Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Las Kabacki, Warszawa. Kable energetyczne pod napięciem zabiły psa. "Wisiały trzy kroki od ścieżki"

Kacper Komaiszko
Kacper Komaiszko
Karolina Misztal / zdjęcie ilustracyjne / archiwum Polska Press
Las Kabacki, Warszawa. Do dramatycznego zdarzenia tuż przy wejściu do Lasu Kabackiego doszło 16 września. Życie stracił pies pewnej mieszkanki Ursynowa. Czworonóg dotknął kabli, które zwisały z linii energetycznej. Przewody znajdowały się pod napięciem. Jak opisują świadkowie zdarzenia - kable umiejscowione były dosłownie kilka metrów od ścieżki. Szczegóły w artykule poniżej.

Las Kabacki, Warszawa. Przewody energetyczne zabiły psa

Jako pierwsza informację o tragicznym zdarzeniu w Lesie Kabackim podała nieoficjalna strona SM Wyżyny. Za pośrednictwem profilu w mediach społecznościowych wiadomość przekazał jeden z mieszkańców spółdzielni. - Przy wejściu do Lasu Kabackiego (...) wisiały kable pod napięciem. Właśnie ktoś psa tam stracił. Zabił go prąd. Jest już policja i energetyka - doniósł świadek. Wpis okraszony został fotografiami z miejsca zdarzenia.

Odmienne wersje wydarzeń

Co ciekawe, wersja wydarzeń przedstawiana przez policję znacznie różni się od relacji internautów podających się za bezpośrednich świadków dramatu. Sierżant sztabowy z mokotowskiej komendy rejonowej policji tak opisywał zajście na łamach portalu se.pl:

Mieszkanka Ursynowa, która wyszła na spacer z psem puściła go wolno. Pies pobiegł w głąb lasu, gdzie dotknął przewodów będących pod napięciem. Zginął na miejscu - powiedział sierż. sztab. Karol Gruda w rozmowie z serwisem.

Tymczasem w komentarzach pod postem na nieoficjalnej stronie SM Wyżyny, odmienne fakty przedstawia jedna z mieszkanek, która twierdzi, że tragedia w Lesie Kabackim rozgrywała się na jej oczach. Pierwszą i podstawową różnicą jest kwestia zabezpieczenia psa. Pani Celina opisuje, że pies nie był puszczony wolno, a w chwili porażenia pozostawał na smyczy. Co więcej, w relacji mieszkanki czytamy, że zwierzę nie pobiegło - jak twierdzi policja - "w głąb lasu", ponieważ przewody wisiały tuż przy ścieżce.

Każdy mógł tam wejść, tym bardziej, że w tym miejscu nie było ich (przewodów - red.) widać, krzaki (...) W głowie się nie mieści, że ktoś te kable tak zostawił (...) trzy-cztery kroki od ścieżki i to wszystko na wejściu do lasu (...) To śmiertelne zagrożenie, a tamtędy chodzi mnóstwo ludzi... ja czasem trochę schodzę ze ścieżki, aby zrobić chociażby zdjęcie - opisuje mieszkanka.

Chwilę po tragedii na miejscu pojawiły się służby w postaci policji, lekarza weterynarii oraz pogotowia energetycznego. Postanowiono o odcięciu zasilenia i zabezpieczeniu miejsca. W obliczu zaistniałej sytuacji pojawia się pytanie, jak długo niezabezpieczone przewody stanowiły potencjalne zagrożenie dla życia i zdrowia zarówno zwierząt, jak i ludzi odwiedzających las. Kto poniesie ewentualną winę czy odpowiedzialność za niedopilnowanie instalacji? To ustali policja. Funkcjonariusze mają sprawdzić, czy niedzielna tragedia nosi znamię przestępstwa lub wykroczenia.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto