Lech i Wojciech Flaczyńscy są jeden dzień od bazy pod Lhotse

- Jest 13 kwietnia i śpimy w pokoju 113. Wczoraj rano około 9:40 ruszyliśmy w dolinę boczną prowadzącą do Chhukhung, a dalej pod Island Peak i południową ścianę Lhotse, największą na świecie. Z Pheriche ścieżka prowadzi od razu bardzo stromo w górę, potem schodzi się łagodnie do wioski Dingboche, gdzie roboty na poletkach w pełnym toku. Orzą dwoma jakami zaprzężonymi do prymitywnego pługa i sadzą kartofle. Za Dingboche ścieżka pnie się łagodnie do góry w Bibre zatrzymujemy się na herbatę - relacjonują Lech i Wojciech Flaczyńscy. - Stoi tu jedna prymitywna chata, tuż za nią czorten Kukuczki, jeden z celów naszego wyjścia.Pomnik powstał na cześć polskiego himalaisty Jerzego Kukuczki, który zginął wspinając się na Lhotse w 1989 roku.Nasi podróżnicy - szczególnie Lech - nie czują się za dobrze. Dokuczają im objawy choroby wysokościowej.- Noc na wys. 4.730 m nie oznacza w moim przypadku relaksu i odpoczynku. Trudno zasnąć, potem sen na jawie, budzę się co chwila. Wojtek śpi lepiej, pewnie to sprawa aklimatyzacji - pisze Lech.Flaczyńscy wspięli się na szczyt Chhukhung Ri na wysokość 5.550 metrów. Obecnie powinni być w miejscowości Lobuche na wysokości 4.900 metrów. To około jednego dnia pieszej drogi od bazy pod Lhotse i Mount Everest, skąd zaczyna się właściwa wspinaczka na oba szczyty.