Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia Warszawa - Górnik Zabrze 2:1 [zdjęcia]

Xathloc
Xathloc
Dwie minuty - tyle potrzebowali piłkarze Legii, aby świętującym już prawie pewne zwycięstwo zawodnikom Górnika Zabrze dać poznać gorycz porażki.

Od pierwszego gwizdka gospodarze byli stroną dominującą. Jednak z przewagi tej niewiele wynikało, ponieważ Legioniści nie byli w stanie wykończyć żadnej z akcji. Cała pierwsza połowa stała pod znakiem ofensywy wojskowych, z rzadka jedynie przeplatanej nieporadnymi kontratakami gości. Mimo kilku, całkiem niezłych, okazji na tablicy cały czas widniał wynik 0:0. Żadnej ze stron nie udało się przez pierwsze 45 minut sprawić, aby uległ on zmianie.

W podstawowym składzie trenera Skorży zabrakło bohaterów dwóch ostatnich, wygranych przez Legię, spotkań. Zarówno Jędrzejczyk, który świetnie się spisał w meczu przeciwko Koronie Kielce, jak i Sebastian Szałachowski, któremu Legia zawdzęcza awans do ćwierćfinałów Pucharu Polski, zasiedli na ławce rezerwowych.

Po przerwie sytuacja na murawie uległa przemianie. To goście zaczęli być stroną dominującą, widać było wyraźnie że zwycięstwa nas Wisłą i Lechem to nie przypadek. Sytuacja robiła się coraz mniej komfortowa dla gospodarzy.

Najgorsze przyszło w 53. minucie. Daniel Sikorski, którego Hadaj przed meczem ogłosił miłośnikiem Legii i zawodnikiem, który marzy by grać w klubie z Łazienkowskiej, w zamieszaniu pod bramką Legii wpakował piłkę do siatki.

Legia, która przez pierwsze 45 minut nie zrobiła nic, żeby wykorzystać swoją przewagę znalazła się nagle w fatalnym położeniu. Goście nadal byli aktywniejsi, co gorsza Legioniści zaczęli panikować biegając bez sensu po boisku popełniając coraz więcej prostych błędów. Widząc chaos, który zacząl się wkradać w grę gospodarzy, Maciej Skorża dokonał pierwszej zmiany. Za jednego ze skuteczniejszych zawodników, kapitana drużyny Ivicę Vrdoljaka wszedł na boisko Sebastian Szałachowski. Jednak zmiana ta nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Wojskowi nadal nie byli w stanie odzyskać rytmu z pierwszej połowy. Dopiero wprowadzenie na boisko Bruno Mezengi w miejsce Iwańskiego nieco wzmocniło atak gospodarzy.

Legioniści atakowali coraz rozpaczliwiej, jednak nie byli w stanie nawet trafić w bramkę Stachowiaka. Kilkakrotnie wynik mógł zmienić Radović, ale albo mijał się z piłką, albo posyłał ją obok bramki. Jego starania przyniosły rezultat dopiero w końcówce spotkania. Kiedy już wydawało się, że nic się nie zmieni, Tomasz Kiełbowisz dośrodkował piłkę z rzutu wolnego w pole karne, a Radović wreszcie wbił ją do siatki. W gospodarzy wstąpiły nowe siły. Rozpoczął się frontalny atak na bramkę gości. Minutę później bliski szczęścia był Szałachowski, ale jego strzał głową obronił Stachowiak. Nie był on jednak w stanie zatrzymać Mezengi, który w dwie minuty po bramce Radovićia podwyższył wynik na 2:1 wprawiając w euforię prawie 18 tysięcy kibiców, którzy przyszli na stadion, aby obejrzeć ten mecz. Tym razem to goście musieli rzucić wszystkie siły do ataki na bramkę Machnovskyiego. Nie udało im się jednak nic więcej osiągnąć i ostatecznie Legia zwyciężyła Górnik Zabrze 2:1.

Po mału normą staje się, że Legia wygrywa spotkanie w ostatnich minutach. Tak było w meczu z Lechem Poznań i Cracovią. Wszyscy wolelibyśmy jednak, aby te mecze nie szargały nam nerwów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto