MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Napad na Łącki Bank. Zrabowano 30 tys. zł

Stanisław Śmierciak
Przez kilka godzin w obrabowanym banku pracowali policjanci, zabezpieczając ślady pozostawione przez bandytę fot. Stanisław Śmierciak
Przez kilka godzin w obrabowanym banku pracowali policjanci, zabezpieczając ślady pozostawione przez bandytę fot. Stanisław Śmierciak
Sobota, godz. 8.20. Dwie pracownice agendy Łąckiego Banku Spółdzielczego w Nowym Sączu dopiero co rozpoczęły pracę w placówce przy kompleksie handlowym Poręba z Wielopolu. O tej porze klienci zjawiają się sporadycznie.

Sobota, godz. 8.20. Dwie pracownice agendy Łąckiego Banku Spółdzielczego w Nowym Sączu dopiero co rozpoczęły pracę w placówce przy kompleksie handlowym Poręba z Wielopolu. O tej porze klienci zjawiają się sporadycznie. Nagle wchodzi wysoki mężczyzna i zamiast czeku wyciąga przedmiot wyglądający jak pistolet. Żąda wydania pieniędzy i podaje torebkę, do której kasjerki mają zapakować gotówkę. Z łupem około 30 tysięcy złotych napastnik wybiega z banku usytuowanego przy drodze Nowy Sącz - Kraków. Ucieka w stronę Dunajca. Pracownice banku natychmiast wszczynają alarm.

- Na miejsce skierowani zostali funkcjonariusze grupy kryminalnej i dochodzeniowo-śledczej - mówi aspirant sztabowy Beata Frohlich, rzecznik nowosądeckiej policji. - Zabezpieczyli zapis monitoringu z kamer znajdujących się w tym rejonie. W akcji brał udział pies tropiący. Policjanci przesłuchali świadków, by ustalić okoliczności i sprawcę zuchwałego napadu
- dodaje Frohlich.

Sprawca, który w sobotę dokonał napadu na placówkę Łąckiego Banku Spółdzielczego przy ul. Tarnowskiej w Nowym Sączu, to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. W chwili przestępstwa ubrany był w niebieskie dżinsowe spodnie i ciemną kurtkę. Nie jest wykluczone, że mógł mieć na głowię czapkę kominiarkę. Policja prosi o kontakt osoby, które były bezpośrednimi świadkami napadu na bank.

- Zabezpieczamy wszystkie, najdrobniejsze nawet ślady, które pozwolą na identyfikację sprawcy - mówi oficer policji pracujący na miejscu zdarzenia. - To bardzo mozolne gromadzenie dowodów jest niezbędne, bo pozwoli nam na porówanie danych z innych zdarzeń. Tym samym może naprowadzić
na trop sprawcy, który kiedyś popełnił przestępstwo. - Nasi agenci byli na miejscu niemal w tym samym czasie co policja - relacjonuje Bogdan Czerwiński, szef agencji ochroniarskiej zabezpieczającej placówkę Łąckiego Banku. - Niestety, to zbyt późno,
bo pracownice wszczęły alarm dopiero po ucieczce sprawcy.

- Nasuwa się smutna refleksja, że teraz, w kilka minut, bank stracił więcej, niż kosztowałoby zainstalowanie kamer stałego monitoringu - dodaje Czerwiński. - Mielibyśmy portret poszukiwanego lub wcale nie mielibyśmy napadu, bo sprawca by nie zaryzykował. Musiał wejść bez zamaskowania,
by personel nie wszczął alarmu, widząc w drzwiach napastnika. Twarz musiał skryć w momencie, kiedy żądał pieniędzy i dokonywał rabunku. Zaraz po napadzie policja zastosowała blokady dróg. Nie wykluczała bowiem, że w zaroślach nad Dunajcem sprawca mógł mieć pozostawione auto i nim oddalić się z okolic banku. Blokady nie doprowadziły jednak do jego ujęcia.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto