Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mafia narodziła się w Trójmieście. Klub płatnych zabójców na ławie oskarżonych

Filip Orlewicz
Proces rozpoczął się w grudniu 2000 roku, na ławie oskarżonych zasiadło dziewięć osób. fot. archiwum
Proces rozpoczął się w grudniu 2000 roku, na ławie oskarżonych zasiadło dziewięć osób. fot. archiwum
Tego dnia Sąd Okręgowy w Gdańsku wyglądał niczym spodziewająca się zmasowanego oblężenia twierdza. Wnętrze i okolice gmachu Temidy bacznie obserwowali antyterroryści i tajniacy.

Tego dnia Sąd Okręgowy w Gdańsku wyglądał niczym spodziewająca się zmasowanego oblężenia twierdza. Wnętrze i okolice gmachu Temidy bacznie obserwowali antyterroryści i tajniacy. Przed wejściem na salę rozpraw numer 101, specjalnie na potrzeby procesu, zamontowano bramkę wykrywającą metale. Wcześniej w jednej ze ścian wykuto otwór, przez który miały wchodzić osoby wymagające specjalnej ochrony, bowiem zeznawało kilku świadków incognito. Skuci kajdankami oskarżeni składali zeznania w specjalnej, kuloodpornej, szklanej klatce. Dwóch z nich: Siergiej S. ps. "Sanitariusz" i Daniel Z., ps. "Zachar", ubranych zostało w czerwone kombinezony, oznaczające wyjątkowo niebezpiecznych przestępców.

Proces rozpoczął się w grudniu 2000 roku i uznany został za jedną z najpoważniejszych spraw wymiaru sprawiedliwości w powojennej Polsce. Rozprawy, ze względu na bezpieczeństwo ofiar i setki przesłuchiwanych świadków, częściowo toczyły się za zamkniętymi drzwiami, bez udziału publiczności i dziennikarzy. Akt oskarżenia liczył ponad 60 zarzutów, a wstępna mowa prokuratorska trwała trzy godziny. I trudno się dziwić, sąd bowiem miał się zajmować głównie sprawami okrutnych zabójstw.

Ława oskarżonych była długa. Zasiadło na niej dziewięciu mężczyzn, do których bardzo szybko przylgnęło wymyślone przez dziennikarzy określenie: klub płatnych zabójców. Byli to: Daniel Z., ps. "Zachar", Siergiej S. ps. "Sanitariusz", Artur Z. ps. "Iwan", Marek R., Czesław K. ps. "Czester", Mariusz N. ps. "Gajowy", Tomasz N., Adam S. ps. "Siena" oraz Andrzej Sz.

Prokuratura podzieliła ich na trzy grupy: tych, co mieli zabijać (Marek R., "Czester" i "Sanitariusz"), tych, którzy zabójstwa mieli zlecać ("Zachar", "Iwan" i "Gajowy") i tych, którzy w nich mieli pomagać ("Siena", Andrzej Sz. i Tomasz N.). Początkowo prokuratorzy oskarżyli "klubowiczów" o pięć zabójstw i ich usiłowań, jednak po apelacji przed sądem udowodniono im trzy. Dwa pozostają niewyjaśnione.

****
Do gatunku tych ostatnich należy sprawa Wiesława K. ps. "Schwarzenegger". 5 maja 1997 r. młody mężczyzna, uchodzący za prawą rękę nieżyjącego już Nikodema S. ps. "Nikoś", wychodził z narzeczoną i jej ojcem z mieszkania w bloku na gdańskiej Żabiance. Kiedy otwierał bagażnik zaparkowanego przed klatką auta, pochylił się nad nim ubrany na czarno zabójca, który szybkim krokiem wyszedł z pobliskich krzaków. Z odległości około metra oddał 10 strzałów z pistoletu automatycznego. Dwa trafiły Wiesława K. w głowę, osiem w brzuch. Podziurawiony jak sito "Schwarzenegger" zmarł w karetce reanimacyjnej. Zabójca oddalił się do audi ukrytego za krzakami.

Śmierć jednej z ważniejszych postaci trójmiejskiego półświatka zaskoczyła samych gangsterów, wzmogła też czujność i sprowokowała do zwiększenia ochrony u tych żyjących. Do tej pory bowiem wszystkim wydawało się, że układ w Trójmieście był w tych czasach dość klarowny. Rządził "Nikoś", ale i innym pozwalał na trochę swobody. Grupą egzekutorów Nikodema S. kierował Artur Z. "Iwan", szefował mu Daniel Z. "Zachar", który swoją wysoką pozycję w gangsterskiej hierarchii zawdzięczał "Schwarzeneggerowi". "Zachar" zawiadywał kilkoma stworzonymi przez siebie oddziałami tzw. żołnierzy, a "Schwarzenegger" współpracował z "Nikosiem", ale działał też na własny rachunek. Oprócz tego w Trójmieście pracowały mniejsze gangi.

Po śmierci "Schwarzeneggera" jego miejsce u boku "Nikosia" zajął właśnie "Zachar". I wtedy zaczęły się spekulacje, że to on może stać za zabójstwem swego dawnego mocodawcy. Zwłaszcza że podczas zatrzymania "Zachara" w grudniu 1999 roku w jego mieszkaniu policjanci znaleźli broń, z której zabito Wiesława K. Zdaniem prokuratury, przygotowującej akt oskarżenia w tej sprawie, zlecenie na zabicie K. miał wydać "Zachar", a wykonać je płatny zabójca, Ukrainiec Siergiej S. Sąd jednak nie podzielił tej opinii i obu panów 5 maja br. uniewinnił od tych zarzutów.

****
"Zachar" zresztą, choć uważny był za wyjątkowo niebezpieczną osobę, z procesu klubu płatnych zabójców wyszedł obronną ręką, bo przed sądem nie udało się prokuraturze udowodnić żadnego ze stawianych mu ciężkich oskarżeń. Został więc trzykrotnie uniewinniony. Upadł więc zarzut zlecenia zabójstwa "Schwarzeneggera", do której to sprawy policja zatrzymała "Zachara", upadło zlecenie zabójstwa biznesmena Macieja N., jednego z najbogatszych Polaków, o czym poniżej. Nie udowodniono mu też podżegania do zabójstwa obywatela Federacji Rosyjskiej Jurija F. - pośrednika, który rzekomo nie rozliczył się ze 100 tys. dolarów, jakie miał otrzymać od Macieja N. "za zapewnienie sobie bezpieczeństwa". Zdaniem prokuratury, zlecenie za 20 tys. dolarów miał wykonać Siergiej S. Jednak nigdy do próby zabójstwa Jurija F. nawet nie doszło.

****
Nie udało się też prokuratorom udowodnić Siergiejowi S. zabójstwa Ryszarda G. ps. "Tato", choć początkowo wszystkie nitki do niego wiodły. "Tato", przyjaciel Nikodema S., zginął we wrześniu 1998 roku, w biały dzień, na ulicy Gdyni. Rozmawiał z budki telefonicznej w okolicy bulwaru Nadmorskiego, gdy podszedł do niego mężczyzna i z niewielkiej odległości oddał kilka strzałów. "Tato" zginął na miejscu. Zdaniem prokuratury, zleceniodawcą zabójstwa miał być właśnie "Zachar", któremu "Tato" od dłuższego czasu winien był pieniądze, wykonawcą Sergiej S. Jednak sąd uniewinnił od tego zarzutu obu panów. Do dziś nie wiadomo, kto zastrzelił "Tatę", choć trop przez jakiś czas prowadził do zatrzymanego we Wrocławiu Białorusina.

****
Za pozostałe zbrodnie lub próby ich popełnienia "klubowicze" zostali ukarani wieloletnimi karami więzienia. Do tych najwcześniejszych należy kilkakrotna próba pozbycia się z tego świata Macieja N., biznesmena i jednego z najbogatszych wówczas Polaków (37 miejsce na liście "Wprost").
Nocą 18 grudnia 1997 r. ulicą Świętojańską w Gdyni wstrząsnęła eksplozja. Jak się potem okazało, "winny" jej był ładunek wybuchowy umieszczony w skrzynce energetycznej na klatce schodowej jednej z kamienic, który eksplodował samoistnie. Ofiar w ludziach nie było, zniszczona została jedynie sąsiadująca z kamienicą apteka. Policja, idąc po nitce do kłębka, dowiedziała się, że w kamienicy owej mieszkają rodzice braci Macieja i Mariusza N. Zarówno Maciej, jak i jego bliscy od pewnego czasu otrzymywali anonimy z pogróżkami w stylu: "My nigdy nie pudłujemy, jeśli Maciej N. nie rozliczy się z nami - a wie, o co idzie - następnym razem będzie wyrok śmierci". Biznesmen widocznie nie wiedział, o co szło, bo kilka miesięcy później na klatce schodowej tego samego budynku ktoś próbował go zastrzelić. Zamachowcy wiedzieli, że niemal codziennie ok. godz. 15 przyjeżdża do rodziców na obiad. W maju 1998 roku przy schodach zaczaił się zabójca. Strzelił trzy razy i uciekł. Jedna z kul trafiła Macieja N. w brzuch, mężczyźnie uratowała życie szybka interwencja lekarzy.
Zdaniem prokuratury, na przedsiębiorcę miały miejsce łącznie trzy zamachy - w tym dwa bombowe. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że już na początku lat 90. strzelano do niego śrutem. Uratowała go puchowa kurtka, a kilka lat później uciekł przed zabójcą, prowadząc auto na wstecznym biegu. Za zleceniami zabójstwa bogatego Polaka stał jego rodzony, o 12 lat starszy, brat Mariusz N. ps. "Gajowy". Powodem chęci pozbycia się brata, zdaniem śledczych, miała być chęć przejęcia jego interesów i pokaźnego majątku, a także zawiść i rywalizacja o względy rodziców.

Wszystko zaczęło się w połowie 1997 roku, gdy Tomasz N. miał powiedzieć Andrzejowi Sz.: "Kto ma być zlikwidowany, nie powinno cię interesować. Będziesz kierowcą i dostaniesz 10 tys. dolarów". Kiedy więc nie powiodły się zamachy bombowe, Mariusz N. postanowił brata zastrzelić. Nie sam oczywiście, a rękami Ukraińca Siergieja S., który przyczaił się na klatce schodowej na ul. Świętojańskiej.
Z zeznań Siergieja: "Pod koniec kwietnia 1998 roku usłyszałem, że jest fajna robota - oddanie kilku strzałów do jednej osoby. Będzie zapłacone i to grubo, 20 tys. dolarów. Pojechałem z »Iwanem« do Gdyni, wskazał bramę na ul. Świętojańskiej. Następnego dnia zaparkowaliśmy na placu Kaszubskim. Maciej N. podjechał czarnym land roverem, kupił wino i odjechał. Jeździliśmy za nim trzy dni. Potem aresztowali »Iwana«. Jednak w maju przyjechał Tomek N. i powiedział, że warto by skończyć tę sprawę z Gdyni".

Więc skończyli. Strzelając...
Andrzej Sz., z zawodu automatyk okrętowy, po zatrzymaniu poszedł na współpracę z policją. Przyznał, że podłożył bombę na klatce kamienicy, w której mieszkali rodzice Macieja N. A gdy bomba zawiodła, zawiózł na miejsce Siergieja S., który postrzelił biznesmena. Przyznał też, że konstruował bomby, a jedna z nich wybuchła pod lokalem Kazamaty w Gdańsku.

****
Gdańskie Kazamaty, nieistniejąca już dziś spora dyskoteka nieopodal Stoczni Gdańskiej, była gęsto oblegana przez młodzież. Jednak jej oblężenie nie w smak było konkurencji. Jak wynika z akt sprawy, do Tomasza N. miał zgłosić się właściciel sąsiedniej dyskoteki, która po otwarciu Kazamatów zaczęła przynosić straty, i zlecić podłożenie konkurencji bomby. Wybuch w listopadzie 1997 r. postawił na nogi całą gdańską policję. Do podłożenia ładunku przyznał się Andrzej Sz., który miał wywołać eksplozję wspólnie z Tomaszem N. Jednak, zdaniem Andrzeja Sz., biznesmen, który zlecił zniszczenie konkurencji, nie zamierzał przestępcom płacić za wykonaną pracę, dlatego na początku 1998 roku porwali go i wywieźli go do lasu. Tam Tomasz N. miał grozić mu bronią, okładał go chochlą do zupy i patelnią tak mocno, że aż zgięło się jej dno. Półżywemu biznesmenowi oprawcy zarekwirowali bmw, a jego samego odwieźli na obwodnicę i wyrzucili z samochodu przy drodze.

****
W kolejnym odcinku napiszemy o innych zbrodniach popełnionych przez członków klubu płatnych zabójców i o tym, jakie kary ich za to spotkały.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto