Od wielu lat na Starym Rynku, okolicznych ulicach i wszędzie tam, gdzie się coś dzieje, widuję pewnego człowieka. Taki łomżyński "Folklor". Człowiek zepchnięty na margines nawet przez margines społeczny.Wzruszają mnie jego próby zbliżenia się do ludzi. Niewyraźna mowa i ułomności fizyczne bywają powodem niewybrednych drwin ze strony zapitych bywalców „ranczerskich ławeczek". I nie tylko.
Nie żebrze o złotówkę na bułkę, nie jest nachalny ani agresywny. Jest po prostu Inny. Jak dziecko bawi się na plenerowych imprezach w mieście i widać wtedy, jak jest szczęśliwy. Odpychany przez normalnych (?) ludzi znalazł sobie innych przyjaciół, którzy go akceptują. Łomżyńskie gołębie. Obserwowałam go przez kilka ostatnich dni i coś mi gardło ściskało. Karmiciel gołębi traktuje ptaki jak kumpli.. Z trudem powstrzymałam się od uwag, jak zobaczyłam, że karmi je świeżym chlebem, ale kiedy usłyszałam, że zwraca się do nich po imieniu, odpuściłam. Niech się przyjaciele sami dogadają w sprawie menu.
Każdemu wolno kochać i każdy z nas chce być przez innych akceptowanym. Nie zawsze są to ludzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?