Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nauka i praca w dobie koronawirusa. Dzień z życia z pracą i zdalną edukacją

Redakcja
Jeden wielki wyrzut sumienia. Za dużo bajek, za mało ruchu. Jeszcze raz gdzieś zobaczę pomysły, na to jak kreatywnie spędzić czas i oszaleję. Oprócz propozycji dla dziecka oczywiście jestem zasypywana propozycjami dla siebie – „wykorzystaj ten czas na rozwój”. Zewsząd atakują mnie propozycje książek, które teraz powinnam, mogę przeczytać za darmo, ciekawych filmów, sztuk teatralnych… No i jeszcze jakieś warsztaty na temat samorozwoju. Od dwóch tygodni mierzymy się ze zdalną nauką. I o ile przed 25 marca – jak zapewniał minister edukacji Dariusz Piontkowski – nauczycieli podsyłali zadania, ale ich nie oceniali, tak od środy każde z zadań trzeba odsyłać i będzie oceniane.

Godzina 6.10. Budzik dzwoni po raz pierwszy. Daję sobie 5 minut drzemki. Wstaję. I myślę na codzienną logistyką – czyli jak pogodzić pracę zdalną, odrabianie lekcji przez syna, ćwiczenia logopedyczne, zapewnienie pełnowartościowych posiłków o odpowiednich porach, udział w telekonferencji, sprzątanie, zabawę, pranie….

Zaczynam od kawy. To ten moment, gdy przez chwilę jestem sama ze sobą i mogę w spokoju wypić kawę. Taki mały rytuał dla zachowania higieny psychicznej. Później poranny prysznic i nagle czas nabiera przyspieszenia. Zaczynam od wyrobienia ciasta na chleb. Piekę sama żeby nie śmigać do sklepu, bo to powoduje wyrzuty sumienia (#zostanwdomu), no a poza wszystkim to lubię domowe wypieki. Mój 7-letni syn również. Ciasto rośnie, nastawiam garnek zupy – będzie na dwa dni + zamrożę dwie porcje na przyszły tydzień. Dziś buraczkowa (zazwyczaj nazywana barszczem). Warzywa już w garnku, chleb idzie do piekarnika. Teraz pora na pulpety. Kuchnia działa pełną parą, mogę lecieć do drugiego pokoju i sprawdzić librusa (to dziennik elektroniczny, z którego korzysta szkoła mojego syna).

Mój syn nie ma lekcji on-line. Codziennie otrzymuję od poszczególnych nauczycieli wiadomości o tym co ma do zrobienia. Trudno mi ocenić, czy lekcje on-line, podczas których łączyłby się ze swoimi nauczycielami byłby lepsze. Na pewno ja miałabym mniej obowiązków związanych z edukacją dziecka. Z drugiej strony możemy wybrać czas, który w naszym odczuciu jest najbardziej korzystny na konkretne zajęcia.

Leon jest uczniem pierwszej klasy. Nie ma jeszcze nawyku samodzielnej pracy. Generalnie nadal woli zabawę od nauki (tu odzywają się moje wyrzuty sumienia – czy to ja coś zrobiłam nie tak?) Więc to ile i w jakiej atmosferę spędzi czasu nad lekcjami zależy przede wszystkim ode mnie. Wychowawczyni od edukacji wczesnoszkolnej już wczoraj przesłała zadania z którymi dziś powinniśmy się uporać. W planie na dziś edukacja polonistyczna, technika, edukacja matematyczna, edukacja przyrodnicza, etyka. A… Jeszcze pani od muzyki również nadesłała zadanie do zrobienia. Teraz muszę się zastanowić jak to wpleść w układ dnia by kompletnie nie legł w gruzach mój dzień pracy.

Godzina 8.03 siadam do służbowej poczty, sprawdzam co muszę zrobić w pierwszej kolejności, piszę maile do działu graficznego… 8.20 syn się budzi. O 8.23 już pierwszy raz pada pytanie kiedy skończę dziś pracę. Tłumaczę spokojnie, że dopiero zaczynam… Pytanie to będzie się pojawiać jeszcze wiele razy. Kilkanaście dni temu Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej na swoim portalu facebookowym opublikowało dobrą radę dla rodziców pracujących zdalnie - : „Jeśli rodzic pracuje zdalnie i część czasu musi spędzić przy komputerze lub telefonie, istotne jest dokładne wyjaśnienie, co to znaczy pracować z domu, dlaczego ważne jest, by nie przeszkadzać, gdy mama lub tata siada przy biurku. Można zaproponować dziecku ciche zabawy: klocki, farby, puzzle, układanki, książeczki z naklejkami, masy plastyczne”. Wielu znajomych myślało, że to mem. Bo porada o tyle cenna, co kompletnie oderwane od realiów pracy z dzieckiem.

Aby jakoś dzień był przewidywalny omawiam z synem plan dnia. Nawet spisuję go na kartce. Ambitnie. Ale co szkodzi spróbować. W mądrych poradnikach na czas kwarantanny i sytuacji epidemiologicznej tak radzą, więc podejmuję wyzwanie. Syn ma czas na zabawę a ja wracam do pracy. O 9 śniadania, później czas na zabawę a o 10 Leon siada obok mnie i pracujemy ramię w ramię. Jak piszę, składam gazetę (wybieram teksty, ustawiam, kontaktuję się ze współpracownikami) a on zaczyna odrabiać lekcje. Oczywiście nie obyło się bez pytań – A muszę? A nie mogę później? A kiedy wreszcie pójdę do szkoły? Na pierwszy ogień idzie dziś polski. Temat: woda. Mamy do przeczytania tekst w podręczniku, zrobienie dwóch stron ćwiczeń i serię pytań, które muszę zadać w związku z tematem mojemu dziecku. No bo kto jak nie ja? Odkąd rozpoczęła się nauka zdalna wiem, ze to co najtrudniejsze musimy zrobić na początku. Najtrudniej jest posadzić młodego człowieka, pełnego energii obok mnie na krześle i przekonać do odrobienia lekcji.

I tak w sumie mam dziś szczęście, bo librus działa póki co bez zarzutu. Wczoraj na przykład wywalił się na godzinę. Kilka dni temu, gdy mieliśmy korzystać portalu gov.pl/zdalnelekcje to kilka minut musieliśmy czekać na załadowanie się każdego kolejnego zadania. A wtedy trudno utrzymać małego niecierpliwca na miejscu.

Rozprzestrzeniające się informacje o wprowadzeniu rzekomego stanu wojennego lub wyjątkowego są nieprawdziwe. Na tę chwilę premier poinformował, że w Polsce obowiązuje stan zagrożenia epidemicznego.

Koronawirus. Zamknięte sklepy, Warszawa podzielona na trzy s...

Czuję się mocno schizofrenicznie – staram się nie popełnić błędu w pracy a przy tym dopilnować dziecko odrabiające lekcje. Takie rozdwojenie jaźni połączone z poczuciem winy nie opuszcza mnie od kilkunastu dni.

W założeniu jest całkiem nieźle. W librusie, po wejściu w życie rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej pojawił się komunikat, który zamieściła dyrektorka podstawówki, do której chodzi mój syn. „Zdalna edukacja prowadzona będzie zgodnie z dotychczasowym planem lekcyjnym, uwzględniać będzie możliwości psychofizyczne uczniów i ich indywidualne predyspozycje. Podczas niej wykorzystywane będą podręczniki, zeszyty ćwiczeń, zeszyty uczniów. Praca ucznia klas I-III nie powinna przekraczać dziennie 1-1,5 godziny.” W praktyce nie bardzo udało się tego osiągnąć. Dziś sam polski zajął nam ponad godzinę. Mój syn akurat nie jest dzieckiem, które łatwo i szybko czyta. Dlatego, polski zajmuje nam stosunkowo najwięcej czasu.
Zauważyłam też, że sporo frajdy sprawiało mu odrabianie lekcji połączone z używaniem komputera. Działania na liczbach, poznawanie i utrwalanie słówek z angielskiego – chętnie siadał do takich zajęć. Pewnie chodziło oczywiście o sam komputer, ale też niektóre strony, polecane przez naszych nauczycieli były po prostu ciekawe. Rozwiązywanie tam zadań było dla niego zabawą. I widzę, że taki model nauki o wiele bardziej mu odpowiada. Połączenie zdobywania wiedzy z zabawą.

Po odrobieniu zadań z polskiego ja próbuję skupić się na pracy. Syn ma czas na zabawę lub bajki. Czasy, gdy ograniczałam czas oglądania bajek do godziny już odeszły w niepamięć. Spędzamy czas w większości w jednym pomieszczeniu – w dużym pokoju. Na czas #zostanwdomu, zamienił się on w redakcję, pokój zabaw, salę lekcyjną oraz miejsce oglądania bajek. Leoś ma swój pokój, ale woli czas spędzać czas w zasięgu wzroku. Do dźwięków króla Juliana już przywykłam. Gdy muszę bardziej się skupić, to zakładam słuchawki.

Kwarantanna domowa - co wolno, a czego nie wolno? Jak zapobi...

Po zabawie przychodzi czas na obiad. Jak dobrze, że wstałam rano i większość wtedy przygotowałam. I jak dobrze, że mam zmywarkę. To pozwala mi zachować wrażenie, że panuję nad rzeczywistością. Choć są dni, kiedy dopiero po zakończeniu pracy wchodzę do kuchni by zaprowadzić w niej porządek. Ale na szczęście już jakiś czas temu przestawiłam priorytety i naczynia zgromadzone na blacie czy w zlewie mniej mnie denerwuję. Po prostu przyjmuję, że taki mamy czas.

Po południu przychodzi czas na zadania z etyki, techniki, matematyki i doświadczenia z przyrody. Na szczęście mamy w domu wszystkie potrzebne składniki by sobie poradzić. Przy pracy na technikę wychowawczyni wyraźnie napisała, żeby zrobić z tego co mamy dostępnego w domu. Ale jedna ze znajomych pisała o tym, ze do pracy plastycznej dziecku potrzebna była taśma malarska. No i oczywiście praca. Ale nie mam złudzeń, że skończę w godzinie przybliżonej do tej, w jakiej kończyłam, gdy chodziłam do redakcji. Ilość przerw, dodatkowych pytań sprawia, że banale czynności zajmują mi o wiele więcej czasu niż zazwyczaj. Dodatkowo staram się – mimo wszystko – by syn nie spędzał większości czasu z bajkami, więc staram się mu podsuwać różne pomysły na spędzanie czasu – rysowanie, rozwiązywanie zagadek, zabawa klockami, oglądanie książek z dinozaurami, które w ostatnim czasie znowu stały się jego pasją.

Ile razy usłyszałam dziś pytanie „A za ile mamo kończysz pracę?”? Nie wiem. Przestałam liczyć po pierwszych kilku razach. Jak podaję czas poniżej pół godziny – to widzę entuzjazm na jego twarzy. Po pracy staram się spędzić czas na wspólnej zabawie, albo czymś innym na co akurat przyjdzie nam ochota. A, że nie samą nauką i pracą człowiek żyje, to dziś zrobiliśmy wspólnie kruche ciasteczka kokosowe. Dzień kończymy wspólnym czytaniem książek. Jak Leoś zaśnie, to – o ile nie zasnę razem z nim – mam chwilę dla siebie. Stos książek, po które sięgam z doskoku się nie zmniejsza. Ale kończę dzień z uśmiechem na twarzy. Mino wszystko. Znacie takie powiedzenie "Nie ważne gdzie, ale ważne z kim."? Ja spędzam czas w towarzystwie syna, który jest inteligentnym 7-latkiem, ciekawym świata i empatycznym. To był dobry dzień. Jutro, po tygodniu spędzonym na pracy i nauce wsiądziemy na rowery i zrobimy małą przejażdżkę. Dla higieny psychicznej.

A... Plan, który powstał rano był fajny, ale nie udało mi się go zrealizować. Samo życie.

Jakie są plusy zdalnych lekcji? Chyba czas, który możemy spędzić razem. Choć mocno dla mnie stresujący czas, to nie do przecenienia. W innej – normalnej – sytuacji, nie mogłabym tyle czasu spędzić z synem. Uczę się tego jak być dla niego przewodnikiem w świecie lekcji. Uczę się, tego, jak rzeczy, które dla mnie są łatwe przetłumaczyć na język 7-latka. Oboje uczymy się funkcjonowania w rzeczywistości, w której muszę godzić pracę w domu z jego edukacją. I wiem, że to dopiero pierwsza klasa, że materiał nie jest obiektywnie trudny, ale z tyłu głowy mam poczucie ogromnej odpowiedzialności. Że to nie może być czas stracony. A jest we mnie lęk, że nie podołam i z tego powodu, to on będzie mieć problemy. I nie chodzi mi w tym przypadku o oceny ale o umiejętności.

Najgorsze jest to, że nie wiadomo jak długo to potrwa. Ale z tą niepewnością zmaga się każdy z nas. Niezależnie od tego czy musi z dzieckiem przerobić podstawę programową.

Zobaczcie też:

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto