Mecz był genialnym widowiskiem sportowym, dla którego najwierniejsi fani przygotowali doskonałą oprawę. W pierwszych minutach gry całą północną trybunę przyktyła gigantycznych rozmiarów flaga, tzw. sektorówka, głosząca w języku angielskim hasło: Warsaw - The City That Survived Its Own Death (Warszawa - Miasto, które przeżyło swoją śmierć).
Na stadion nie wpuszczono niestety kibiców drużyny gości, a to z powodu ich skandalicznego zachowania w trakcie niedawnego finału Pucharu Polski. Za race, które z sektora kibiców Śląska Wrocław poleciały wtedy na boisko i trybuny, Wrocławianie stali się na stadionie Legii niemile widziani.
Mecz rozpoczął się dla warszawskiej drużyny bardzo niefortunnie - już w 5. minucie meczu chwilę dekoncentracji gospodarzy i błąd obrońcy, Łukasza Brozia, wykorzystał Marco Paixao otwierając bilans spotkania na korzyść drużyny gości. Groźnie pod bramką Legii zrobiło się jeszcze raz chwilę później, bo w 13. minucie, ale ostatecznie sytuację opanował Skaba i konto bramkowe Śląska pozostało niezmienione.
Dalsza część meczu to już zdecydowana kontrofensywa Legii. Piłkarze warszawskiej drużyny cisnęli rywala mocno i konsekwentnie, co jeszcze w pierwszej połowie, a dokładniej w 20. minucie zaowocowało wyrównującą bramką w wykonaniu Tomasza Jodłowca. I taki remisowy wynik utrzymał się już do końca pierwszej połowy spotkania.
W drugiej części gościom nie udało się przełamać dominacji Legii Warszawa - mimo kilku prób kontrataku, które ostatecznie kończyły się nawet w polu karnym, bramka dla Śląska już nie padła. Podwyższyć i ustalić ostateczny wynik spotkania udało się za to Jakubowi Rzeźniczakowi w 77. minucie meczu, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Bramki dla Legii: 20' - Tomasz Jodłowiec, 77' Jakub Rzeźniczak
Gościom udało się za to objąć prowadzenie w nieco mniej chlubnej statystyce - żółtych kartek. Zawodnicy z Warszawy zasłużyli sobie na poważne ostrzeżenie dwukrotnie, natomiast po faulach Wrocławian sędzia musiał sięgać po żółty kartonik aż trzykrotnie.
Piękne widowisko zgotowali dla swoich idoli znajdujący się na trybunach kibice - głośny doping, organizowany tradycyjnie z północnej trybuny, nie ustawał ani na chwilę. Kibice głośno śpiewali, bawili się, zagrzewali do boju swoją drużynę, a i siebie nawzajem do dalszego dopingu. Najważniejsze jest to, że nikt w czasie trwania całego wieczoru nie złamał dyscypliny zakazującej wykorzystywania na trybunach jakiejkolwiek pirotechniki.
echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?