Ale to nie wszystko. Ludzie mają mieć dostęp do wszystkich dokumentów, a zebranie właścicieli stanie się ważniejsze niż zebranie członków spółdzielni. To zmiany, które politycy chcą wprowadzić do prawa spółdzielczego. Nowa ustawa właśnie trafiła do komisji sejmowej i może ona wejść w życie już we wrześniu.
- Uporządkuje działanie spółdzielni mieszkaniowych, które dziś funkcjonują na bardzo niejasnych zasadach - twierdzi Aldona Młyńczak, posłanka PO z Wrocławia, która uczestniczy w pracach komisji infrastruktury. Jej zdaniem największym problemem spółdzielni są wszechwładni prezesi, których mieszkańcy nie mogą odwołać. Ustawa ma uderzyć w tych źle zarządzających, a mieszkańcom dać nowe możliwości.
Najważniejszy zapis mówi o tym, że do stworzenia wspólnoty mieszkaniowej wystarczy wykup minimum jednego mieszkania i wola większości, jak we wspólnocie. A politycy PO są zdania, że wspólnoty są lepiej zarządzane niż spółdzielnie.
- To kompletna bzdura - oburza się Jerzy Kruk, prezes wrocławskiej spółdzielni "Metalowiec". - Sąd często powierza naszej spółdzielni zarząd nad wspólnotami. Zwykle tworzą je ludzie, którzy latami nie mogą się dogadać, by podjąć uchwałę o potrzebnych remontach - opowiada. Dodaje, że Elinor Ostrom, laureatka Nagrody Nobla z 2009, udowodniła, że spółdzielcze zarządzanie własnością jest najbardziej efektywne. Ale czy na pewno na gruncie polskim?
- To nie spółdzielnie są złe. Winni są ludzie podejmujący złe decyzje - twierdzi Henryk Czerwiński, który wywalczył przed sądem duży zwrot pieniędzy, które nieprawnie naliczyła wrocławska spółdzielnia "Wojewodzianka". - Mam obawy, że mimo dobrych intencji, ustawa wprowadzi bałagan, gdy mieszkańcy z pojedynczych bloków zaczną zmieniać zarządców.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?