Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Miasta nie da się rozkorkować!”

Redakcja
Ze specjalista zajmującym się transportem miejskim rozmawiamy o ...
Ze specjalista zajmującym się transportem miejskim rozmawiamy o ... arch. domowe
Ze specjalistą zajmującym się transportem miejskim rozmawiamy o korkach, kłopotach z parkowaniem, Veturilo i internetowych frustratach.

MM:. W sobotę w warszawie na okoliczność Europejskiego Dnia Bez Samochodu wszyscy mogli się przejechać za darmo komunikacją miejską. Jaki to ma sens?
Rafał Muszczynko*: Chodzi o to, żeby pokazać ludziom, którzy do tej pory jeździli głównie autem, że jest jakaś alternatywa. Mogli spróbować za darmo innego środka transportu. Jednak to jest trochę za mało. W Europie podczas tego dnia po prostu wyłącza się niektóre ulice z ruchu, żeby ludzi wyrzucić z samochodów. Na zachód od Odry robią to chyba wszyscy. Nie włączają się w to takie państwa jak Cypr, czy Turcja, gdzie w ogóle nie rozumie się takiej idei, jak zrównoważony transport.

Jeździsz głównie rowerem, dlaczego? W Warszawie raczej wszyscy chcą jeździć samochodami.
Właśnie dlatego, że wszyscy chcą jeździć autem opłaca się jeździć rowerem. Korki w stolicy są coraz dłuższe, dojazd do wybranego miejsca zabiera coraz więcej czasu. Rowerem jest po prostu szybciej.

Mieszkasz na Białołęce. Czy rzeczywiście stamtąd dojeżdża się szybciej? Dojeżdżam na ulicę Czerską. Jeżeli chciałbym w godzinach szczytu dojechać na miejsce samochodem, to zajęłoby mi to od 30 minut do godziny. Rowerem natomiast jadę 35 minut. I to pewne 35 minut. Jeżeli zalało metro i zamknięto tunel , to było 35 minut, jeżeli przyjechał prezydent Obama, to było 35 minut, jeżeli była zima i zawiało wszystkie drogi, to było 35 minut.

To po co ludzie jeżdżą samochodami? Wszyscy twierdzą, że jest szybciej, a z tego co mówisz okazuje się, że wcale tak nie jest.
Z pewnością nie jest szybciej. Być może wygodniej. Ale sądzę, że ludzie się zazwyczaj nie zastanawiają nad tym, że mogliby skorzystać z innego środka transportu niż samochód. Nie jestem przeciwnikiem samochodów. Też mam samochód. Ale przed każdym wyjściem zastanawiam się czy lepiej mi będzie pojechać autem, czy może rowerem. A może lepiej będzie pojechać komunikacją miejską lub powinienem wziąć taksówkę. W zależności od sytuacji wybieram takie rozwiązanie, które jest dla mnie najbardziej optymalne. Problem w tym, że wiele osób nie wie jak się poruszać czymś innym niż auto.

Samochód to moda?
Być może było tak 6-7 lat temu. Dzisiaj auto jest kupić bardzo łatwo. Wystarczy mieć 1000 zł. Później jednak się okazuje, że kupno to najłatwiejsza część. Przychodzą kłopoty z parkowaniem, zwłaszcza w obrębie centrum. Okazuje się, że czas, który się „nadrobiło” jadąc samochodem zostaje wytracany podczas poszukiwania miejsca parkingowego.

Przed kupnem auta wydaje się, że ma ono same zalety. Wady poznajemy dopiero wtedy, kiedy je już mamy. Wtedy, kiedy już jesteśmy uwiązani kredytowo na kilka lat. Trochę głupio jest sprzedać coś, na co wydało się 5-10-20 tysięcy złotych. No więc jeździmy. A później ludzie zapominają, że można przemieszczać się w inny sposób.

No dobrze, ale chcemy mówić o alternatywach wobec samochodu, to przydałyby się jakieś udogodnienia.
Jestem zdania, że Warszawa w ogóle nie ma polityki transportowej. Jako mieszkaniec obserwuję to z poziomu ulicy, a nie z poziomu pięknie napisanych urzędowych dokumentów. Jeżeli wychodzę z Dworca Centralnego i musze iść przejściem podziemnym, żeby dostać się na przystanek autobusowy, na który nie dostanę się z wózkiem dla dzieci, osoba niepełnosprawna - bo przejścia nie są do tego przystosowane - to widzę, że tu nie ma priorytetu dla komunikacji miejskiej. I choćby we wszystkich dokumentach było napisane inaczej, to ja nadal będę tak twierdził, bo wiem, co widzę.

Kwestia rowerów. Aleje Jerozolimskie... Z prawej strony jest buspas, po którym nie mogą jeździć rowery. Z lewej wyprzedza mnie samochód, z prawej autobus. Wiem, że miasto nie stawia na rowery.

Dlaczego Warszawa nie ma polityki transportowej?
Bo w Warszawie, w zasadzie nie ma rządzenia miastem, tylko administrowanie. Ostatnich 4-5 prezydentów to równia pochyła.

W Europie coraz częściej pojawiają się pytania o to, czy wjeżdżanie samochodem do centrum jest sensowne. Wdrażane są pomysły płatnego wjazdu do centrów. Czy w stolicy jest to w ogóle wyobrażalne? Czy wyobrażalne jest jasne postawienie sprawy: miasto się korkuje, bo wszyscy chcecie wjechać do centrum.
Po latach 70-tych, 80-tych i 90-tych na świecie doszło się do wniosku, że miast się po prostu nie da rozkorkować, jest to fizycznie niemożliwe. Samochód zajmuje 20 metrów kwadratowych jezdni, w Warszawie co drugi mieszkaniec ma już auto. Taka ilość samochodów zaleje każdą przestrzeń w centrum, jaką tylko im damy. Jeżeliby zrobić w centrum dwupoziomowe ulice, to też by stały w korkach.

Pytanie jest więc następujące: czy chcemy długi, głośny i śmierdzący korek, czy krótszy, cichszy i mniej śmierdzący.

To co jest rozwiązaniem?
Rozwiązaniem jest alternatywa wobec samochodu. I tutaj wracamy – przydałoby się, żeby Warszawa realizowała jakąś politykę transportową. Potrzebne jest zastanowienie się, gdzie chcemy ograniczyć dostęp samochodów. Gdzie wyznaczyć granice, przy której powiemy: dalej panowie i panie nie jedziecie i co dajemy w zamian.

Ale wyborcy przecież by zjedli władzę.
To nie tak. To samonapędzający się mechanizm. Wszyscy myślą, że wyborcy by zjedli, więc nikt nie próbuje. Tymczasem okazuje się, że 70 proc. osób w Warszawie popiera udogodnienia dla transportu publicznego i rowerowego, nawet gdyby miałoby to się wiązać z utrudnieniami dla samochodów. To jest kwestia komu wierzyć. Czy patrzymy na obiektywne badania opinii publicznej, czy patrzymy na to, co grupka frustratów wypisuje na forach.

Trzeba odważyć się dać ludziom konkretny przekaz – nie chcemy, żebyście jeździli samochodami, chcemy, żebyście jeździli tym, tym i tym. Taki przekaz nie płynie. Albo płynie przekaz sprzeczny. Pani prezydent otwiera Veturilo, no ale przecież nie ma w Warszawie gdzie tymi rowerami jeździć. Druga rzecz. Miasto mówi, że stawiamy na komunikację miejską. Most Północny działa już od pół roku a tramwaje nadal po nim nie jeżdżą i przez długi czas jeszcze nie będą.

Veturilo. Myślisz, że to coś zmieni w polityce dotyczącej ścieżek rowerowych?
Rower miejski okazał się wielkim sukcesem. Teraz Warszawa nie ma wyboru. Miasto teraz ma właściwie dwa wyjścia. Albo mogłoby się z projektu wycofać, co byłoby oczywiście głupie albo po prostu zrobić lepszą infrastrukturę, po to, żeby ludzie mieli po czym jeździć. Teraz użytkowników można spotkać wszędzie: na buspasach, po których nie powinni jeździć, na chodnikach, w parkach. Okazuje się, że infrastruktura rowerowa jest nam potrzebna nie za 5 lat, nie za dekadę, tylko już.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto