Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na czym polega magia Bożego Narodzenia w XXI wieku?

Agaton Koziński
80 procent Polaków Boże Narodzenie spędza we własnych czterech ścianach, najczęściej tylko w gronie domowników.  Fot. 123RF
80 procent Polaków Boże Narodzenie spędza we własnych czterech ścianach, najczęściej tylko w gronie domowników. Fot. 123RF
Na naszych oczach w Polsce, w ciągu jednego pokolenia, zmienił się sposób spędzania świąt. Wprawdzie cały czas podkreślamy, że święta Bożego Narodzenia są przede wszystkim rodzinne, ale całkowicie inaczej tę rodzinę ...

Na naszych oczach w Polsce, w ciągu jednego pokolenia, zmienił się sposób spędzania świąt. Wprawdzie cały czas podkreślamy, że święta Bożego Narodzenia są przede wszystkim rodzinne, ale całkowicie inaczej tę rodzinę definiujemy. Ale nie wpływa to na nasz stosunek do gwiazdki. Przeżywamy ją inaczej, ale nie znaczy to, że gorzej.

Podobno każdy ma swą wyjątkową opowieść wigilijną. Dla Angeli Cudnej taką historią jest sytuacja sprzed 18 lat. Była wtedy w piątej klasie podstawówki.
- Siedzieliśmy przy wigilijnym stole, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Byliśmy zaskoczeni, bo nie spodziewaliśmy się gości. Tata otworzył i okazało się, że stoi tam obcy mężczyzna. Nie, to nie był kloszard. Zwyczajny starszy pan w czystym, nieco zniszczonym ubraniu. Nieśmiało zapytał, czy może wejść, bo nie ma rodziny, więc nie ma z kim zjeść wigilijnej kolacji. Zaprosiliśmy go do stołu. Chyba dobrze się czuł w naszym licznym gronie. Potem wyszliśmy wszyscy na pasterkę. Pamiętam, że miał na imię Roman - wspomina Cudna, charakteryzatorka w branży filmowej.
Dla tej trzydziestolatki święta z dzieciństwa są wciąż żywym, niezapomnianym wspomnieniem. - To było prawdziwie przeżycie, kiedy przy wigilijnym stole zasiadało dwadzieścia i więcej osób. Dziś z trudem zgromadzi się sześć - opowiada.

Teraz brak magii świąt, jaką tworzyła wielopokoleniowa rodzina. Trudniej też sobie wyobrazić, że przy tak niewielkim stole zasiada ktoś obcy. Bo coraz bardziej w te święta lubimy być sami, tylko z domownikami.

Na początku XXI wieku tę tendencję można zaobserwować w większości polskich rodzin.
- Żyjemy w czasach, w których coraz trudniej pielęgnować więzi rodzinne. Podczas Bożego Narodzenia widać to niczym pod mikroskopem - zaznacza doktor Anna Giza-Poleszczuk, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. I dodaje, że w ostatnich latach radykalnie zmieniła się struktura więzów rodzinnych. Zwłaszcza przy stole wigilijnym świetnie widać, że wielopokoleniowe familie zastąpiły rodziny nuklearne.

Do tej pory więzy rodzinne uchodziły za fundament życia społecznego w Polsce. Socjolog Janusz Hryniewicz twierdzi, że silna identyfikacja z małymi grupkami, trzymanie się w kilkuosobowych, zorganizowanych wspólnotach stanowi o charakterze naszego narodu.

Ten familiocentryzm w największym stopniu ukształtowały Kościół i komunizm. Ten pierwszy przede wszystkim dlatego, że przywiązuje dużą wagę do związków rodzinnych i podkreśla przewagę dobrych relacji z najbliższymi nad innymi wartościami, choćby indywidualizmem, który znajduje się na piedestale u protestantów.

Drugi z kolei swym totalitarnym charakterem i ocenzurowaniem życia publicznego wymuszał ucieczkę w rodzinę, gdyż tylko ona dawała możliwość swobodnego zachowywania się. W ten sposób wykształciła się w Polsce tradycja bardzo bliskich więzi łączących osoby nawet daleko ze sobą spokrewnione. Zresztą nie było to trudne, gdyż najczęściej wszyscy mieszkali blisko siebie. Polacy właściwie nigdy w historii nie byli narodem zbyt mobilnym. Przez wieki zdecydowana większość mieszkała na wsiach i rolniczy tryb życia narzucał przywiązanie do ziemi. Tego stanu rzeczy nie zmieniła nawet szybka urbanizacja kraju po II wojnie światowej - permanentny brak mieszkań sprawiał, że chcąc nie chcąc wielopokoleniowe rodziny dalej żyły pod jednym dachem. W takiej sytuacji spędzanie świąt w kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt osób było sprawą naturalną.

Wnuki i dziadki oddzielnie

Gdy jednak przyjrzeć się badanom opinii, okazałoby się, że w naszej świadomości nic się nie zmieniło od dawna. Dla 48 procent Polaków Boże Narodzenie to przede wszystkim święta rodzinne - wynika z raportu Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS). Jedynie 31 proc. podkreśla, że ważniejszy jest dla nich aspekt związany z przeżyciem religijnym. Takie wyniki sondażu jednoznacznie ustalają gradację polskich priorytetów wigilijnych. Może się zdarzyć, że nie pójdziemy na pasterkę - ale spędzanie ich z rodziną jest obowiązkowe jak ubieranie choinki.
Tak zawsze było u Konrada Maja, 35-letniego księgowego z śląskiej firmy budowlanej. - Babcia miała trzy córki, każda z nich doczekała się dwójki dzieci. Razem z mężami i dzieciarnią jechały do babci na święta. Dodatkowo pojawiała się też siostra męża jednej z nich. W sumie przy naszym stole siadało kilkadziesiąt osób, aż ciężko było się pomieścić - wspomina.

Święta u Konrada co roku wyglądały tak samo. - Wigilię spędzaliśmy u babci. U niej też spotykaliśmy się w pierwszy dzień świąt na wielkim obiedzie, który przeciągał się aż do późnego wieczora. Gdy już się najedliśmy, to zaczynaliśmy grać w lotki. Początkowo wszyscy koncentrowali się na rzucaniu i rywalizacji, jednak po kilku godzinach i kilku butelkach wina, wygrywał ten, komu w ogóle udało się trafić - wspomina ze śmiechem. Jednak ważniejsze od tych lotek i wina było poczucie wspólnoty, którą odczuwali słuchając tych samych, co zwykle, anegdot wujka Stefana. Tylko jego wąsy z każdą kolejną wigilią stawały się coraz bardziej siwe.

Takie wigilijne wspomnienia zachowuje większość z nas. Ale coraz częściej o wielkich rodzinnych spotkaniach na święta mówimy w czasie przeszłym. Dawniej za rodzinę uważaliśmy nie tylko rodziców i dzieci, ale także wszelkiego rodzaju kuzynów, wujków, stryjków i innych pociotków. Z nimi wszystkimi siadaliśmy do stołu wigilijnego. Dziś zaledwie połowa rodziców, którzy mają dorosłe, samodzielne dzieci, spędza z nimi Wigilię - a jeszcze w 2003 roku ten odsetek wynosił 64 proc. Z wnukami świętowało 69 proc. dziadków - teraz o 20 proc. mniej. Z rodzeństwem na pierwszą gwiazdkę czekało 47 proc. Polaków, obecnie 41 procent.

Dlaczego więc ta nasza niby silna uczuciowa więź z rodziną nie przekłada się na świąteczną praktykę? - Proszę zwrócić uwagę, ile jest dzieci. Kiedyś małżeństwa miały ich po cztery, pięć. Dziś regułą jest jedna pociecha - zauważa prof. Piotr Kryczka, socjolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Przyczyn jest więcej. Tradycyjnie wigilia odbywała się u seniora rodu. Dziś jednak, gdy średnia wieku bardzo mocno wzrosła, w każdej rodzinie liczba osób starszych, a więc roszczących sobie prawo do tego tytułu, także jest większa i reszta rodziny musi krążyć między nimi. Pod warunkiem, że ma czas i ochotę, bo nie zawsze tak bywa.

Wystarczy posłuchać opowieści Krzysztofa Lina, ochroniarza z Warszawy, by zrozumieć genezę innego podejścia do rodziny. Jego święta były kiedyś tłoczne i gwarne dzięki towarzystwu rodziców, pięciu ciotek i rzeszy kuzynostwa. Jednak wigilijny system, który sprawdzał się przez wiele lat, zaczął się sypać. - Przestaliśmy jeździć do ciotki, a zaczęliśmy spędzać święta w domu. Dojeżdżała do nas tylko jedna ciotka, która została sama, gdyż jej dzieci wyjechały do Kanady. Z ponad 20 osób przy wigilijnym stole zostaliśmy w czwórkę, reszta nagle stała się zbyt zapracowana, aby pozwolić sobie na świąteczne wojaże - opowiada.

Rodzina w rozjazdach

Socjologowie dostrzegają jeszcze jedną przyczynę skurczenia się liczby osób spędzających wspólnie wigilię: większa mobilność Polaków. - Staliśmy się bardzo ruchliwi. Nie sprawia nam już problemu pojechać za pracą na drugi koniec kraju, czy wyjechać za granicę. Tylko że potem trudniej zebrać się na święta - podkreśla Kryczka.

W ten sposób rozproszyła się rodzina Marcina Rutkowskiego, pracownika autokomisu. Dawniej łamał się opłatkiem z dwiema siostrami, mężem i córką jednej z nich, a także z rodzicami i dziadkiem. Jednak ostatni raz w takim gronie zebrali się czternaście lat temu. Najpierw przy wigilijnym stole zabrakło ojca i dziadka. Gdy cztery lata temu zmarła jego matka, rodzina rozsypała się całkowicie. Wigilijna kolacja została przeniesiona do siostry. Niby wszystko po staremu, tylko zamiast swoich rodziców ma przy stole jej teściów, ale dla niego święta straciły cały urok i magię. W dodatku Rutkowski wyjechał z Olsztyna do Warszawy. W tym roku nie miał nawet ochoty wracać w rodzinne strony na święta. - Pomyślałem, że wolę zostać samemu w Warszawie. Ale w telewizji są te same filmy jak co roku, na mieście wszystko zamknięte, więc uznałem, że mimo wszystko lepiej odwiedzić siostry - opowiada. I dodaje: - Mówiąc serio, pomyślałem, że zostały mi już tylko one dwie. Chcę się z nimi spotkać choć raz w roku.

Podobnie rozsypała się rodzina Angeli Cudnej. - Dawniej wigilię spędzaliśmy u dziadków, oni byli naturalnym łącznikiem między starszymi i młodszymi. Odkąd nie żyją, straciłam kontakt z kuzynami. Rozjechaliśmy się po Polsce, brat cioteczny wyjechał do Irlandii. Nie ma komu ściągnąć nas z powrotem na święta - podkreśla.

Święta przez komórkę

Gdy Elżbieta Gajewska miała 14 lat, dowiedziała się, że ma spędzić Boże Narodzenie z ojcem, jego nową żoną i jej dwójką dzieci. Natychmiast odechciało jej się gwiazdki. - Byłam pewna, że Wigilia będzie jednym, wielkim koszmarem. A tu niespodzianka. Pod choinką znalazłam grę komputerową "The Sims". Okazało się, że włożyła ją tam moja macocha, a jej dzieci wyjaśniły, o co w niej chodzi. Tak się wciągnęliśmy w grę, że spać się położyliśmy po czwartej rano. To była jedna z najfajniejszych Wigilii w moim życiu - wspomina z uśmiechem Gajewska, która dziś kończy studia prawnicze w Szczecinie.

Janet Finch w książce "Family Obligations and Social Change" opisała inną przyczynę zmiany schematów spędzania świąt, którą wywołała zmiana kształtu samej rodziny. Dawniej obowiązywał jeden wzór: heteroseksualna para wychowująca potomstwo. Dziś takich wzorów jest dużo więcej - pojawiły się pary homoseksualne, ludzie żyjący w związkach nieformalnych lub samotnie. Coraz więcej osób regularnie przeskakuje z jednego związku w inny, tworząc unikalną mapę więzi z dziećmi swoimi i swoich partnerów, którzy pojawiają się na kolejnych etapach ich życia. To zmieniło dynamikę rodzin, utrudniło zwykłe spotkanie się przy jednym stole.

Czy to wszystko oznacza, że ostatecznie powinniśmy się pożegnać z rodziną jako fundamentem polskiego społeczeństwa? Nie całkiem. - Dziś rzadziej się spotykamy. Ale nie znaczy to, że więzi nas łączące są słabsze - podkreśla Anna Giza-Poleszczuk. Jak to możliwe? Dzięki postępowi, przede wszystkim dzięki powszechności internetu i telefonów komórkowych. W ten sposób kontaktujemy się z bliskimi dużo częściej niż dawniej, co wykazały badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Toronto. Tamtejsi naukowcy przetestowali ponad dwa tysiące respondentów. 60 proc. z nich przyznało, że nowe środki komunikacyjne w żaden sposób nie zmieniły poziomu zażyłości między ich członkami rodziny. 25 procent przyznało, że dzięki nim uległy one poprawie, a zaledwie 11 proc. uznało, że stosunki uległy pogorszeniu.

Kanadyjscy naukowcy dostrzegli jeszcze jedną cechę charakterystyczną. Możliwość wysyłania SMS-ów, informacji na komunikatorach typu gadu-gadu, czy e-maili otworzyła nieznane wcześniej możliwości. Dziś członkowie rodzin regularnie wysyłają sobie pozdrowienia, uśmieszki, mało istotne informacje. Takie przekazy pełnią głównie funkcje emocjonalne, są sygnałem: myślę o tobie. I pozwalają zacieśnić rodzinne więzi. Najlepiej widać to na przykładzie Polaków, którzy w ostatnich latach wyjechali do Wielkiej Brytanii. Odległość powinna sprawić, że więzi łączące ich z rodzinami, które pozostały w kraju, zanikną. Tak się nie dzieje. Widać to choćby po sumach, jakie przesyłają swym bliskim w Polsce. Tylko w tym roku przekazali ponad 5 mld euro.

Jeśli jest tak dobrze, jeśli jesteśmy wciąż tak sobie bliscy, to dlaczego nie spotykamy się całą rodziną przy wigilijnym stole, jak dawniej? Czemu nie ma już wielopokoleniowego śpiewania kolęd na kilkanaście głosów? Dyskusji o polityce z wujami do rana?
- Bo zwyczajnie nie widzimy takiej potrzeby - podkreśla Kryczka. - Przecież całe rodziny widziały się niewiele wcześniej, 1 listopada. Pamiętajmy, że w naszym kraju to święto zmarłych jest prawdziwym rodzinnym świętem, podczas którego Polacy jadą po kilkaset kilometrów tylko po to, by spotkać się z dalszą rodziną nad grobem dziadków - dodaje Kryczka.

A Boże Narodzenie jest nie tyle świętem rodzinnym, co domowym. Jak wykazał sondaż CBOS, aż 80 proc. Polaków spędza je we własnych pieleszach. Tylko z najbliższymi. Nie znaczy to, że mniej kochamy dalszą rodzinę - przecież dzwonimy do niej przed wigilią albo wysyłamy rymowane życzenia SMS-em. Na tym polega magia Bożego Narodzenia w XXI wieku.

Współpraca: Paulina Rolek

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto