MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Mamy polsko-włoską wojnę o łódzką kamienicę

Piotr Brzózka
To pierwsza taka sprawa w Polsce. Trzy starsze panie uważają, że zostały oszukane przez Włocha, któremu obiecały sprzedać za 1,6 mln zł kamienicę przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi.

To pierwsza taka sprawa w Polsce. Trzy starsze panie uważają, że zostały oszukane przez Włocha, któremu obiecały sprzedać za 1,6 mln zł kamienicę przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Teraz - przekonane, że mogły zarobić dwa razy więcej - domagają się przed sądem unieważnienia umowy przedwstępnej. Włoch, emerytowany dyrektor Fiata, twierdzi że został oszukany i w drugim procesie żąda łódzkiej kamienicy.

Budynek przy Piotrkowskiej 199 pochodzi z początku XX w. Jest w kiepskim stanie i nie grzeszy urodą. Stoi jednak w znakomitym miejscu: z jednej strony Pietryna, z drugiej - przejście podcieniami do al. Kościuszki, gdzie firma GTC buduje wielki nowoczesny biurowiec.

Kamienica należy w 75 proc. do Marii Białas, jej siostry i ich 90-letniej matki (pozostała cześć należy do gminy). Dwa lata temu panie postanowiły sprzedać własność Włochowi Antonio Aidalemu. Stanęło na zaproponowanej przez biuro obrotu nieruchomościami cenie 1,6 mln zł. Podpisana została umowa przedwstępna i... na tym się skończyło. Kobiety nie chcą sfinalizować transakcji. Idzie o pieniądze.

Według Tomasza Błeszyńskiego, eksperta rynku nieruchomości, wartość kamienicy przekracza dziś grubo 3 mln zł. Właścicielki poniewczasie zorientowały się, że mogły dostać dwa razy więcej. - Podpisałyśmy umowę, bo nie znałyśmy rynkowych realiów. Wydawałam wtedy córkę za mąż, nie miałam do tego głowy, a Włoch i pośrednik nas poganiali. Szybko się okazało, że zrobiłyśmy błąd. Kupcy z Czech trzy miesiące później zaproponowali 3,5 mln zł - mówi Maria Białas.

Twierdzi, że to nie lepsza oferta była przyczyną, że nie podpisała właściwej umowy w obiecanym czasie dwóch miesięcy. - Kiedyś pożyczyłam pieniądze od osoby prywatnej. Jako zabezpieczenie ten mężczyzna wpisał hipotekę na księdze wieczystej kamienicy. Nawet pełnomocnik Włocha mecenas Hygin Rymdejko przyznał, że z takim wpisem nie mogę sprzedać budynku - mówi pani Maria.

Zamiast właściwej umowy sporządzono więc aneks: jeśli kobiety nie wyprostują sytuacji i nie sprzedadzą kamienicy Aidalemu, będą musiały zwrócić dwukrotność 300-tysięcznego zadatku, do tego 300 tys. kary plus zwrot kosztów. Łącznie ponad milion. Kobiety wyrzucają sobie, że znów podpisały coś, czego nie powinny, bo praktyką jest tylko zwrot podwojonego zadatku.

- Ale Włoch zasłabł w kancelarii, wszyscy krzyczeli, że to przeze mnie. Pani notariusz straszyła, że jeśli nie podpiszę, stracę kamienicę. Dzwoniła pośredniczka, strasząc prokuraturą. Co miałam robić? - pyta Maria Białas.

Notariusz Grażyna Rymdejko, prywatnie żona mecenasa Rymdejki, nie ma sobie nic do zarzucenia. - Panie nie zrobiły w ciągu tych dwóch miesięcy nic, by uregulować ciążące na kamienicy zaległości i zyskać stosowne dokumenty z Urzędu Skarbowego. Włoch bardzo się zdenerwował, gdy zobaczył że są komplikacje, dlatego nalegał na sporządzenie aneksu. Zanim kobiety go podpisały, długo dopytywałam, czy się godzą na takie zobowiązanie - przekonuje Grażyna Rymdejko. Do finału transakcji nie doszło do dziś. Konflikt trafił na wokandę. Najpierw sprawę założył Włoch, który żąda sfinalizowania transakcji i wydania mu kamienicy. Potem pozew wniosły właścicielki. Reprezentująca kobiety Irena Gwiazda domaga się unieważnienia umowy przedwstępnej. Chce wykazać, że cena jest nieuczciwa i doszło do wyzysku starszych, schorowanych kobiet, nieświadomych rynkowych realiów. Włoch wykorzystać miał też "przymusowe położenie" jednej z sióstr, znajdującej się w finansowej matni.

Jarosław Moc, adwokat Aidalego, ripostuje: - To Włoch jest tu poszkodowany. W chwili podpisania umowy przewstępnej cena 1,6 mln zł była właściwa. Wartość budynku mogła wzrosnąć później, ale nie jest winą mojego klienta, że w 2006 r. nieruchomości w Łodzi drożały o kilkanaście procent miesięcznie. Po to są umowy przedwstępne, by zagwarantować stronom stałą cenę. Zresztą ten budynek teraz też nie jest wart wiele więcej niż 1,6 mln zł - dodaje Moc.

Maria Białas twierdzi, że chciała zapłacić Włochowi 1,2 mln zł (na poczet kary i zwrotu zadatku), byleby zrezygnował z roszczeń. Ten ponoć zdecydowanie odrzucił propozycję, upierając się przy kupnie kamienicy. Co ciekawe, mecenas Moc stwierdza: - Panie żądają unieważnienia umowy, a jakoś nie palą się do zwrotu zadatku. Rozważałem nawet doniesienie do prokuratury.

Toczące się przed sądem okręgowym sprawy są precedensowe i trudne. Biegli głowią się, jak obliczyć wartość w sytuacji, gdy na rynku panowało cenowe szaleństwo. Sąd musi rozstrzygnąć: czy Włoch oszukał łodzianki? A może uczciwie zrobił dobry interes?

od 16 lat
Wideo

Ceny warzyw i owoców w maju

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto