Na miłość, nigdy nie jest za późno!

Materiał informacyjny
I o tym w najnowszej powieści pt. „Miłość na walizkach” napisała Małgorzata Kalicińska. Premiera powieści już 19 września 2018 r. nakładem Wydawnictwa Burda Książki. Opowiada dalsze losy Mańki i Tośka – zakochanej pary, znanej z „Lilki” i „Trzymaj się, Mańka!”

Marianna wraz z ukochanym Antkiem musi sprostać nowemu etapowi w życiu. Antek, inżynier pracujący w Korei Południowej, przechodzi na emeryturę, czuje się niepotrzebny i rozżalony. Jak wykorzystać energię, zapał i pasję, które wciąż w sobie ma? Jak sprawić, by znów złapał wiatr w żagle, w nowym życiu bez pracy zawodowej? Wrócić do Polski i spokojnie mieszkać w domu z ogródkiem pod miastem? Czy takie sielsko-anielskie życie w jednym miejscu to jedyne przeznaczenie dla dwojga dojrzałych ludzi? A może lepiej podróżować, odważnie poznawać świat, cieszyć się sobą? Mańka wie jedno: na pewno nie zostawi Antka samego. Nieważne, co wybiorą, gdzie pojadą, byle razem. Zaliczą Lizbonę, Finlandię, nawet Australię. A przy okazji będą zmagać się rodzinnymi problemami, małymi i dużymi.

Małgorzata Kalicińska opowiada o miłości czułej, życzliwej i dojrzałej. Ale też
o trudnych wyborach, niespodziewanych możliwościach, rozstaniach i powrotach.

„Miłość na walizkach” to najzwyklejszy romans, bo tak właśnie sobie umyśliłam - romans ludzi bardzo już dojrzałych. To druga część romansu Marianny a trzecia część trylogii o Mariannie. "Lilka" romansem jednak nie była. To opowieść nie tylko o miłości dwójki dojrzałych partnerów którzy są "po przejściach" i są złaknieni najzwyklejszej, staroświeckiej miłości. Ale też zabieram czytelniczki i czytelników (jeśli zechcą) w podróż do fajnych (znanych mi) zakątków świata, bo ów świat piękny i ciekawy jest dzisiaj o wiele nam bliższy, jest właściwie na wyciągnięcie ręki a wyjazd i obserwacja innych kultur jest wspaniałą nauką o życiu. Mówię też o emeryturze, która jest solą w oku wielu ludzi, zwłaszcza mężczyzn którzy czują się jeszcze znakomicie, a też w tle kreślę różne sytuacje życiowe z którymi spotykają się Tosiek i Marianna.Małgorzata Kalicińska o swojej najnowszej powieści.

Przeczytajcie fragment powieści wybrany przez Autorkę:

"Antek usiadł w pokoju Lili ze szklaneczką bourbona. Miał nas rozpakować, zwłaszcza siebie, ale siedzi tam taki rozbity, nieswój. Siedzi…Siedzi tak już trzy dni. Przygnębiony, nic nie mówi, prawie nie reaguje na zaczepki. Mechanicznie robi to i owo, ale widzę, że siedzi w jakiejś studni. Myślałam, że od razu pojedzie nad Bug, że już zaraz znajdziemy architekta, że będzie poganiał. Takie wrażenie miałam w Korei, że ten dom nad Bugiem to jego nowa pasja, marzenie, jakiś ciąg dalszy. Tymczasem Tosiek zachowuje się jak ktoś, kto wziął rozbieg i po chwili walnął głową w mur, a teraz siedzi otumaniony. Nie wiem, co robić. Życie z niego uchodzi, widzę nadchodzącą chmurę depresji. (...) Robię obiad. Taki z grubej rury, kaloryczny, męski, z przytupem. Frytki z piekarnika zamiast z głębokiego tłuszczu to jedyne ustępstwo. Reszta to wielkie steki z dojrzewającej wołowiny i sałatka z kiszonych ogórków z cebulą i olejem. Wiem, że Antek to uwielbia. I piwo. Pocałunkiem to ja go nie obudzę. Marne szanse. Próbowałam w nocy, ale jedyne, co usłyszałam, to szept: „Wybacz, słonko, nie dam rady”. Trudno. Ma prawo nie czuć bluesa. Może więc… jedzeniem? Wiem, to prymitywne myślenie, ale może? Oglądałam kiedyś reportaż o ośrodku dla osób głuchych i niewidomych w dawnym Związku Radzieckim. Rodzice, biedni mieszkańcy jurty, jechali do tego ośrodka z synem kilka dni z jakiegoś zadupia. Chłopiec miał jakieś pięć, sześć lat. Przyjechali do niego w odwiedziny dopiero po dwóch latach. Nie dali rady pokonywać częściej tak wielkich odległości. Może nie do końca wierzyli w powodzenie terapii zajęciowych? Prości ludzie… Gdy się pojawili, chłopiec był zdezorientowany. Nie rozumiał, kto go dotyka i dlaczego tak czule, był niechętny, wystraszony. Terapeutka zapytała matki, czy ta przywiozła może jakiś domowy smakołyk, coś, co by się chłopcu skojarzyło z domem, coś pysznego. Tak, mama wyjęła z plecaka zawiniątko z wędzonymi kośćmi karibu, które wszyscy tam lubili. Dzieciak powąchał i nagle rzucił się w objęcia matki i ojca. Poznał po zapachu! Może mi się mój uśpiony, zgnębiony król obudzi po steku z ogórkiem? Niestety nie. Pochwalił, jadł za dwóch, ale wiedziałam, że w środku jest nadal pogubiony, nieszczęśliwy i zapadnięty w sobie. (...) Do kuchni wszedł Tosiek z kubkiem po herbacie.
– Przepraszam, nie pozmywałem. W ogóle przepraszam.
– A może pójdziemy na spacer nad kanałek?
– Wolałbym do parku Dewangnam… – powiedział smutno – przepraszam cię, słonko. Jakoś się pozbieram. Jestem kompletnie rozwalony."

Małgorzata Kalicińska – urodzona w poprzednim stuleciu. Autorka bestsellerowych powieści dla kobiet. Ukończyła SGGW-AR w Warszawie. Pracowała w agencji reklamowej, w TVP i zbudowała na Mazurach ośrodek konferencyjno-szkoleniowy, a potem zbankrutowała. Jej pasją jest zwyczajne życie, z rodziną i w zgodzie z naturą. Matka, żona i babcia – to najważniejsze i najpiękniejsze role w jej życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto