Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Muzeum Historii Żydów Polskich. Realizacja wystawy od kuchni

Karolina Kowalska
muzeum historii żydów polskich
muzeum historii żydów polskich materiały prasowe
Muzeum Historii Żydów Polskich. Grupa Advertis - dotychczas znana z realizacji elementów komunikacji wizualnej polskich i światowych marek, zmierzyła się z projektem z dziedziny kultury. Na podstawie wyśrubowanych planów architektów stworzyli ponad 180 elementów wystawy stałej i tym samym przeszli do historii polskiego muzealnictwa i architektury. To dzięki firmom takim jak oni możemy oglądać wszystkie eksponaty i poznawać historię. O tym, jak budowa ekspozycji wyglądała od kuchni opowiada nam Monika Strobin z Grupy Advertis, odpowiedzialna za realizację projektu.

Muzeum Historii Żydów Polskich. Realizacja wystawy od kuchni

W jaki sposób projekt ekspozycji MHŻP trafił do Państwa rąk?
Mniej więcej półtora roku przed otwarciem wystawy stałej w Muzeum Historii Żydów Polskich zostaliśmy zaproszeni do siedziby pracowni architektonicznej Nizio Design International na Pradze, gdzie rozpoczęliśmy pierwsze rozmowy o tym projekcie i poznaliśmy harmonogram działań. Wcześniej, przez około sześć miesięcy toczyły się pierwsze rozmowy i ustalenia. Nie ma co ukrywać, że akurat branża architektoniczna jest na tyle wąska, że pogłoski o budowie Muzeum krążyły od samego początku, wszyscy żyli tym tematem.

I się zaczęło.
Tak, dokładnie, zaczęła się nasza wielka przygoda, ale też – a w zasadzie przede wszystkim – ciężka praca. Pilnowanie terminów, organizacja całej produkcji, kontakty z architektami, dobieranie kolorów, wybór grafiki, czcionek, materiałów, detali, decyzje o tym, jak one się mają łączyć. Praca z architektami jest dosyć specyficzna i trzeba mieć na uwadze, że to nie jest temat dany na tacy, to jest naprawdę taka praca organiczna.

Czyli?
Architekci są niesamowicie wymagający. Mają bardzo dużą świadomość materiałów, świadomość tego, jak zachowują się one w zależności od światła, jak powinny wyglądać wszystkie detale, łączenia. Przykładowo – każde łączenie szkła w przypadku gablot pod synagogą musiało być zaakceptowane przez architekta, musiało być omówione, narysowane, pokazane na prototypie. To była wieloetapowa i bardzo drobiazgowa praca.

Zatem aż trudno uwierzyć, że udało się Państwu przygotować ekspozycję tylko w rok. Tempo musiało być zawrotne.
Najtrudniej było na samym początku. Jako pierwsze wykonywaliśmy czarne podświetlane ringi, które znajdują się w galerii trzeciej. To są elementy z poliwęglanu frezowanego, z którego wycięte zostały litery i następnie podświetlane od spodu. Daje to niesamowity efekt, bo kiedy się wchodzi do tej galerii, one tak naprawdę skupiają uwagę odwiedzających, rzucają się w oczy. I na tym właśnie elemencie my, architekci i Muzeum kalibrowaliśmy nasze potrzeby i oczekiwania i tak naprawdę po tej produkcji wiedzieliśmy co dalej i ruszyliśmy z kopyta. To było takie pierwsze przełamanie lodów. Później z każdym kolejnym fragmentem było coraz łatwiej, zwłaszcza że te produkcje się zazębiały - nie było tak, że kończyliśmy jedną i dopiero przystępowaliśmy do pracy nad następną. Na taki komfort pracy moglibyśmy pozwolić sobie przy pięcioletnim terminie produkcji, a tutaj trzeba było przyspieszyć tempo. Spotykaliśmy się, rozmawialiśmy, wspomagaliśmy w kolejnych etapach i wspólnym wysiłkiem dotarliśmy do mety.

Co w pani wzbudziło najwięcej emocji przy projekcie?
Każdy z elementów został oceniany w tej samej skali przez architektów i przy każdym z nich trzeba się było pilnować, utrzymywać stałą, wysoką jakość prowadzenia projektu, tak więc z każdym z nich wiążą się skrajne emocje - od zupełnego wyparcia (tego się nie da zrobić!) po ulgę towarzyszącą dopinaniu ostatnich szczegółów. Natomiast chyba najbardziej jestem związana z tematyką samych galerii, bo one tak naprawdę przeprowadzają nas przez historię Żydów na ziemiach polskich do czasów współczesnych. Najwięcej emocji wzbudzają aranżacje, które są dedykowane II Wojnie Światowej. Mam tu na myśli na przykład fragmenty poświęcone oznakowaniu ludności żydowskiej, one robią bardzo mocne wrażenie Forma ekspozycji bardzo subtelnie podkreśla przekaz. Jednym z najciekawszych miejsc jest shoah corridor. To jest korytarz pokryty zardzewiałą blachą. Koncepcja architekta była taka, że wchodząc w tę przestrzeń, czujemy się tak, jakbyśmy wchodzili do komory gazowej - słyszymy dudnienie, w powietrzu wyczuwalny jest pył, czujemy się przytłoczeni. Groza jest niemal namacalna. Te emocje były już obecne, kiedy wszystko było jeszcze niedokończone. Później na wykonanych przez nas stojakach pojawiły się pocztówki ofiar. To były fragmenty, które najbardziej mną wstrząsnęły. Bardzo przydatne przy tym projekcie było moje doświadczenie ze studiów etnologicznych, gdzie miałam zajęcia z muzeologii. To powiązanie obiektu, kontekst przestrzeni muzealnej, emocje, jakie ma w widzach wywoływać, są w tym Muzeum ściśle związane. W trakcie prac i montażu byłam jednak szybko ściągana na ziemię, kiedy okazywało się, że ledy zimne trzeba wymienić na ciepłe, albo że ta obudowa jest zła, bo ma kanty, a powinna mieć krawędzie - ostre, wyraźne linie (śmiech).

Mnie z kolei zaciekawiły gabloty w synagodze.
To na pewno największy obiekt i najbardziej skomplikowany, bo łączy wiele technologii i materiałów. Są to duże tafle szkła, które miały być zamocowane bezpiecznie i niewidzialnie, więc było to wyzwanie dla naszego podzespołu odpowiedzialnego za szkło. Kierunki, czyli szlify krawędzi tych gablot, składanie elementów, to wszystko odbywa się na poziomie milimetrów. Praca zegarmistrzowska, tylko w skali 2,5- 3 m2 szkła, więc dopracowanie tych elementów było bardzo ważne. Kosztowało nas to wiele prób i wiele tafli szkła. Ale udało się i teraz te dopracowane gabloty stanowią podporę pod ten wspaniały, ręcznie malowany taras synagogi,. On pełni w tej galerii główną rolę, a nasze gabloty są takimi delikatnymi, mimo wielkości akcentami. To był dosyć duży projekt rozciągnięty w czasie, ale jestem szczęśliwa, że to się udało, bowiem pierwszy raz zrobiliśmy takie gabloty. Trzeba podkreślić, że dużo pokory kosztowało nas to, by zweryfikować wyjściowe dane od architekta z naszymi możliwościami technologicznymi. I dużo się nauczyliśmy. Teraz już nie boję się, choć jest kruche, a przy hartowaniu się wygina, nie jest tak rozpoznane jak tworzywa, korian, mdf. Szkło na każdym z tych etapów zachowuje się jak taka rozpieszczona królewna i o tym trzeba pamiętać.

Czy przy tym projekcie Państwo musieliście się dodatkowo edukować, sięgnąć do historii?
Jeżeli chodzi o realizację, to wszystkie grafiki, teksty były nam przekazywane od architektów, więc nie mieliśmy wpływu na merytorykę, na treści. Ale różne sytuacje się zdarzały. Któregoś dnia zadzwonił do mnie członek ekipy instalującej podpisy pod zdjęciami w jednej z galerii i mówi "Monika, słuchaj, na jednej z tabliczek jest napisane, że jakaś pani stoi trzecia od lewej, ale tutaj trzeci od lewej jest pan z wąsami". Nie byliśmy obojętni, czytaliśmy, oglądaliśmy, także na pewno było to pogłębieniem naszej wrażliwości historycznej.

Co jest szczególnego w tej wystawie?
Ta wystawa bardzo silnie oddziałuje na emocje. Obiekty muzealne wyjęte z kontekstu tracą swoją siłę przekazu i cała sztuka opiera się na tym, żeby pokazać je w takim świetle, które wywołuje emocje, budzi refleksje, żeby obiekty nie były obojętne. I w tych ostatnich dwudziestu latach współczesnego muzealnictwa tendencja jest taka, żeby ten kontakt z ludzkimi emocjami nawiązywać, czy to za pomocą multimediów, zmysłów, czy przysłowiowego "wyrzucenia kapci z muzeum" i pozwolenie ludziom na pewną zabawę i interakcję z elementami. Można to osiągnąć stosując odpowiednie materiały, oświetlenie, dźwięki. W tym muzeum widziałam z tygodnia na tydzień, jak to wszystko połączone ze sobą zmienia charakter tego miejsca. My tam weszliśmy, kiedy były betonowe ściany i kable wiszące z sufitów, a co chwilę coś dochodziło: nasze ringi, ściany, podłoga, tapety i w pewnym momencie zostało to ubrane w multimedia, w teksty grafik wyświetlone na ścianach. Zwłaszcza w galerii 8, dźwięki, np. przelatujących samolotów zrzucających bomby. Za każdym razem wchodzenie tam i odbieranie tej przestrzeni było inne, coraz bogatsze i pełniejsze. Zachęcałam znajomych żeby przyszli na otwarcie, bo tego jeszcze nie było w Polsce i faktycznie te eksponaty grające pierwsze skrzypce, są elementem, który powołuje to wszystko do życia, jakby umacniają prawdę w przestrzeni.

Kim są ludzie, którzy powołują do życia pomysły architektów w Państwa firmie?
To stabilny zespół osób, które na pewno są odważne, mają duże doświadczenie i potrafią się nim dzielić. I co ważne, potrafią udźwignąć ciężar odpowiedzialności. To co my wymyśliliśmy, zanosiliśmy im na papierze, a oni musieli to wcielić w życie To oni zmieniają założenia architekta na realny przedmiot. To było spore wyzwanie, Grupa Advertis nie robi powtarzalnych rzeczy, nie mamy produkcji nastawionej na wysokie nakłady. Każdy z elementów musiał być poparty dużym prototypem.

Czyli nie dało się wpaść w rutynę.
Nie, nie dało się. W tej branży w ogóle trudno się nudzić.

Jakie to uczucie, kiedy po roku zaangażowania wchodzi się do środka muzeum i wszystko jest już całością?
Niedowierzanie poplątane z ulgą i dumą. Ja się wzruszyłam. Byłam tam ostatni raz dwa tygodnie przed otwarciem, gdzie można było wejść bez specjalnych dokumentów. Boże, nie wierzyłam, że to się kiedyś skończy (śmiech). Pod koniec już wszyscy czekali na moment otwarcie, kiedy będzie można ucieszyć się, przeciąć wstęgę i robić coś kolejnego. I tak było, ale poza ulgą był też żal, łza się w oku zakręciła. Ja to porównuję trochę do biegów w maratonie. Jak się człowiek zatrzyma na mecie, to jest takie "nie, to niemożliwe, jestem szczęśliwa, ale dobrze, że już koniec".

Zobacz także: 19 artystów w jednym miejscu i czasie

A jest apetyt na więcej po takiej realizacji?
Na pewno. Teraz przede wszystkim mamy więcej odwagi, pewności we własne siły i zespołu. My się bardzo dużo przez ten rok nauczyliśmy. Mieliśmy niesamowity skok jeśli chodzi o doświadczenie, eksperymenty na materiałach i tę wiedzę wykorzystujemy w różnych realizacjach.. Wiadomo, że jedyna stała w takiej firmie to jest zmiana i trzeba ciągle dążyć do progresu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto