Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Luksusowe samochody i rajdy po narkotykach. Tak jeżdżą warszawscy kierowcy

Przemysław Ziemichód
Przemysław Ziemichód
Bartek Syta
200 km/h po moście północnym, rajd po trawniku, chodniku i pościg lawetą na czerwonym. Piraci drogowi od lat szaleją po stołecznych ulicach. Jeżdżą pod wpływem alkoholu, narkotyków i dopalaczy. Dlaczego? Bo mogą. Tak długo, jak nie zaostrzymy przepisów, skazani będziemy na fotoradary i popularne w Warszawie progi zwalniające. Dalsza część tekstu poniżej.

Łamiąc wszelkie przepisy

Problem nie jest wcale nowy. Spektakularne przypadki zatrzymań kierowców z ułańską fantazją opisywaliśmy już w 2014 roku. Wtedy też opinią publiczną wstrząsnęła sprawa Dariusza K., byłego męża Edyty Górniak, który pędząc pod wpływem kokainy, śmiertelnie potrącił 63-letnią kobietę. Do skazania doszło 3 lata później - Zarzuca mu się umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym poprzez prowadzenie pojazdu pod wpływem środka odurzającego, zignorowanie czerwonego światła, zbyt szybką jazdę i nieustąpienie pierwszeństwa pieszej na przejściu dla pieszych - poinformował nas w 2017 roku Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Szybkie bryki, pościgi i narkotyki

W 2014 roku policja łapie także kierowcę pędzącego 240 km/h warszawską obwodnicą. To kierowca mercedesa, wcześniej karany już za inne wykroczenia. W tym samym roku policjanci łapią także motocyklistę na Trasie Siekierkowskiej (jechał ponad 200 km/h). Rok później z podobną prędkością poruszał się kierowca BMW. Gdy przyjrzymy się najbardziej spektakularnym pościgom za stołecznymi piratami, szybko dostrzeżemy także, że w wielu przypadkach są to kierowcy luksusowych marek - Porsche, Lexus, BMW. Rekordziści rozpędzają się nimi do prędkości powyżej 200 kilometrów na godzinę. Jeden z rekordów padł w roku 2016. Kierowca pędził Porsche trasą S8, przekraczając dozwoloną prędkość o ponad 130 km/h.

Burza wokół Froga

Kolejnym po Dariuszu K. poważnym trzęsieniem ziemi dla opinii publicznej i policji jest sprawa Roberta N., pseudonim Frog. Policja zatrzymała go 19 września podczas rutynowej kontroli. Nie posiadał nawet prawa jazdy. Nic dziwnego, zanim stracił możliwość legalnego poruszania się samochodem, zdążył uwiecznić swoją brawurową jazdę po Warszawie i umieścić film w serwisie Youtube. Odpowiedział za ponad 100 wykroczeń. Policja zajęła się sprawą dopiero po burzy, jaka rozpętała się w mediach.

Wyrok na Frogu nie odstrasza jednak innych piratów. Wiosną 2018 roku stołeczni mundurowi zabierają prawo jazdy kierowcy Leksusa, który uciekał po chodniku, taranował trawnik i pędził na czerwonym, by uniknąć złapania -Podczas kontroli drogowej zachowywał się bardzo nerwowo. Chwalił się, że gdyby chciał uciec, to by to zrobił. Był pobudzony, co mogło wskazywać, że jest pod działaniem środków odurzających - relacjonowaliśmy w marcu 2018 roku.

Wypadek, do którego nie musiało dojść

Po marcu jesteśmy świadkami kolejnych zatrzymań i wypadków. Ten ostatni, do którego doszło na Sokratesa, kolejny raz poruszył nie tylko Warszawę. Pędzący, po raz kolejny w BMW, kierowca potrącił mężczyznę, który w ostatniej chwili uratował swoją żonę i dziecko. Dopiero śmierć przechodnia uruchomiała kolejną już debatę na temat piratów drogowych. Rząd wprowadził zmiany w przepisach, a warszawski samorząd zmiany na przejściach, tak by brawurową jazdę powstrzymywały, chociaż czerwone światła. Do śmierci na Sokratesa nie musiało jednak wcale dojść.

Płać i szalej do woli

Od kilku lat w Warszawie trwa dyskusja na temat potrzeby zmian w infrastrukturze drogowej: więcej fotoradarów, progów zwalniających i odcinkowych pomiarów prędkości ma uchronić pieszych przed utratą zdrowia i życia. A co z kierowcami? Płacą i nadal są bezkarni. Obecnie maksymalna wysokość mandatu, jaką możemy otrzymać, wynosi 550 złotych. Konsekwencją brawurowej jazdy będzie też odebranie prawa jazdy. Jeśli sprawa nie trafi do sądu, kierowca okaże się trzeźwy i będzie to jego pierwsze tego rodzaju przewinienie, dokument otrzyma z powrotem po 3 miesiącach. Nie dziwi więc, że spora część piratów pozostaje po prostu bezkarna. Wszystkie przedstawione powyżej przypadki opisywaliśmy przez lata na łamach Naszego Miasta.

Fotoradary, Warszawa. Co można zrobić?

Po wypadku na Sokratesa część mieszkańców i aktywistów stworzyła petycję o wprowadzenie tzw. wizji zero, która miała całkowicie wyeliminować wypadki poprzez transformacje ulic.

-My, niżej podpisani i podpisane obywatele i obywatelki, apelujemy do władz Warszawy w osobach prezydenta oraz radnych m.st. Warszawy o jak najszybsze przyjęcie „wizji zero śmiertelnych ofiar wypadków drogowych” jako strategicznego celu polityki transportowej, przestrzennej i infrastrukturalnej miasta - pisali autorzy petycji. Ulice miały być dostosowane do wolniejszego poruszania się po nich.

W tym samym czasie ZTM zapowiedział także montaż progów zwalniających nieopodal miejsca, gdzie doszło do wypadku. - Sąsiad zabił sąsiada. Sprawcą wypadku jest wieloletni mieszkaniec ulicy Przy Agorze, która jest naturalnym ciągiem Sokratesa - mówił wtedy dyrektor ZDM Łukasz Puchalski i ubolewał nad tym, że Zarząd Dróg Miejskich przegrał wojnę z czasem, bo montaż progów w tym rejonie był już zaplanowany.

Odcinkowy pomiar prędkości jeszcze nie teraz

O ile można się zgodzić, że progi zwalniające mogą uchronić pieszych przed osiedlowymi piratami, o tyle, trudno wyobrazić sobie by ich montaż był możliwy na Trasie Siekierkowskiej, czy Moście Poniatowskiego. Na tym ostatnim w ciągu zaledwie kilku miesięcy 2019 roku prawo jazdy straciło ponad 60 kierowców. Ilu udało się uniknąć kary, tego nie wiemy. Władze stolicy zapowiedziały wprowadzenie w tym miejscu odcinkowego pomiaru prędkości, ale to okazało się niemożliwe, bowiem nie udało się znaleźć firmy, która posiadałaby stosowny certyfikat umożliwiający korzystanie z urządzenia w sposób legalny. Tak było przynajmniej podczas drugiego przetargu. Do pierwszego nie stanął natomiast nikt. Prostszym rozwiązaniem jest oczywiście montaż tradycyjnych fotoradarów. Te mają szereg zalet, ale główną z nich jest zdolność generowania dochodów. Mogą one nie tylko fotografować piratów drogowych, ale na przykład, tak jak rada przy skrzyżowaniu Niepodległości i Batorego, “łapać” kierowców, którzy nie zauważą czerwonego światła. Ich wadą jest przede wszystkim, wątpliwa skuteczność.

Jesteśmy skazani na fotoradary

Jesienią zeszłego roku stowarzyszenie Miasto Jest Nasze oskarżyło rząd o to, że fotoradary celowo uruchamiają się, dopiero gdy kierowca przekroczy prędkość o ponad 30 km/h. - Składamy zawiadomienie do prokuratora generalnego o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Generalny Inspektorat Transportu Drogowego w zakresie przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków i działanie na szkodę interesu publicznego - grzmiał wtedy prezes stowarzyszenia Jan Mencwel. W 2017 fotoradary sparaliżowały zmiany na szczeblu podmiotów, które miały nimi zarządzać i w rezultacie wyłączono je na wiele tygodni. Wcześniej wielokrotnie w wątpliwość poddawano wyniki pomiarów w urządzeniach. Urządzeniom zarzucano także brak odpowiedniej homologacji czy niedostosowanie do obowiązującego prawa. Włodarze miasta nie mają jednak wyjścia. Tak długo, jak długo mandaty za przekraczanie prędkości będą niskie, tak długo, jedyną skuteczną metodą walki z piratami będą jedynie progi zwalniające i fotoradary właśnie.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto