Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MAGAZYN - Striptiz męski w sąsiedztwie Sanktuarium

Izabela Kolasińska
Fot. Izabela Kolasińska
Fot. Izabela Kolasińska
Niedziela, 8 marca. Na zegarze kilkanaście minut po 20. Impreza z okazji Dnia Kobiet w hotelu "Magda" w Licheniu, tylko dla pań, rozkręca się na dobre. Scenę w hotelowej restauracji spowija gęsty dym.

Niedziela, 8 marca. Na zegarze kilkanaście minut po 20. Impreza z okazji Dnia Kobiet w hotelu "Magda" w Licheniu, tylko dla pań, rozkręca się na dobre. Scenę w hotelowej restauracji spowija gęsty dym. Przy dźwiękach ogłuszającej muzyki, w blasku kolorowych reflektorów i laserów do sali wkracza trzech rosłych facetów. Garnitury, kapelusze, muszki, laski z gałkami. Jak w rewii na Broadwayu. Muzyka przyspiesza. Po chwili marynarki lądują na krzesłach, a kilkadziesiąt par damskich oczu wpatruje się w nagie, opalone torsy i wytatuowane barki, opięte namiastkami ubrania -kołnierzykami, mankietami i szelkami.

Dłonie zamiast listków figowych
Chłopcy z "Army of Lovers", łódzkiej grupy chippendalesów, ruszają między stoliki. Sceniczne braki nadrabiają miną. Włosy na żel. Zadziorne spojrzenia. Rosły brunet podbiega do naszego stolika i taranuje obiektyw wymierzonego w niego aparatu. Prowokacyjnie patrzy z góry i wyginając się jak wąż tylko czeka, by go dotknąć. Nikt nie reaguje. Krąży dalej w poszukiwaniu zdobyczy. Młode dziewczyny z sąsiedniego stolika klaszczą i piszczą. Co odważniejsze głaszczą chłopaków po obnażonych ciałach. Tancerze wracają na scenę, lekko zsuwają spodnie i wypinają w stronę publiczności pupy w czarnych stringach. Temperatura rośnie. Ale to dopiero początek popisów chippendalesów. Wszystkie według jednego schematu. Zmieniają się tylko stroje: habit mnicha, galowy mundur oficera marynarki, polówka komandosa, czarne uniformy amerykańskich policjantów.
W kolejnych, solowych numerach "żołnierze Armii Kochanków" poczynają sobie coraz śmielej. Wyciągają na scenę upatrzone dziewczyny i w kłębach kolorowego dymu zrzucają przed nimi wszystko - łącznie ze skąpymi stringami, zostawiając sobie do okrycia bioder… amerykańską flagę! Podochocone kobiety smarują ich torsy i pośladki kremem. Ich koleżanki dodają im animuszu głośnymi pohukiwaniami, błyskają flesze. W ogólnym amoku nawet amerykańska flaga ląduje na podłodze. W roli figowego listka… damskie dłonie.

Renesans erotycznego show
- Jak się bawicie? - przekrzykuje muzykę prezenter. Nie musi pytać. Młodsza część damskiej publiczności głośno wyraża aprobatę. Reszta patrzy. Z pobłażaniem, ironią, osłupieniem, zażenowaniem. Przerwa. Idziemy do kasyna.
- Podobał się pani występ? - pytam jedną z pań. Elegancka kobieta po pięćdziesiątce z dezaprobatą kręci głową. - Nie spodziewałam się czegoś takiego. Myślałam, że na stringach się skończy - mówi inna uczestniczka zabawy i dodaje: - Przegięli.
Ale większość pań jest zadowolona i podekscytowana. - Gdyby nie chłopcy, byłoby nudno - rzucają znad zielonego stolika. Kiedy zapowiadają kolejne wejście grupy, w kasynie pozostaje tylko kilka osób.
Damski striptiz nie budzi już dziś emocji. Męski - to co innego. Grup chippendalesów, które objeżdżają Polskę z erotycznym show, jest dziś na pęczki. Występują na wieczorkach panieńskich, w dyskotekach, klubach, ale największe żniwo zbierają w okolicy 8 marca. W hotelu "Magda" też już kiedyś byli. Panie, dla których występowali, tak się rozochociły, że musieli przed nimi uciekać na zaplecze. Tym razem były wyjątkowo "grzeczne".

Przekroczona granica
I byłby to pewnie jeden z wielu występów tego typu, gdyby nie kilka pikantnych szczegółów. Bo hotel "Magda" znajduje się zaledwie pół kilometra od murów Sanktuarium Maryjnego w Licheniu, drugiego po Jasnej Górze centrum pielgrzymkowego Polski, a właścicielem hotelu jest Budimex, który budował największy kościół w Polsce - licheńską bazylikę.
Szef hotelu "Magda" mówi, że chippendalesów sprowadzono na życzenie samych pań.
- Sondowaliśmy kiedyś ten temat. Zapytaliśmy, co jest dla nich atrakcyjne i same zaproponowały takie programy. Jest to jakiś trend - przyznaje Marek Matwijów, dyrektor hotelu.
Gospodarze sanktuarium, księża marianie, są zniesmaczeni faktem, że w Wielkim Poście, który jest czasem pokuty i wyrzeczeń, oferuje się gościom, w dodatku kobietom, tak nieprzyzwoite rozrywki i to niemalże pod ich oknami.
- Nie każdy rodzaj zabawy się godzi. Co innego spotkanie połączone z pokazami kosmetyków czy koncert, a co innego takie występy. To jest poniżające - dla występujących, dla uczestniczek, jak i dla samego organizatora - mówi ks. Krzysztof Jędrzejewski, rzecznik sanktuarium. - To lansowanie przyziemnych, zmysłowych doznań. Bazuje na bardzo niskich emocjach. Ludzkie ciało zostaje uprzedmiotowione, zdegradowane do roli "towaru", jaki wystawia się na sprzedaż. A człowiek jest kimś więcej. Świat lansuje pewne zachowania, zwłaszcza gdy przynosi to dochody. Myślę, że są pewne granice, których nie wolno przekroczyć. Tutaj granice przyzwoitości zostały przekroczone i dlatego od strony moralnej trzeba ocenić ten show negatywnie.

Degradacja seksualności
Pielgrzymi, którzy odwiedzali w weekend sanktuarium, nie kryli zażenowania i oburzenia.
- Jak to? Męski striptiz? W Licheniu? - pytali z niedowierzaniem.
- Czy to się komuś podoba, czy nie, Licheń jest kojarzony właśnie z sanktuarium. To jest szczególne miejsce i nie powinno się tu organizować takich występów - uważa pan Grzegorz. - Pokazy chippendalesów to prymitywna, pusta rozrywka na najniższym poziomie. Dla mnie kobiety są zbyt subtelne, by fundować im coś takiego - dodaje.
Czy rozbierane imprezy nie popsują budowanego przez dziesięciolecia wizerunku Lichenia?
- Nie sądzę. Gdyby coś takiego działo się w murach sanktuarium, to byłby skandal. Natomiast jeśli dzieje się to w hotelu "Magda", to nikt tego nie będzie odnosił do sanktuarium. Przecież jest to odrębna instytucja, z którą my nie mamy nic wspólnego - podkreśla ks. Jędrzejewski. - Trzeba mieć też świadomość, że nikt z nas, księży, nie ma wpływu na to, co się dzieje u kogoś na podwórku. Możemy zwrócić uwagę, zachęcić do postaw zgodnych z nauką Kościoła. Natomiast nie możemy czegoś wymuszać.
Zakonnicy wychodzą z założenia, że ich zadaniem jest kształtowanie sumień, tak aby ludzie sami potrafili wybierać - odpowiedzialnie.
- Czasami mam wrażenie, że ludzie nie potrafią właściwie ocenić moralnie sytuacji. Łatwo dopuszczają do siebie pewne zachowania, gesty, słowa, zwłaszcza dotyczące seksu. Widać degradację w przeżywaniu przez młodych ludzi seksualności. Na początku ma to charakter zabawowy, ale potem dokonują się trwałe zmiany w mózgu człowieka - tłumaczy rzecznik sanktuarium. - Kościół na pewno nie chce nikomu narzucać swojego zdania. Misja Kościoła bazuje na rozumności i wolności człowieka. Ale czasami człowiek nie wszystko rozumie, odrzuca stanowisko Kościoła, podejmuje błędne decyzje. A potem okazuje się, że to co pięknie wygląda, nie jest dla niego takie dobre, jakby się wydawało.
- Każdy wybiera imprezy według własnego gustu, a o gustach się nie dyskutuje. Natomiast kwestia jakichś kontrowersji wokół takich występów wynika moim zdaniem z pruderyjności. Wydaje mi się, że z czasem to zniknie - dodaje dyrektor Marek Matwijów. - W latach 60. jak się zobaczyło striptiz w "Kongresowej" to była awantura na całą Warszawę. Dziś sztuka "Goło i wesoło" nikogo nie bulwersuje, obojętnie, gdzie jest wystawiana. Licheń to miejscowość jak każda inna i cały świętym miejscem nie jest.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto