Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Pazdan: "Sport pokazuje, że można być wartościowym, nie mając wszystkiego podanego na tacy"

Redakcja
Michał Pazdan: "Sport pokazuje, że można być wartościowym, nie mając wszystkiego podanego na tacy"
Michał Pazdan: "Sport pokazuje, że można być wartościowym, nie mając wszystkiego podanego na tacy" Anna Kaczmarz
Michał Pazdan jest obecnie jednym z najlepszych i najpopularniejszych polskich obrońców. Jego popularność gwałtownie wzrosła w czasie Euro 2016 we Francji, gdzie był jednym z filarów naszej reprezentacji i zagrał pełne 90 minut w każdym meczu. Niedawno piłkarz zaangażował się w akcję charytatywną i został ambasadorem Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce. Opowiedział nam, co miało wpływ na jego decyzję, jak wyglądało dzieciństwo w Nowej Hucie i że niezależnie od naszego startu, zawsze można osiągnąć sukces.

Akcji i organizacji charytatywnych działa w Polsce bardzo wiele. Co zatem zadecydowało o tym, że postanowił Pan wesprzeć akurat Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce?
Docierało do mnie bardzo dużo maili i wiadomości w mediach społecznościowych o akcjach i organizacjach charytatywnych. Tą samą drogą dowiedziałem się też o tym, że SOS Wioski Dziecięce chcą nawiązać ze mną współpracę. Zapoznałem się z genezą powstania stowarzyszenia, dowiedziałem się, czym się zajmuje, w jaki sposób pomaga i spodobało mi się to. Fajna akcja i naprawdę warto pomagać.

Czy wpływ na wybór SOS Wiosek Dziecięcych miało miejsce, w którym się Pan wychował, czyli Nowa Huta?
Ja w Nowej Hucie źle nie miałem. Widziałem wiele opinii o tym, że wywodzę się z patologicznego środowiska, ale tak nie jest. Wychowałem się w normalnej rodzinie, z kochającymi rodzicami i braćmi. Natomiast nie zaprzeczam, że mieszkając tam, widziałem pewne rzeczy, które były na porządku dziennym.
Niektóre dzieci po prostu nie mają wpływu na to, w jakim środowisku się wychowują. Bardzo ważne jest, żeby wiedziały, że nie są na straconej pozycji przez to, że nie miały dobrego startu.

Jaką rolę, Pana zdaniem, odgrywa sport w życiu takich dzieci jak te, które znajdują się pod opieką stowarzyszenia?
Bardzo dużą. Przez sport można pokazać, że jest się w czymś dobrym. W sporcie każdy jest na równej pozycji. Nie ma ograniczeń, nie ma znaczenia, czy ktoś jest z lepszego czy z gorszego domu i jaką ma sytuację rodzinną. Sport pokazuje, że można być wartościowym człowiekiem, nie mając wszystkiego podanego na tacy. I nie jest ważne, czy to piłka nożna czy inny sport drużynowy lub indywidualny.

Często zdarza się, że ktoś, kto nie miał łatwego dzieciństwa, borykał się z problemami w domu, później zostaje świetnym sportowcem...
Kiedy ktoś nie ma lekkiego życia, widzi, że trzeba włożyć trochę ciężkiej pracy w to, aby coś osiągnąć. I właśnie przez takie proste rzeczy, jak pomaganie i angażowanie się w akcje charytatywne, można pokazać, że wszystko jest możliwe i że przez to, na co nie mamy wpływu, wcale nie musimy być na straconej pozycji.

Miał Pan okazję wcielić się w trenera drużyny SOS Wioski Dziecięce z Siedlec. Jak Pan wspomina to doświadczenie? Myślał Pan może o tym, aby po zakończeniu kariery zająć się trenowaniem dzieci i młodzieży?
Cieszę się, że dzieciaki były zadowolone, że ktoś do nich przyjechał i miały okazję zagrać w piłkę ze znanym sportowcem. Fajnie, że mogłem sprawić im trochę radości i pokazać, że piłkarze, którzy wydają się na co dzień niedostępni, są normalnymi ludźmi i że każdy z nas zaczynał w ten sam sposób – od grania w piłkę na podwórku z kolegami. Ważne, żeby te dzieci nie miały poczucia, że nie mogą tego osiągnąć i że też mają szansę na dobrą przyszłość.
Jeśli chodzi o trenowanie, to na razie jeszcze nie myślę o zakończeniu kariery i nie mam sprecyzowanych planów co do tego, co będę wtedy robił. To jeszcze masa czasu, więc póki co się nad tym nie zastanawiam. Ale fajnie jest porozmawiać z młodymi chłopcami, bo choć jestem od nich trochę starszy, to bardzo dobrze pamiętam czasy, kiedy spędzałem całe dnie na boisku szkolnym i miło jest je powspominać.

Brajan, chłopiec, który wysłał do Pana list z prośbą o przeprowadzenie tego treningu, powiedział później, że chciałby być w przyszłości jak Michał Pazdan. Czy czuje Pan, że stał się wzorem do naśladowania dla młodych ludzi?
Cieszę się, że tak powiedział. Jestem sobą, nic nie robię na siłę, staram się wykonywać mój zawód najlepiej, jak potrafię. Podoba mi się to, że młodzi chcą przez swoją pracowitość dochodzić do sukcesów. To, że chcą mnie naśladować, jest dla mnie bardzo miłe, ale to wypadkowa pracy, którą wykonuję na boisku. Cieszy mnie, że nie tylko ofensywni gracze, napastnicy z wielkim talentem, są dostrzegani, ale też zawodnicy mojego pokroju, którzy grają na trochę mniej widocznych pozycjach, nie strzelają bramek, a raczej pomagają na boisku.

Czytaj też: Michał Aleksandrowicz: "Zawsze powtarzam, że jestem z Pragi. Warszawa to moje miasto" [ROZMOWA]

Nigdy nie był Pan bohaterem afer i skandali, ale zastanawiam się, czy kiedy stał się Pan bardziej medialną osobą po Euro 2016, po meczach Legii Warszawa w Lidze Mistrzów i po zostaniu ambasadorem SOS Wioski Dziecięce, zaczął Pan bardziej dbać o wizerunek i o to, co pojawia się na Pana temat w mediach?
Nie ma co ukrywać, że dużo więcej się dzieje. Od mistrzostw Europy wiele się zmieniło. Wcześniej byłem znany głównie w środowisku sportowym, a teraz ludzie rozpoznają mnie na ulicy czy w restauracjach. Oczywiście, wiąże się to z tym, że trzeba bardziej dbać o wizerunek i większą uwagę poświęcać innym rzeczom z tym związanym, o których wcześniej w ogóle nie myślałem i nie wiedziałem, bo nie byłem na to przygotowany.
Zmieniło się też to, że wcześniej miałem więcej czasu dla siebie i dla rodziny, teraz mam więcej obowiązków, również tych pozasportowych, które muszę ze sobą łączyć. Ale to jest sytuacja, do której po prostu trzeba przywyknąć i oswoić się z nią.

Często zdarza się, że kiedy ktoś znany angażuje się w akcje charytatywne, przekazuje pieniądze lub w inny sposób pomaga, pojawiają się komentarze, że robi to na pokaz. Czy Pan spotkał się z takimi opiniami?
Nie wiem, bo nie czytam komentarzy w Internecie, nie śledzę tego, co dzieje się w sieci i co pisze się na mój temat. Natomiast mogę zapewnić, że niczego nie robię na pokaz. Chociaż niektórzy mogą tak sądzić, ale nie mam wpływu na to, co ludzie myślą. Zawsze byłem i będę sobą i kiedy w coś się angażuję, absolutnie nie robię tego na siłę. To nie w moim stylu.

W niedzielę, 14 maja, przed meczem Legii Warszawa z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza, na boisko samotnie wyjdzie dziecięca eskorta, żeby zwrócić uwagę na problem dzieci pozbawionych rodziców i opieki rodzicielskiej. Taki obrazek chyba działa na wyobraźnię…
O tak, zdecydowanie. Zanim dokładnie nie zapoznałem się z genezą powstania Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce, sam nie wiedziałem, na czym konkretnie polega jego działalność i podejrzewam, że większość osób też tego nie wie.
Żeby zostać rodzicem, samemu trzeba tego chcieć. Może właśnie taki widok, jak ten podczas niedzielnego meczu, skłoni ludzi do przemyśleń i rozważenia decyzji o tym, żeby tym rodzicem zostać. Bo w końcu po to jest ta akcja.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto