Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia pokonała lidera przy Łazienkowskiej (relacja z trybun)

okamitsu
okamitsu
Legia Warszawa po pasjonującym widowisku pokonała lidera Jagiellonię Białystok w 12. kolejce Ekstraklasy. Dzięki temu zwycięstwu wskoczyła na trzecie miejsce w tabeli, tracąc do lidera już tylko 4 punkty.

W przedmeczowych zapowiedziach słyszeliśmy bardzo wiele. Zarówno jedna, jak i druga drużyna miała coś do udowodnienia. Jagiellonia - w roli lidera chciała uciec przed pogonią Legii, Wojskowi chcieli zmiejszyć różnicę punktową oraz włączyć się w pełni w walkę o mistrzostwo Polski. Każda z drużyn chciała pokazać się więc z jak najlepszej strony.

Z jak najlepszej strony chcieli pokazać się również kibice stołecznej drużyny, którzy zapełnili stadion na Łazienkowskiej do ostatnich miejsc, by stworzyć jeden z najlepszych dopingów, jakie miały miejsce podczas rozgrywek Ekstraklasy w tym sezonie. W dużej mierze to zapewne zasługa "Starucha", który po długim czasie wreszcie powrócił na gniazdo stołecznego dopingu. Kibice ubrani na biało, w rękach dzierżąc flagi Legii, a z gardeł przez całe 90 minut wydobywający się doping - udowodnił ,że kibice "Wojskowych" nie wyszli z formy. Przeciwnie, dostali od ostatniego meczu dodatkowy zastrzyk energii i to udowodniali przez całe spotkanie.

Warszawska drużyna po ostatnim horrorze, jaki zafundowała wszystkim kibicom w ostatnich minutach meczu z Górnikiem Zabrze chciała w ten mecz wejść spokojniej strzelając bramkę w pierwszych minutach meczu. Jednak, jak to w przypadku Legii bywa, to co powiedziane nie zawsze ma swoje odbicie w grze na boisku.

Mocnym wejściem od pierwszych minut chciał pokazać się Kamil Grosicki, były legionista, który już w 14. minucie zagroził bramce Machnowskiego. Sytuacje po wybiciu bramkarza gospodarzy wykorzystał Andrius Skerla, jednak sędzia w tej sytuacji odgwizdał spalonego. Akcja ta mocno "podkręciła" warszawską drużynę, często atakującą z prawego i lewego skrzydła, jednak dośrodkowania te, często mijały zawodników lub pewnie wyłapywał piłki bramkarz gości.

Trener Maciej Skorża w pomeczowym wywadzie wspominał o wyłączeniu z gry Tomasza Frankowskiego i Kamila Grosickiego. Trzeba przyznać, że to stołecznej drużynie się udało. Niewiele mogli pograć zawodnicy Jagielloni, którzy stanowią o sile ataku drużyny. W pierwszej połowie meczu strzały obu drużyn jeśli były celne, nie stwarzały większych problemów bramkarzom. Jednak na jedną z sytuacji warto szczególnie zwrócić uwagę. Po podaniu Kucharczyka w polu karnych do Radovica, ten stanął twarzą w twarz z samym bramkarzem - niestety przestrzelił tuż nad bramką gości.

W 44, minucie do piłki podczas wykorzystania rzutu rożnego stanął, dobrze nam znany ze swoich asyst w meczu przeciwko Górnikowi, Tomasz Kiełbowicz. Chwilę później cały stadion wpadł w euforię i nieopisaną radość, a to wszystko za sprawą kapitana Legii Ivica Vrdoljaka, który w umiejętny sposób wykorzystał błąd Andriusa Skerli. Do przerwy wynik [1:0] pozwalał kibicom optymistycznie myśleć o zbliżającej się drugiej połowie meczu.

Po przerwie obie drużyny wyszły w niezmienionych składach. Praktycznie od pierwszych minut na swojego gola starała się zapracować Jagiellonia. Jedną z okazji miał również Grosicki, który jednak nie trafił czysto w piłkę. W 56. minucie na placu gry pojawił się Maciej Iwański, który zastąpił Sebastiana Szałachowskiego. Legia Warszawa coraz częściej wypuszczała się w pole karne Jagielloni. Jednak wyśmienitą okazję do strzelenia bramki nie wykorzystał M. Iwański, który w polu karnym poślizgnął się na murawie. Później po koronkowej sytuacji ten sam zawodnik trafił w słupek. Sytuacja Jagielloni skomplikowała się w 82. minucie, gdy Rafał Grzyb zfaulował zawodnika Legii - Iwańskiego. Od tej minuty goście grający w 10, postawili wszystko na jedną kartę, usilnie starając się zdobyć bramkę.

Ich starania zostały jednak ukarane przez legionistów. Podczas rzutu wolnego, w polu karnym gospodarzy pojawił się bramkarz Jagielloni Grzegorz Sandomierski. Piłkę wypiąstkował jednak Machnowskyj, a ta trafiła do biegnącego w kierunku bramki Ariela Borysiuka. Zawodnik zachował się pewnie, podając w pełnym biegu do Jakuba Rzeźniczaka, który strzałem z dystansu wpakował piłkę do pustej bramki.

Chwilę później mecz się skończył. Jednak dobra zabawa na trybunach dopiero się zaczęła - szaliki poszły w górę, a wszyscy kibicie poraz kolejny tego wieczoru wspólnie zatańczyli "Małego Walczyka".

Legia Warszawa odniosła kolejne z rzędu zwycięstwo. W przyszły piątek "Wojskowi" zmierzą się na wyjeździe z Wisłą Kraków, która w derbach Krakowa skromnie wygrała z Cracovią, dzięki bramce z 95. minuty. Wszystko wskazuje na to, że Legia pomału dzwiga się z kryzysu, piątkowy mecz będzie kolejnym sprawdzianem, drużyny budowanej przez Macieja Skorżę, byłego trenera Wisły Kraków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto