Niedoszły anglista z Nigerii został ładowaczem w MPO

W Łodzi pracują już Hindusi, Chińczycy, Wietnamczycy, Białorusini, Ukraińcy, Rumuni, a teraz przyszła kolej na Afrykańczyka. W Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania parę dni temu z radością przyjęto Nigeryjczyka, który zgodził się pracować za 6 złotych na godzinę (na rękę) przy opróżnianiu pojemników z odpadami. W MPO dramatycznie brakuje pracowników fizycznych. Firma w każdej chwili może przyjąć do pracy 6 kierowców śmieciarek oraz 23 ładowaczy i sortowaczy. Ale płace nie są atrakcyjne dla łodzian.

- W Nigerii studiowałem filologię angielską, nie dokończyłem jednak nauki - opowiada 28-letni Ikenna Obika Chimezie, nowy pracownik MPO. - Dałem się namówić na wyjazd do Europy, która Afrykańczykom kojarzy się z lepszą pracą i lepszym życiem. Dwa lata temu przyjaciel z Warszawy ułatwił mi przyjazd do Polski. Ożeniłem się rok temu. Uzyskałem zezwolenie na pracę. Zatrudniłem się najpierw w Selgrosie, potem w Gillette. Wolałem jednak poszukać pewniejszej, państwowej posady (MPO jest firmą samorządową - przyp. red.).

Ikenna Obika zaczyna pracę codziennie o godz. 3.15 rano, a o godz. 4 opuszcza bazę w kabinie śmieciarki. Pracuje 8 godzin, chyba że wóz utknie w korkach. Wtedy dłużej.

- Jakoś się z Ikenną dogadujemy - mówi kierowca Mirosław Wiśniewski. - On rozumie podstawowe polskie słowa. Czasem trzeba sięgnąć do języka migowego.

Robert Dwojakowski, ładowacz z "międzynarodowej" brygady, dodaje, że jak chcą sobie pogadać, to wspólnymi siłami. Pan Robert zna angielskie słówka, których uczy się jego córeczka Ola. Próbuje tłumaczyć. Kierowca zaś cierpliwie uczy Ikennę polskiego.

Nigeryjczyk nie myśli o powrocie do ojczyzny. Mieszka wraz z żoną Polką w blokach. Na przełomie października i listopada ich rodzina się powiększy.