MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Magia Baniaka wciąż trwa! Motor Lublin - Pogoń Szczecin 3:2

Redakcja
Trwa świetna passa walczącego o uratowanie się przed spadkiem Motoru. Tym razem podopieczni Bogusława Baniaka pokonali na własnym boisku aspirującą do ekstraklasy Pogoń Szczecin 3:2 (2:1). Lublinianie wiosną zgromadzili już dziesięć punktów, czyli tyle, ile w dziewiętnastu spotkaniach pierwszej części sezonu.

Baniak przed spotkaniem miał spory ból głowy. Z powodu kontuzji i pauz za żółte kartki, w starciu z portowcami nie mógł skorzystać z kilku graczy z podstawowego składu. Na domiar złego, już na początku meczu kontuzji doznał Tomasz Lenart. Na szczęście, w ostatniej chwili wyleczył się napastnik Wojciech Białek. Najskuteczniejszy zawodnik Motoru po raz kolejny udowodnił, że jest bardzo ważnym ogniwem zespołu. Co prawda nie strzelił gola, ale zaliczył dwie asysty.

Zresztą wszyscy zmiennicy stanęli na wysokości zadania, chociaż w obronie przytrafiło się kilka błędów, a dwa z nich goście w bezlitosny sposób wykorzystali. Jednak trzeba pamiętać, że żółto-biało-niebiescy po raz pierwszy wystąpili w tak eksperymentalnym składzie i nie mieli zbyt dużo czasu na zgranie. Cieszy, że pokazali kilka naprawdę ładnych, ciekawych akcji, które oklaskiwała licznie zgromadzona publiczność.

- Postawa do tej pory rezerwowych chłopców przypominała mi Pogoń, kiedy grał w niej Piotrek Mandrysz. To przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dawno nie widziałem zespołu tak grającego pressingiem, z ogromną wolą walki i nieźle taktycznie. Zapłacili za to ogromną zadyszką - mówił po meczu uradowany Baniak.

Inna sprawa, że Pogoń w Lublinie zawiodła. Motor praktycznie nie pozwalał jej na prowadzenie gry, mądrze się broniąc i atakując. Lublinianie udowodnili, że potrafią grać na dobrze przygotowanej murawie. A taka w sobotę przy Alejach Zygmuntowskich była, a duża w tym zasługa Waldemara Świdra, wiceprezesa Motoru. Dwa gole dla przyjezdnych padły nie po ich jakiś składnych akcjach, lecz po świątecznych prezentach lubelskich piłkarzy. Jednak w ostatecznym rozrachunku, to miejscowi okazali się lepsi i w znakomitych humorach zasiedli do świątecznych stołów. Tak na marginesie, szkoda, że kilka błędów popełnił arbiter główny spotkania Paweł Pskit z Łodzi. Wyniku nie wypaczył, ale tak sędziować zupełnie nie przystoi.

Teraz przed Motorem trzy bardzo ważne spotkania (zresztą dla nich każdy mecz jest o przeżycie), w których zmierzą się z zespołami, będącymi w ich zasięgu, a także z tymi, którzy walczą o zachowanie statusu pierwszoligowca. W sobotę lublinianie zagrają w Ostrowcu Świętokrzyskim z KSZO, a następnie podejmą Znicz Pruszków, Wisłę Płock, a na deser będą gościć Górnika Zabrze.

Baniak przed meczem w Ostrowcu znów będzie miał ból głowy, ale tym razem pozytywny. Faktem jest, że nie będzie mógł zagrać Marcin Popławski (kartki), lecz po przymusowej pauzie powrócą Marcin Syroka, Krystian Kalinowski i Rafał Król.

Ten ostatni, tak jak Grzegorz Wojdyga, narzeka na kontuzje, ale jest szansa, że obaj do soboty się wykurują. Tym samym wzmocnią rywalizację w składzie, a poza tym zmiennicy w meczu z Pogonią pokazali, że mogą włączyć się do walki o podstawowy plac. To cieszy, w perspektywie kolejnych starć.

Motor Lublin - Pogon Szczecin 3:2 (1:1). Bramki: Fundakowski 12, 54, Hempel 23 - Moskalewicz 41, 58Widzów: 4000. Sędziował: Paweł Pskit z Łodzi
Motor: Dloniak - Falisiewicz, Maciejewski, Carlos, Lenart (15 Krystosiak) - Kursa (80 Niemczyk), Zmuda - Bialek, Poplawski, Hempel (72 Adamiec) - Fundakowski. Trener: Boguslaw Baniak.
Pogon: Janukiewicz - Rydzak, Wróbel, Nowak, Petrik (74 Petasz) - Wólkiewicz (61 Rogalski), Zawadzki (61 Lebedynski), Pietruszka, Bojarski - Klatt, Moskalewicz. Trener: Piotr Mandrysz.

Chwalimy za...

Skuteczność. Można powiedzieć, że to, co Motor w meczu z Pogonią miał, to strzelił. Oczywiście uderzeń na bramkę Janukiewicza było więcej niż trzy, ale lublinianie ani razu nie zmarnowali dogodnej sytuacji do zdobycia bramki.

Ambicję i waleczność. Bez nich korzystny rezultat prawdopodobnie nie został by osiągnięty. Motor "gryzł" murawę i widać było, że dla jego zawodników te trzy punkty to sprawa życia i śmierci...

Ganimy za...

Niewybaczalne błędy w obronie. Zwycięstwo z Pogonią mogło być o wiele okazalsze, gdyby nie fatalne kiksy w defensywie. Goście tak właściwie ani razu nie zagroziliby bramce Motoru, gdyby nie pomogli im w tym lubelscy obrońcy. Olgierd Moskalewicz był praktycznie niewidoczny przez całe spotkanie, jednak dwa wspomniane kiksy to było coś, na co ten "stary lis" czekał i co potrafił bez skrupułów wykorzystać. Miejmy nadzieję, że Motor wyciągnie z tych błędów wnioski.

Znamy swoją siłę

Marek Fundakowsk (napastnik Motoru Lublin): - To nie ja wygrałem mecz, lecz cały zespół. Sprawiliśmy sobie i naszym kibicom wspaniały prezent na święta i mam nadzieję, że w kolejnych meczach będzie tak samo.

Kamil Hempel (pomocnik Motoru Lublin): - Sensacja? Nie, ponieważ znamy swoją siłę i gramy coraz lepiej. To duża zasługa trenera Bogusława Baniaka i jego sztabu, którzy zmienili nasz tok myślenia. Mamy wygrywać mecze i to robimy.

Piotr Mandrysz (trener Pogoni Szczecin): - Nie idzie nam tej wiosny. Szanse włączenia się do walki o awans oddalają się milowymi krokami. Mecz był zacięty, chociaż nie stał na najwyższym poziomie. Kilka akcji jednak mogło się podobać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto