Mikoszewo - miejsce na raj dla uratowanych koni

Marta Krause ratuje konie spisane na straty. Zwierzęta, które inni przeliczyli już na kilogramy mięsa, u niej odzyskują kondycję i dostają przestrzeń, której nie widziały od narodzin. W stadninie w Mikoszewie w pobliżu ujścia Wisły jest obecnie 17 koni, w większości "wyciągniętych" z transportów do rzeźni, niechcianych, zajeżdżonych, traktowanych przez lata jak maszynki do zarabiania pieniędzy. Miłośniczka koni z uporem realizuje marzenie i tworzy "raj dla koni". Azyl tworzony przez Martę Krause, jej najbliższych i przyjaciół to miejsce, gdzie zwierzęta mają czas. W tej stadninie stosuje się naturalny sposób hodowli, konie układane są pokojowo. To daje efekty.

- Mam ogromną satysfakcję, kiedy koń spisany na straty zdrowieje i rozwija się - tłumaczy Marta Krause. - Zwierzęta są w dobrej kondycji, pod fachową opieką szybko wracają do zdrowia. Nawiązaliśmy kontakty ze stowarzyszeniem skupiającym osoby niepełnosprawne. Planujemy wspólne spotkania i integracyjne imprezy dla najmłodszych.

Teraz uratowane zwierzęta będą pomagać w terapii osobom niepełnosprawnym.

- Dotyk sierści oraz harmonijny chód konia, obcowanie ze zwierzętami mają ważne znaczenie w leczeniu, poza tym liczy się zmiana otoczenia, wyjazd poza dom i poznanie nowych osób - tłumaczy Krause. - Pod koniec sierpnia zaplanowaliśmy minizawody jeździeckie, w których wezmą udział także osoby niepełnosprawne.

Stadnina położona na uboczu, tuż przy wale Wisły przyciąga miłośników zwierząt.

- Naszym gościom staramy się przekazać, jak ważny jest szacunek dla zwierząt, pokazać, że nie są to zabawki tylko żywe istoty - zapewnia Marta Krause.