Mecz Legia - Lech. Zdjęcia z ostatniego meczu Legii w tym sezonie
Spotkanie rozpoczęło się z pięciominutowym opóźnieniem. Fani Legii przygotowali imponującą oprawę meczu, której elementem były m.in. zabronione na stadionach race dymne. Przez nie na boisku praktycznie nie było widoczności i prowadzący spotkanie Japończyk Minoru Tojo czekał na poprawę warunków. Race świetlne odpalone zostały również w końcówce spotkania zarówno na tzw. Żylecie, jak i trybunie gości. Na murawie wylądowały natomiast serpentyny i z tego powodu spotkanie zostało przerwane na kilkadziesiąt sekund.
Czytaj także: Finał Ekstraklasy zbliża się wielkimi krokami
W trakcie rozgrywek oczekiwano, że spotkanie pomiędzy dwiema najlepszymi drużynami minionego sezonu będzie decydowało o mistrzostwie Polski. Legia jednak już przed tygodniem zapewniła sobie tytuł, a kilka dni później Lech wicemistrzostwo kraju. Mimo to oba zespoły poważnie potraktowały niedzielną rywalizację, dzięki czemu kibice przy Łazienkowskiej obejrzeli ciekawe spotkanie.
W 19. minucie najlepszą sytuację w pierwszej połowie miał Michał Kucharczyk, który znalazł się sam przed Krzysztofem Kotorowskim. Jednak strzelając z ostrego kąta nie potrafił pokonać bramkarza gości. Wcześniej po drugiej stronie boiska dobrą okazję miał Gergo Lovrencsics. Jednak strzał Węgra bez większego trudu obronił Dusan Kuciak. Słowak nie miał też problemów z uderzeniem Szymona Pawłowskiego. Mało widoczny był natomiast Łukasz Teodorczyk.
W zespole gospodarzy wyróżniał się Tomasz Jodłowiec. Defensywny pomocnik nie tylko przerywał akcje "Kolejorza”, ale inicjował również większość poczynań ofensywnych stołecznego zespołu. W końcówce pierwszej połowy po akcji z Kucharczykiem minął Kotorowskiego, ale jego strzał zablokował obrońca Lecha.
Podopieczni Henninga Berga objęli prowadzenie niespełna trzy minuty po zamianie stron. Japoński arbiter dopatrzył się zagrania ręką we własnym polu karnym Karola Linettego, a Vrdoljak pewnie wykorzystał "jedenastkę”.
Piłkarze Mariusza Rumaka nie zamierzali jednak się poddawać i coraz groźniej atakowali bramkę gospodarzy. Jednak w niej dobrze spisywał się Kuciak, lub gościom brakowało precyzji. Defensywie Legii najwięcej problemów sprawiał Pawłowski. W końcówce spotkania gościom zabrakło wiary i determinacji w walce o korzystny wynik.
Wykorzystał to były gracz Lecha – Bartosz Bereszyński, który wykorzystał niepotrzebne wyjście z bramki Kotorowskiego, obrócił się z piłką i precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę ustalił wynik spotkania.
Po spotkaniu nastąpiła uroczysta dekoracja stołecznego zespołu. Puchar za zdobycie mistrzostwa Polski wnieśli na boisko weterani wojenni: Piotr Ogonowski z misji w Afganistanie i Jarosław Kurowski z misji w Bośni i Hercegowinie.
Jako pierwszy medal odebrał Dominik Furman, który zimą odszedł do FC Toulouse. Po nim wybiegali rezerwowi i podstawowi zawodnicy pierwszego zespołu. Największe owacje zebrali Marek Saganowski, który wiosną wrócił na boisko po ciężkiej kontuzji, oraz najlepszy strzelec Legii minionego sezonu Miroslav Radovic. Kapitan Legii Vrdoljak odebrał puchar z rąk prezesa Ekstraklasy SA Bogusława Biszofa.
- To sukces nas wszystkich, również trenera Jana Urbana, który prowadził Legię w pierwszej rundzie - powiedział Chorwat. Były szkoleniowiec "Wojskowych” obecny był na trybunach w towarzystwie m.in. swojego asystenta Kibu Vicuny.
Po dekoracji piłkarze obiegli boisko dookoła dziękując kibicom za wsparcie. "Mistrza już mamy, na Ligę Mistrzów czekamy” - skandowali fani.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?