Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Losy rodziny Stankiewiczów

Dorota Abramowicz
Pani Irena Stankiewicz, córka walecznego sapera/ fot. MACIEJ JEZIOREK
Pani Irena Stankiewicz, córka walecznego sapera/ fot. MACIEJ JEZIOREK
Sagi rodu Stankiewiczów ciąg dalszy. Po tym, jak opublikowaliśmy unikalne zdjęcia Mamerta "Znaczy Kapitana" Stankiewicza i jego braci, z redakcją skontaktowała się pani Irena Stankiewicz, córka Aleksandra.

Sagi rodu Stankiewiczów ciąg dalszy. Po tym, jak opublikowaliśmy unikalne zdjęcia
Mamerta "Znaczy Kapitana" Stankiewicza i jego braci, z redakcją skontaktowała się pani Irena Stankiewicz, córka Aleksandra. Choć i on dosłużył się stopnia kapitana, jako
jedyny z czwórki nie był marynarzem. Jego losy opisuje Dorota Abramowicz

Trzej wybrali służbę na morzu. Najstarszy Jan, zwany "Bykiem", najsłynniejszy Ma-mert, opisany w kultowej książce Karola Olgierda Borhardta jako "Znaczy Ka-pitan" oraz Roman, czyli "Krwawy Natan". Wszyscy walczyli o Polskę, dwaj z nich dla Polski zginęli.
Ale był jeszcze czwarty brat - najmłodszy Aleksander. Żył zaledwie 31 lat. Zdążył jednak służyć w korpusie generała Hallera, trafił do obozu dla internowanych żołnierzy Legionów Polskich w Szczypiornie, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, za co trzy razy otrzymał Krzyż Walecznych.
Irena Stankiewicz, emerytowana wykładowczyni warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, kładzie na stoliku ostatni list napisany ręką ojca. Pożółkłe kartki papieru, wiele razy czytane w chwilach smutku, wyblakłe litery. List pochodzi z lata 1930 roku. Irenka miała wówczas zaledwie sześć lat. Nie wiedziała, że tata w podwarszawskim Otwocku umiera na gruźlicę. A on tak żegnał się z dzieckiem:
"Iruśka, moja najdroższa. Tęsknię do Ciebie bardzo moja mała, bardzo kochana dziewczynko. Czy pamiętasz swego tatusia i czy wspominasz go czasami? Biedna ty jesteś, chora i masz chrypkę, ale Bozia da wyzdrowiejesz i znowu będziesz wesoło biegać po ogrodzie. (...) Jak tylko wyzdrowieję, to przyjadę do Ciebie i przywiozę wszystko, co tylko będziesz chciała, tylko nie samochód, bo jest za drogi. (...) Bądź zdrowa, moja najdroższa na świecie Irusia. Rączęta Twoje maleńkie ko-cham, całuję - wspominaj o Tatusiu i bądź zawsze wesoła".
- Ciężko wtedy chorowałam na szkarlatynę - mówi cicho Irena Stankiewicz. - Dopiero kiedy wyzdrowiałam, powiedziano mi o śmierci ojca. W jednej chwili skończyło się dla mnie szczęśliwe dzieciństwo.
Przez następne lata ze wspomnień, zdjęć, dokumentów, składała o nim opowieść. O jego młodości w łotewskiej Mitawie. O nauce w rosyjskiej Szkole Inżynieryjnej w Petersburgu. I o walce o ojczyznę. Aleksander nie miał 19 lat, gdy ruszył bić się pod dowództwem gen. Hallera o niepodległą Polskę.
- Od lutego 1918 roku walczył na Ukrainie w II Korpusie Wojska Polskiego - pani Irena kładzie na stoliku kolejne stare dokumenty. - Służył w II Pułku Inżynieryjnym, przemianowanym później na II Pułk Saperów Ka-niowskich. Jako młodszy oficer kompanii brał udział w walkach o Lwów i wschodnią Małopolskę.
W nocy z 10 na 11 maja pod Kanio-wem wojsko polskie zostało rozbite. Niemcy nie dotrzymali warunków ka-pitulacji. Ograbili jeńców i wysłali ich do obozów koncentracyjnych. Aleksander trafił do Szczypiorna. Wolność odzyskał razem z Polską - 11 listopada 1918 roku. I wkrótce znów ruszył do walki w wojnie z Rosją Radziecką.
- Jako oficer liniowy cały czas był na froncie - mówi córka. - Potem prowadził szkołę podoficerską, którą ukończyło 220 saperów.

Panny młode z Orżewa

Okoliczności spotkania Stanisławy i Aleksandra mogłyby posłużyć jako scenariusz do przedwojennej komedii. Ot, takich "Manewrów miłosnych".
Początek lat 20. W pobliżu wielkiego tartaku w miejscowości Orżew na Wo-łyniu staje na manewry Pułk Saperów Kaniowskich, a razem z nim Aleksander. Chociaż ledwo przekroczył dwudziestkę, ma już duże doświadczenie wojskowe. Przeszedł niemiecką niewolę. Ciemnowłosy, przystojny. Bohater.
Saperzy często odwiedzają dyrektora tartaku, gdzie jeszcze kilka lat temu powstawały posadzki dla carskiego pa-łacu. Ale nie posadzki ich interesują, lecz trzy ładne siostry Piszczkowskie: Jadwiga, Zofia i Stanisława.
Najmłodsza z sióstr ma talent dramatyczny. Występowała już w kijowskim teatrze Stanisławy Wysockiej, grywając m.in. Pannę Młodą w "Weselu" Wyspiańskiego. Chce być wielką aktorką, jednak po poznaniu Aleksandra zapomina o scenie. On boi się, że jest dla niej za biedny, ona odtrąca in-nych kandydatów. Wreszcie Aleksander dostaje zezwolenie dowódcy na ślub z panną Stanisławą Piszczkowską.
Jego serdeczny przyjaciel, późniejszy pułkownik Władysław Weryho, zakochuje się w Jadwidze. Kolejne wesele. Największe trudności ma kawaler Virtuti Militari, przyszły pułkownik i szef szkoły Podchorążych Saperów w Warszawie, Stanisław Arczyński. Zofia przed rewolucją poślubiła biłogwar-dzistę Mikołaja Łoszczyńskiego. Ma z nim córkę. Ale i tu dochodzi do szczęśliwego finału. Rozwiedziona Zofia zostaje pułkownikową Arczyńską.
Aleksander nabawił się gruźlicy albo w obozie w Szczypiornie, albo podczas wojny i długich, męczących przemarszów. Do ostatniej chwili nie wierzył, że umiera. Nie prosił starszych braci o opiekę nad rodziną.
- Kilka lat po śmierci taty zwołano radę rodzinną - wspomina pani Irena. - Ustalono, że oprócz mamy opiekę nade mną będą sprawować "wujowie" Arczyński i Weryho, wuj Antoni Tar-wid, siostra ojca Irena Palecka i Ro-man Stankiewicz. Głównym opiekunem był stryj Roman. Zawsze bardzo interesował się naszymi losami. Kiedy umieszczono mnie w gimnazjum sióstr nazaretanek i całymi dniami tęskniłam za domem, stryj zabierał mnie do siebie, rozmawiał, pocieszał. Pamiętam, jak przed wojną poszliśmy razem na film "Francja czuwa".
Z pozostałymi braćmi ojca kontakt Ireny był luźniejszy.
- Stryj Mamert był zawsze daleko, na morzu. Żenił się trzy razy. Pierwszą żonę zostawił dla dziennikarki, pani Bobińskiej, a Bobińską dla Janki, fordanserki, która urodziła mu tuż przed wojną małego Mamercika. Do dziś mam kontakt z jego córką z pierwszego małżeństwa, Hanią Tomaszewską.
Tak naprawdę sierotą po Aleksandrze zaopiekowała się rodzina ze strony matki - babcia Piszczkowska i jej siostra Maria Holder-Egger, właścicielka dworu w Korytnicy.
- Ciotka była wyjątkową postacią - pani Irena pokazuje stare zdjęcie szacownej damy. - Jedyna zwolenniczka endecji w naszej piłsudczykowskiej ro-dzinie. Jako działaczka Ligi Narodowej była posłanką na Sejm, a prywatnie bliską znajomą Józefa Hallera. Na strychu dworu jeszcze pod koniec wojny leżały listy generała do ciotki. Potem zaginęły.
W Korytnicy Irena spędziła część dzieciństwa i całą wojnę. Tu też dotarł list napisany przez stryja Romana tuż przed jego tragiczną śmiercią.


"Nie dbam o życie..."

Mamert, Roman i Jan Stankiewiczowie z chwilą wybuchu wojny znaleźli się w Anglii. Jan pływał w konwojach, Mamert objął dowództwo "Piłsudskiego". Roman, który szczęśliwie wy-prowadził z polskich wód trzy okręty: ORP "Grom", ORP "Burza" i ORP "Błyskawica", został dowódcą patrolowca "Me-doc" pływającego pod trzema banderami - francuską, angielską i polską. List wysłany 27 października 1940 roku. jest prawdopodobnie ostatnim przez niego napisanym:
"Mam bardzo dużo pracy i po kilka dni z rzędu jestem na morzu. Czuję się tak zmęczony, że te kilka godzin po-chłania sen. Jak dotychczas, dzięki Bogu, jestem cały i zdrów, choć nie brakło silnych emocji. Jestem dobrej myśli i wierzę, że Bóg da nam zwycięstwo. Nie dbam zbyt dużo o własne życie, gdyż miałem sposobność obserwowania, jak szybko człowiek przechodzi do wieczności, ale stale mam na myśli swoich najbliższych, którzy pozostali w kraju. (...) Obecnie czuję się zupełnie dobrze w nowych warunkach, w jakich znalazłem się na po-czątku wojny. Do Anglii przyszedłem na naszych kontrtorpedowcach, którymi dowodziłem. Pozyskałem wielu przyjaciół i dowody uznania dla swej pracy w postaci angielskiego odznaczenia bojowego. Dowodzę okrętem obsadzonym przez angielską załogę, co poczytuję sobie za duży zaszczyt".
Roman szczegółowo wypytywał o losy Iruśki, obawiając się o jej dalsze kształcenie. Martwił się także o syna Mamerta: "Drugi sierotka pozostał w naszej rodzinie, gdyż zapewne słyszeli Państwo o śmierci mego brata śp. Mamerta, który zginął po zatopieniu »Piłsudskiego«. Pozostała po nim żona i kilkumiesięczny synek. Daremne były moje z bratem (Janem - przyp. red.) starania, by ich wydostać".
"Medoc" został storpedowany 26 listopada 1940 r. Wśród uratowanych członków załogi nie było Romana.
Irenę, córkę walecznego sapera, bratanicę trzech bohaterskich kapitanów, w czasie wojny pochłonęła działalność konspiracyjna. W lasach wokół Korytnicy prężnie działała akowska partyzantka, a dwór był ośrodkiem ruchu oporu. Po wojnie został sprzedany. Pani Stanisława wyjechała szukać pracy na Śląsku, a Irena podjęła studia w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Warszawie. Po studiach, przerwanych na lata stalinowskie, związała się z uczelnią - pracowała jako wykładowca na wydziale grafiki.
W 1981 r. dowiedziała się, że władze emigracyjne ogłosiły konkurs "Armia Krajowa w sztuce". Podjęła wyzwanie. "Matka Boska Akowska" pani Ireny ma lekko pochyloną głowę, w rękach trzyma hełm z biało-czerwoną opaską. Informacja o tym, że jej praca została wyróżniona, ukazała się jedynie w pa-ryskiej "Kulturze". Dziś grafika jest jednym z symboli AK. Dostał ją w prezencie Jan Paweł II, jej kopie wiszą w Studium Polski Podziemnej w Londynie, w gabinetach polityków i w domach artystów, pojawiła się na ołtarzach i na AK-owskich sztandarach.
Na początku lat 90. pani Irena jeszcze raz przejrzała pamiątki po ojcu. Brała kolejno w dłonie Krzyże Walecznych, Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918 roku, medale La Grande Guerre pour la civilisation i Par Latviju, legitymacje, zaświadczenia, fotografie, listy. I podjęła decyzję o pożegnaniu się ze śladami dzieciństwa.
- Przekazałam wszystko do zbiorów historyka dr. Marka Ney-Krwawicza - mówi. - Nie chcę, by po mojej śmierci pamięć o ojcu zaginęła. Niech ci, którzy czytają o losach Mamerta, po-znają pamiętniki Jana i bohaterskie czyny Romana, wiedzą, że był jeszcze czwarty brat. A

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto