Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na castingu You Can Dance [foto]

BeataR
BeataR
Kandydaci do You Can Dance nie mają złudzeń. Nie wystarczy tylko dobrze tańczyć. Trzeba mieć to coś, co przyciągnie uwagę. Trzeba być medialnym.

W weekend przed Pałacem Kultury można było zobaczyć i śmiech, i łzy. Zarówno szczęścia, jak i załamania.
- K... wiedziałam, że mnie znowu nie przyjmą – żaliła się przed wejściem do Teatru Studio Karolina, która po raz drugi nie przeszła eliminacji.

Jednak zasady programu są jasne. Przechodzą tylko najlepsi.
- Są osoby, które przychodzą do nas po roku i widać ogromną różnicę. Widać, że ćwiczą, że się przyłożyli i przyjmujemy takie osoby – mówi Grzegorz Piekarski z Mastiff Media Polska, jeden z jurorów precastingu. – Zdarza się jednak też, że są osoby bardzo silnie zdeterminowane żeby być w tym programie, ale poza tą determinacją nie ma już nic. Im się wydaje, że to, co potrafią, to właśnie to, czego szukamy w tym programie.

Można było tańczyć naprawdę dobrze, z pasją i zaangażowaniem, a nie przejść dalej. Były jednak osoby, których nie zjadał stres i dali z siebie wszystko. Taką osobą był między innymi Adam, który pokazał jury taniec hip-hop.
- Na co dzień trenuję głównie breakdance. To jest mój taniec i w tym staram się realizować już ponad osiem lat – zapewnia Adam, jeden z uczestników. – Nasza grupa nazywa się Street Attack Crew, jesteśmy z Bydgoszczy i staramy się rozwijać nasze umiejętności, jeździmy na różne zawody. Jestem tu razem z kolegą, obaj się dostaliśmy.

Ale były też osoby, które mimo najszczerszych chęci, nie przebrnęły dalej.
- Mówi się trudno. Szczerze, to wielkich nadziei z tym programem nie pokładałam. Wzięłam udział w zasadzie tylko dla zabawy, taki spontan – mówi Wioletta, która odpadła. - Kiedyś trenowałam także pływanie, później przez dwa lata taniec, jak widać to jednak za mało...

- Szukamy przede wszystkim wybitnej osobowości telewizyjnej, a przy okazji dobrego tancerza. Nie szukamy najlepszych tancerzy, tylko osób, które mogą stać się popularne – tłumaczy Grzegorz Piekarski. – Po dzisiejszym precastingu przyjęliśmy około 30 osób, co jeszcze nie oznacza, że dostaną one bilet do Barcelony. Muszą jeszcze pokazać się jury, które ostatecznie zdecyduje, kto przejdzie dalej. Jurorom pokazujemy około 50 osób dziennie.

Zdarza się jednak, że do dalszego etapu programu przechodzą amatorzy. Osoby, które po prostu mają talent, lub też potrafią tańczyć tylko jeden taniec.
- Na przykład Tito, był świetnym B-Boyem w pierwszej edycji i był osobowością. Mieliśmy także na obozie treningowym w Buenos Aires człowieka, który fantastycznie tańczył taniec brzucha. Mężczyzna! Pojechał z nami, ale oczywiście nie dał rady w innych technikach i wrócił – opowiada Piekarski.

Casting w Warszawie był już ostatnim, w którym uczestnicy mogli walczyć o bilet do Barcelony. Zakwalifikowanych czekają teraz warsztaty, a na najlepszych – udział w programie.

Tekst: Beata Ratuszniak
Autor zdjęć: Kamil Pohl

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto