, na których trzeba rozrysować dokładnie wszystkie elementy, z których witraż będzie się składać - tłumaczy właściciel pracowni.
Każda lampa to wiele godzin pracy. Najbardziej skomplikowane składają się nawet z dwóch i pół tysiąca elementów. Każdy element ma swój numer. Każdy trzeba wyciąć ze szkła, dopasować, oprawić miedzianą taśmą, a na koniec zlutować.
Na Targowej powstają również podstawy lamp. Wykonywane są z mosiądzu, który jest potem patynowany na brąz lub śniedź.
W czasach największego zainteresowania lampami pan Edward zatrudniał kilkanaście osób. Teraz w jego pracowni zatrudnione są cztery. Salony z jego niezwykle kunsztownymi lampami mieściły się na Nowym Świecie oraz w Brukseli i Londynie. - W dobie internetu nie opłaca się utrzymywać stacjonarnych galerii, dlatego zamknęliśmy nasze punkty. Ale nadal nasze lampy wysyłamy w świat - mówi Edward Magdziarz.
Zobacz także: Pracownia gorseciarska na Grochowie. "Ten zawód już umiera" - mówi pani Aldona Jankowska
Niestety przez Edwag Magdziarz "nie wychował" sobie następcy, który mógłby po nim odziedziczyć zakład.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?