Czwarta część przygód Indiany Jonesa to premiera kinowa ostatniego tygodnia. Premiera ciesząca się dużą popularnością, sądząc po zapełnionej widowni podczas seansów.
I nic dziwnego, bo film rzeczywiście jest "na każdą okazję" - idealny na niedzielne popołudnie z rodziną czy wieczór z ukochaną osobą, ale także można go swobodnie obejrzeć w gronie czysto męskim bądź damskim.
Nie polecam go jednak osobom przeczulonym na punkcie naiwności fabuły, bo mogą nie wytrzymać. Krótko mówiąc, Indianę Jonesa można określić jako "bajkę dla dorosłych", chociaż bajkę całkiem przyjemną.
Efekty specjalne robią wrażenie - w tym aspekcie film został mocno "podkręcony" pod wielbicieli gatunku. To zapewne także sposób na utrzymanie zainteresowania widzów podczas długiego seansu (film trwa aż 123 minuty).
Akcja jest nieco pourywana na samym początku, potem zaś rozwija się płynnie i ciekawie, by na końcu przyspieszyć. Krótko mówiąc, początek filmu jest chaotyczny, środek ciekawy i szybki, natomiast koniec niespodziewanie naiwny.
Niemniej jednak ostatniego "Indianę Jonesa" ogląda się dobrze, czasem nawet z zapartym tchem. Szczególna to zasługa Harrisona Forda, który po raz kolejny udawadnia na ekranie, że jest mistrzem kreacji. Do kina warto pójść choćby po to, by zobaczyć że mimo późnego wieku Ford jest nadal w dobrej formie.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?