MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

NAPIWKI - Kto daje brzęczący wyraz wdzięczności?

Elżbieta Podolska
Puszki przy barach to popularny sposób zbierania napiwków - fot. Marek Zakrzewski
Puszki przy barach to popularny sposób zbierania napiwków - fot. Marek Zakrzewski
Okazuje się, że jesteśmy narodem, który coraz częściej daje napiwki. Jeszcze do niedawna wielu z nas nie miało drobnych w kieszeni. Teraz dawanie 10-15 procent w lokalu, u fryzjera, w taksówce zdarza się bardzo często.

Okazuje się, że jesteśmy narodem, który coraz częściej daje napiwki. Jeszcze do niedawna wielu z nas nie miało drobnych w kieszeni. Teraz dawanie 10-15 procent w lokalu, u fryzjera, w taksówce zdarza się bardzo często.

– Chyba przyzwyczailiśmy się do tego często podróżując po świecie – twierdzi Marian Kowalik, socjolog. – Dawanie napiwku staje się u nas modą. Nie wypada nie dać. Jednocześnie nie powinniśmy się czuć w żaden sposób skrępowani. W Polsce nie ma takiego obowiązku. Możemy, ale nie musimy.
Jak jest naprawdę? Czy chętnie dajemy napiwki i w jakiej wysokości? Zapytaliśmy o to gości i pracowników restauracji działających w pobliżu poznańskiego Starego Rynku.

– Owszem, daję, ale tylko wtedy, kiedy jestem zadowolona z usługi – opowiada Aneta Stankowska. – Spotykam miłego taksówkarza, kelner jest kompetentny i wie, co ma nam polecić za wino, wtedy uważam, że trzeba dać koniecznie. Natomiast jak za kierownicą siedzi gbur i w samochodzie nieładnie pachnie, a na obiad muszę czekać 40 minut – nic im się nie należy i egzekwuję wydanie mi reszty co do grosza.

Okazuje się, że nie ma reguły rządzącej tym, kto daje napiwki, a kto nie. Do niedawna sądzono, że częściej można się ich spodziewać od osób mniej zamożnych.

– Trudno wyczuć, kto zostawi i jaki napiwek – twierdzi Krzysztof Lange, który dorabia jako kelner . – Teraz często potrafią nas docenić nawet biedni studenci.

Puszka zachęcająca do wrzucenia grosika to bardzo popularny atrybut szczególnie w pubach. Można na nich znaleźć napisy: Jesteśmy fajne dziewczyny, napiwkami nie gardzimy. Teraz w lokalach nawet płacąc kartą, można zapłacić napiwek. Kelnerzy jednak wolą gotówkę, bo wtedy nie podlega to opodatkowaniu.

– Dorabiałem sobie przed laty jako kelner w dawnym hotelu Merkury – opowiada Filip Bajon, reżyser. – Zarabiałem na wakacje. Nosiłem posiłki do pokoi. Największy napiwek, który dostałem to 20 dolarów od Finów. Murzyni też dawali większe kwoty.

Są jednak ludzie, którzy praktycznie nigdy nie dodają nic do rachunku. Są to „fakturowcy”, jak ich nazywają właściciele restauracji. Nie zdarza się, żeby towarzystwo bawiące się na imprezie firmowej, bankiecie, nawet imieninach pomyślało o daniu kelnerowi napiwku. Każdy myśli, że przecież, jak zapłacono rachunek, to nie trzeba nic do niego dokładać.

Więcej w dzisiejszym wydaniu Polska Głos Wielkopolski, lub [

www.prasa24.pl

](http://www.prasa24.pl)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto