Loewentin powrócił na Wisłę. Wyjątkowy statek z 1892 roku znowu kursuje

Parowiec "Loewentin" powstał jako ekskluzywny wycieczkowiec w 1892 roku. Miał wozić pasażerów po mazurskich jeziorach. Jego nazwa pochodzi od niemieckiej nazwy jeziora Niegocin koło Giżycka (Löwentinsee), Charakterystyczny komin, kocioł i napęd parowy sprawiały, że statek z tzw. białej floty (czyli przeznaczony do rejsów przybrzeżnych) zapadł w pamięć mieszkańcom i turystom. Gdy budowano jednostkę w stoczni Gustawa Fechtera w Królewcu nie przypuszczano, że parowiec "przeżyje" nie tylko budowniczych, ale także samą stocznię oraz dwie wojny światowe.

Przez pierwsze 50 lat był wykorzystywany zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Czasem miejscowe służby używało go także, jako lodołamacz lub nawet jako jednostkę wojskową. Gdy II wojna światowa zbliżała się do końca wycofujący się Niemcy zatopili statek na kanale Łuczańskim w okolicy mostu obrotowego. Wrak zablokował żeglugę, więc Polacy po przechwyceniu terenu wydobyli go na brzeg w pierwszej kolejności.

Lowentin przetrwał w bardzo dobrym stanie, a już w 1946 roku po renowacji powrócił na wody. Tym razem, jako "Łowiczanka". Żegluga Mazurska, która po wojnie przejęła poniemieckie statki wycieczkowe nadawała im typowo polskie nazwy. Poza "Łowiczanką" były to: "Kaszub", "Chopin" czy "Krakowiak". Dawny "Loewentin" był jednak najstarszym z wymienionych parowców. Przetrwał także najdłużej, ale nie zawsze mógł liczyć na dobrą passę.

Remont powojenny nie wystarczył i miejscowy armator w 1951 roku doprowadził do kolejnych napraw. Tym razem zmieniono napęd jednostki oraz nazwę na: "Hanka Sawicka" na cześć pierwszej przewodniczącej komunistycznej organizacji o nazwie Związek Walki Młodych. Przez kolejne ćwierć wieku statek wywiązywał się ze swojej roli i przewoził setki turystów po mazurskich jeziorach. Niestety stan jednostki był coraz gorszy i w 1977 zaprzestano żeglugi. "Loewentin", czyli "Hanka Sawicka" został przerobiony na przycumowaną do brzegu restaurację.

W takim stanie przetrwał tylko kilka lat. Następnie został wyciągnięty na brzeg i porzucony. Rozpadający się wrak słynnego niegdyś statku został zakupiony przez prywatnego armatora w 2008 roku. Od tego czasu rozpoczął się proces rekonstrukcji. Jako, że stan jednostki był bardzo zły podjęto decyzję o stworzeniu repliki wiernie oddającej dawny wygląd.

"Loewentin" odzyskał dawny blask i nazwę, którą zmieniono 60 lat wcześniej. Od 2013 roku pływał najpierw po Mazurach - czyli tam gdzie można go było spotkać jeszcze w XIX wieku. Później przetransportowano go do Warszawy, gdzie właśnie rozpoczyna swój drugi sezon rejsowy po Wiśle.

Wyprawa z przewodnikiem trwa około godzinę. Podczas rejsu podziwiamy panoramę Warszawy i możemy posłuchać o historii miasta. - Rejs po Wiśle trwa 1,5 godziny i jest opatrzony komentarzem naszego przewodnika, który opowiada o tym, czym "Gruba Kaśka" przysługuje się miastu, jakie tajemnice kryje Port Praski, czy też jaką rolę odgrywała Wisła podczas II wojny światowej - tłumaczy Rafał Janiszewski - armator statku Loewentin. - Do dyspozycji naszych klientów, oprócz pokładów słonecznych, mamy dwie kajuty z miejscami siedzącymi oraz stołami umożliwiającymi spokojne i komfortowe spożycie posiłku, czy też napicie się herbaty, czy kawy. Pasażerowie mają do dyspozycji dobrze zaopatrzony bar, grill oraz możliwość zamówienia dań restauracyjnych kuchni polskiej, przygotowywanych wcześniej na barce „Atalanta” - dodaje. Cena wycieczki od 30 do 45 zł za bilet normalny i 24 zł do 30 zł za ulgowy. Dzieci do lat 6 płyną za darmo. Przejazdy odbywają się w weekendy. Bilety można kupić na stronie loewentin.com.

Jeśli jesteś zainteresowany patronatem naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]
Jeśli chciałbyś zrobić projekt niestandardowy z naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]