Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Motoparalotnią przemierzą kraj - od Bieszczad po Świnoujście

Teraz Rzeszów
Teraz Rzeszów
Teraz Rzeszów
Piotr Krupa z Rzeszowa i jego dwaj koledzy – piloci mają do pokonania co najmniej 900 km. Planują przelecieć na motoparalotni z Bieszczad do Świnoujścia.

Wystartują z najbardziej wysuniętego na południe punktu w Bieszczadach, żeby po czterech dniach lotu dotrzeć do Świnoujścia. Początek wielkiej wyprawy w połowie kwietnia.
Start o świcie, przerwa w południe i powrót w przestworza. Tak dla trójki pilotów będą wyglądać cztery dni wyprawy. W projekcie „Polska Przekątna – Lot Rekordów" oprócz Piotra Krupy wezmą udział Jarosław Balcerzewski z Torunia i Krzysztof Szczygieł ze Skarżyska-Kamiennej. Ich trasa przetnie największe miasta po przekątnej Polski: Rzeszów, Kielce, Skarżysko-Kamienną, Łódź, Toruń, Szczecin. W zależności od pogody mają do pokonania od 900 do 1100 km.
Halo ziemia, słyszycie nas?
Mężczyźni będą lecieć, co najmniej 50 m nad ziemią. Piloci wyjaśniają, że latanie na niższych wysokościach jest po prostu niebezpiecznie.
- Lecąc niżej musielibyśmy uważać, żeby nie zahaczyć o linie wysokiego napięcia – tłumaczy Piotr Krupa, przedsiębiorca i fotograf, a prywatnie mąż Renaty i tato 19-letniej Agnieszki i 10-letniego Michała.
Mężczyźni będą ubrani w specjalne kombinezony, podobne do tych, w jakich latają piloci myśliwców. Jednak w przeciwieństwie do tych ostatnich pilotom motoparalotni może zrobić się zimno. Wtedy założą kurtki.
Od pogody zależy, jak szybko będą mogli lecieć. W trzech maszynach zasiądzie trzech pilotów. Mężczyźni nie będą jednak sami. Na ziemi samochodami równolegle z nimi będzie poruszać się reszta ekipy.
– Będziemy się z nimi komunikować. Mamy GPS i wariometr, który pokaże nam z jaką prędkością podnosimy się i opadamy. Za nami będą jechać dwa samochody ze sprzętem, ubraniami i oczywiście jedzeniem – mówi Piotr Krupa.
Sport bezpieczny, ale...
Motoparalotnia to najbardziej wrażliwy na zmiany kierunku wiatru statek powietrzny. Pilot siedzi w specjalnie skonstruowanym do tego wózku. Skrzydłem kieruje pociągając linkami. Dokładnie tak, jak w zwykłej paralotni.
Piotr Krupa przekonuje, że to sport bezpieczny: - Nawet jeśli zgaśnie silnik, jesteśmy w stanie bezpiecznie wylądować. Potrzebujemy tylko kawałka jakiejś łąki – wyjaśnia. Jednocześnie pilot przyznaje, że największe zagrożenie może ich spotkać ze strony matki matury.
- Najniebezpieczniejszy jest przelot nad akwenami wodnymi, bo w razie usterki nie mamy gdzie wylądować. Zagrożeniem są też dla nas linie energetyczne. Z kolei wiatr może pokrzyżować nasze plany. Od tego jak mocno i w którym kierunku będzie wiało zależy, kiedy dotrzemy na metę. Może okazać się, że pierwsze lądowanie będziemy mieć już w Jasionce – śmieje się pilot. Trzymamy kciuki, żeby tak się nie stało.
Karolina Jamróg

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto